Nowy Bach przyjechał

Ostatecznie upadają mity o niedocenieniu, zapomnieniu i frustracji Jana Sebastiana Bacha. W ówczesnym świecie był on autorytetem i celebrytą.

20.03.2012

Czyta się kilka minut

Nie jest może czymś niezwykłym postawienie na półce czwartej książki o Janie Sebastianie Bachu. Ale jeżeli trzy z nich są po polsku? Jak to możliwe – w kraju, w którym taki np. Beethoven nie doczekał się jeszcze ani jednego rzetelnego omówienia twórczości, zaś najbliżsi koledzy „naszego” Chopina, Schumann i Liszt, do tej pory nie otrzymali słowa komentarza? Jeśli ktoś wątpi w doniosłość i wyjątkowość pozycji Bacha – sam ten fakt powinien dać mu do myślenia.

Oazy

Parę lat temu namawiałem Polskie Wydawnictwo Muzyczne do wznowienia w tańszej edycji wiekopomnej książki „Johann Sebastian Bach” pióra Alberta Schweitzera – jako klasyka, z którym każde pokolenie powinno móc się zapoznać. Jednak klasycy, zwłaszcza naukowi, starzeją się niekiedy dziwnie prędko: choć szereg interpretacji Schweitzera oraz samo jego spojrzenie wciąż ma wielką wartość, to cała warstwa faktograficzna wymaga napisania na nowo. Sugerowałem więc, by sięgnąć też po którąś z nowych prac – np. „Bacha” Malcolma Boyda, z którego omówień sam korzystam (to ta czwarta pozycja na półce). Nic z tego nie wyszło, a jednak w ciągu ostatnich lat nasza pustynia bibliografii muzycznej wzbogaciła się o kilka bezcennych oaz. A to dzięki wydawnictwom niszowym i ryzykującym niekiedy własny majątek wydawcy dla opublikowania książki, w którą się wierzy.

W ten sposób krakowska Astraia dała nam najpierw tom Christophera Hogwooda o Haendlu, następnie zaś znakomitą, wnikliwą pracę o Buxtehudem. Teraz zaś debiutująca na rynku warszawska Lokomobila dostarczyła to, czego brakowało Schweitzerowi oraz (w mniejszym stopniu) o pół wieku młodszej książce „J. S. Bach” Ernesta Zavarskiego: najnowsze, uzupełnione o najświeższy stan badań, kompendium życia i pracy lipskiego kantora. To Christopha Wolffa „Johann Sebastian Bach. Muzyk i uczony”.

Muzyk i uczony?

Podtytuł, anonsujący przenikające książkę odczytanie postaci Bacha, wymaga wyjaśnienia. Powraca ono wielokrotnie w trakcie lektury, najciekawiej brzmiąc w średniowiecznym wierszyku Gwidona z Arezzo (tłumaczenie pozwoliłem sobie nieco zmienić, by jego znaczenie, właściwe dla średniowiecza, rozróżniającego między teoretykiem-muzykiem, a śpiewakiem-grajkiem-praktykiem, na którym zbudowany jest wywód Wolffa, nie ginęło): „Wielka jest przepaść pomiędzy muzykami a śpiewakami, / Ci wykonują [śpiewają], tamci wiedzą, z czego składa się muzyka. / A tego, kto robi to, czego nie rozumie, nazywa się dzikim zwierzęciem”.

Bach wiedział i umiał z tej wiedzy korzystać – większość muzycznych komentarzy Wolffa stara się to wykazać. Z powodzeniem, przy czym mimo przewijających się w tekście przykładów nutowych, jego książka nie jest monografią twórczości, lecz opartą na nowych historycznych badaniach biografią. A właściwie czymś więcej: rodzajem portretu Bacha w świecie widzianym z jego perspektywy.

