Na końcu billboardu

Mój drogi Piołunie, z nieskrywanym zadowoleniem opisujesz akcję nadwiślańskich ateistów, którzy wywiesili billboardy z hasłem: „Nie zabijam – Nie kradnę – Nie wierzę”.

12.11.2012

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

Otóż jesteś skończonym głupcem. Powinienem przenieść Cię w trybie natychmiastowym do działu grzechów przeciw szóstemu przykazaniu, gdzie pracę będziesz miał lekką, łatwą i przyjemną – a przede wszystkim dopasowaną do Twoich mizernych umiejętności. Tam nie potrzeba intelektu, wystarczy jedynie nieco wyobraźni.

Przed tym krokiem wstrzymują mnie już tylko łączące nas rodzinne więzi; nosisz przecież w sobie tę odrobinę ciemności, która i mnie współtworzy. Dlatego na razie – podkreślam: na razie – nie przesądzam, czy rzeczywiście jesteś tak bezdennie ograniczony, jak wynikałoby to z Twoich wywodów.

Przypomnij sobie diabelski katechizm. Przeciw komu walczymy? Przeciw Nieprzyjacielowi. A kim jest Nieprzyjaciel? Miłością. Co rodzi się z Miłości? Samo obrzydlistwo: dobro, miłosierdzie, przyjaźń, poświęcenie, nadzieja i inne, których – pozwolisz – już nie wymienię, bo zaraz zwymiotuję czernią.

A teraz przez chwilę się zastanów: czy początek czarnego katechizmu wymienia Kościół? Wspólnotę tych ochrzczonych naiwniaków? Nie. Czy to znaczy, że Kościół nie należy do naszych wrogów? Należy, i to do tych pierwszorzędnych, najwstrętniejszych, bo powstał z woli samego Nieprzyjaciela i się z Nim nieustannie przenika. Tworzą jedno. Ale równocześnie Nieprzyjaciel wyrasta niestety ponad i poza wszelkie prawo oraz wszelką instytucję.

Zauważyłeś, że i my nie zajmujemy się kuszeniem jedynie nieco ponad miliarda katolików? Ani nawet grubo ponad dwóch miliardów chrześcijan w ogóle? Że nie odfajkowaliśmy sobie reszty ludzkości? Że harujemy każdego dnia i nocy nad siedmioma miliardami istot obdarzonych ziemskim życiem i wolną wolą? Dlaczego? Otóż Nieprzyjaciel nie spisał ich na straty. Oczywiście przy tym jak zwykle nie gra fair. Z Nim nie umówisz się na sprawiedliwe reguły. Jak można płacić tyle samo robotnikom, co pracowali cały dzień, i tym, którzy przyszli na jedną godzinę i nawet się nie spocili? A Nieprzyjaciel na dodatek wyrywa nam jeszcze tych, co w ogóle nie przekroczyli progu winnicy. Skandal.

Osobiście uważam, że sprawiedliwie byłoby tak: rywalizujemy wyłącznie o ochrzczonych, a pozostali od razu przypadają nam. Cóż, przez wieki, umiejętnie podsycając pychę, matkę wszystkich grzechów – wmówiliśmy powyższą zasadę milionom wierzących w Nieprzyjaciela. Tyle że – niestety – tak nie jest. Jedynym pocieszeniem pozostaje fakt, że członkostwo w klubie Nieprzyjaciela też niczego ostatecznie nie gwarantuje. Jak słusznie mawiał pewien kaznodzieja: chodzenie w każdą niedzielę do kościoła jeszcze z nikogo nie uczyniło chrześcijanina – podobnie jak postawienie taczek w garażu nie zamieni ich w samochód.

I wreszcie powiedz mi, jak w takim razie mam się cieszyć z billboardów „Nie zabijam – Nie kradnę – Nie wierzę”? Dwie pierwsze informacje są fatalne. Trzecia – ciut lepsza, ale bardzo często to nawet nie jest grzech! Na dodatek jeszcze ateiści uznają w tym haśle, że zasady Nieprzyjaciela mają charakter uniwersalny! Porażka, drogi Piołunie, porażka.

Piszesz też, że akcja ma charakter antykatolicki. Wątpię. A już na pewno wątpię w skuteczność. Parafrazując księdza, który wyszarpał z naszych rąk niejedną duszę: nie znam ani jednego chrześcijanina, który straciłby wiarę pod wpływem billboardu, znam natomiast całe mnóstwo takich, co odeszli pod wpływem własnego proboszcza.

Na koniec przypominam Ci szczególnie niebezpieczne słowa Nieprzyjaciela: „Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”. Na szczęście sam ostatnio słyszałem, jak pobożni, i to publicznie, przekręcają ów cytat: „Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”. Paradne, nieprawdaż? Widzisz, Piołunie – ludzie zawsze usiłują przykroić Nieprzyjaciela do własnych wyobrażeń. Zamiast więc ekscytować się billboardami, mógłbyś znowu posiać nieco zamętu. Na dobry początek proponuję upowszechnić nową frazę: Kto czuje wstręt do grzechu, niech pierwszy rzuci kamień!

Twój kochający stryj Krętacz

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2012