Namiastka

Oddano 1161 głosów. Ważnych było 1160. Za 1131. Przeciwko 17, wstrzymujących się 12. Tym samym weszliśmy w drugą dekadę nieustannego prezesowania.

02.07.2013

Czyta się kilka minut

Joachim Brudziński, zapytany w TVN24 o możliwość pojawienia się kontrkandydata, powiedział, że byłoby to „zabawne”. Tym samym wyraził zdanie w stu procentach sumujące, by nie rzec: definiujące stan dzisiejszego poczucia komizmu.

Brak nieco paraboli, by zilustrować, jak to piękne, choć drobne spostrzeżenie łączy nas, rodaków, tu na tej ziemi noszącej ludzi z ich opiniami odmiennymi zawsze i dla zasady, podzielonych na plemiona gruntownie sobie obce. Dodać należy, że w kwestii uznawania, co jest zabawne, a co nie, też od lat nie ma tu zgody, znalezienie wspólnego języka żartu jest zadaniem syzyfowym. Joachim Brudziński ogłosił, że oto jest. Jest wspólnota dawno niewidziana. Jedność na miarę zgody Amerykanów w chwilach wzniosłych.

Otóż bez wątpienia wszystkich, jak tu siedzimy, wizja pojawienia się kontrkandydata doprowadziłaby do spazmów i totalnego paniekochanku. Do szczerego poczucia wyluzowania, do zatarcia rąk i bez wątpienia do wielogodzinnego śledzenia widowiska, podczas którego kontrkandydat by prezesowi brykał. Czy to stary niewykształcony z małego miasta, czy młoda wykształcona z dużego, czy to hipster w wąziutkich spodenkach w paseczki, czy sam Rydzyk, czy to lewak, czy prawak – zdania jesteśmy w tej materii najpewniej identycznego i identyczna ciekawość nas łomocze – jakżeby ten kontrkandydat miał wyglądać, cóż miałby gadać i jakżeby dostał w papę – koniecznie na naszych oczach. Jest to niemal identyczna sytuacja, gdy na skrzyżowaniu tramwaj pełen ludzi wjeżdża w cysternę z nitrogliceryną: kupią się wokół takiej sensacji tłumy złaknione widoku katastrofy i rwących rzek krwi. Wszyscy – nie potrzeba tego dodawać – są wobec tych atrakcji do szczętu i do granic złaknienia zabawieni, bez różnicy w światopoglądzie czy zamożności.

Idźmy dalej. Niechżeby ten kontrkandydat miał inne zdanie, bowiem to jasne, że nie we wszystkim musiałby mieć zdanie z obecnym prezesem identyczne. Niechby było dowolnie drobne i drugorzędne, o muzeach ziem wschodnich, zachodnich, północnych, a zwłaszcza o muzeum ziem południowych, tak tu, na południu kraju, wyczekiwanym i pomijanym od zawsze. Albo o muzeum wojennym, które nie wiedzieć czemu okazało się być planowane tak, by schlebiać nie wiadomo komu. Niechżeby ów kontrkandydat wsławił się marzeniem o korekcie drobniuśkiej granic naszych na przykład, by wyprzedzić prezesa na finiszu, niechżeby fiknął maluśkiego fikołka, a znaleźlibyśmy się w zupełnie nowej erze, jak nie przymierzając Rzymianie, którzy przeżyli zmianę er jako jedyni ostatnio.

Niestety. Nic z tych rzeczy. Nikt nie ma zamiaru nas łączyć bawiąc, co jest kolejnym dowodem, że żyjemy pod rządami polityków pozbawionych ducha, idei i gotowości ofiary. Owszem, kto by chciał się na omawianą tu modłę zabawić, mógł pójść za miedzę i zobaczyć sobie kontrkandydata. Nie ukrywajmy jednak, że była to impreza dla amatorów, wielbicieli namiastki i erzatzu prawdziwej zabawy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2013