Na ponad 500 stronach dostajemy nie tylko omówienie kolejnych kroków życiowych wirtuoza-kompozytora, wraz z ich domniemaną motywacją, lecz jednocześnie widzimy obraz muzycznych Niemiec końca XVII i pierwszej połowy XVIII w., sposoby funkcjonowania różnych kategorii muzyków, znaczenie poszczególnych urzędów, różnice między stanowiskiem kapelmistrza dworskiego a kantora w kościele lub dyrektora musicae w mieście – wraz z różnicami między dworami, na których gościł Bach, oraz miastami goszczącymi go jako kantora.

Poprzez instrumenty, z jakimi miał do czynienia, poznajemy historię organów – ich techniki i stroju – a także klawesynu, instrumentów smyczkowych, nawet pianoforte, dzieje kościołów i miejsc przeznaczonych w nich dla muzyków (czyli empor, gdyż muzyka płynęła z galerii), wpływ lokalnej liturgii na dzieło kompozytora.

Śledzimy prędki awans Bacha wraz z jego dojrzewaniem jako twórcy, cele artystyczne, którym podporządkowuje swoją karierę, rosnącą rangę obejmowanych przez niego stanowisk i ogólnokrajowe znaczenie, jakie osiąga na swej ostatniej posadzie. W trakcie lektury ostatecznie upadają mity – o niedocenieniu, zapomnieniu, frustracji. Bach to najwyższy autorytet w dziedzinie muzyki kościelnej i muzyki „uczonej” – kontrapunktycznej. Był człowiekiem-instytucją dla ówczesnego Lipska, Saksonii, a nawet całych protestanckich Niemiec.

Bacha prosi się, gdy potrzeba poważnej opinii o organach, zaprasza do Drezna, by utrzeć nosa zarozumiałemu francuskiemu wirtuozowi klawesynu, a gdy przybywa na dwór w Berlinie, słowa Fryderyka II: „Panowie, stary Bach przyjechał”, nie są wyrazem lekceważenia, lecz szacunku. Fakt, że z uzyskaniem tytułu nadwornego kompozytora króla polskiego i elektora Saksonii nie wiązały się żadne gratyfikacje, okazuje się nie być rozczarowaniem: Bach z premedytacją starał się wyłącznie o tytuł honorowy (gdyż nie zajmował się operą, ważną dla Drezna), którego potrzebował w rozgrywkach z radą miejską w Lipsku – rozczarowaniem było więc jedynie, że musiał na niego poczekać trzy lata.

Na regale

Cztery książki, każda niezbędna: Schweitzer – klasyczne źródło historyczne, z wciąż intrygującymi interpretacjami. Zavarský – ewidentnie zależny od klasyka, jednak w omówieniach już siłą rzeczy bardziej nowoczesny (choć też nieaktualny), prostujący pewne fakty i niekiedy zdobywający się na ciekawą indywidualność. Boyd – komentator twórczości przede wszystkim rzetelny i względnie analityczny, wciąż nowoczesny, choć już 30-letni. Wreszcie Wolff, bez którego nie da się już mówić o życiu Bacha i warunkach, w jakich pracował. No i jeszcze – czyżbym pisał o czterech książkach? – Alfred Dürr z „Kantatami Jana Sebastiana Bacha”: benedyktyńska praca analizująca krok po kroku największą część spuścizny kompozytora. Rzecz jasna, również wydana przez maleńką oficynę, Polihymnię z Lublina.

Ciekawe, kto uzupełni polską bibliografię o monografię wspomnianego Beethovena albo o jakieś w miarę aktualne ujęcie ot, takiego Wagnera? Kto przypomni Monteverdiego? A może Debussy’ego, rewolucjonistę, który stworzył muzyczny wiek XX? Lub objawi którąś inną fundamentalną pozycję, jak „The Classical Style” Rosena, którego tłumaczenie od 30 lat nie może doczekać się publikacji? Po listę tytułów proszę się zgłaszać – tu nie starczy miejsca na ich wymienienie. 


Christoph Wolff, „Johann Sebastian Bach. Muzyk i uczony”, tłumaczenie: Barbara Świderska; redakcja naukowa: dr Szymon Paczkowski, Wyd. Lokomobila, Warszawa 2011.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2012