Miękkie kamienie z krzemowej piaskownicy

Niedawno ogłosili, że zebrali 3 mln dolarów od najważniejszych amerykańskich inwestorów. Estimote, młodzi zdolni z Krakowa, stworzyli system operacyjny dla rzeczywistości.

28.12.2013

Czyta się kilka minut

Łukasz Kostka i Jakub Krzych / Fot. ESTIMOTE
Łukasz Kostka i Jakub Krzych / Fot. ESTIMOTE

Jeśli smartfony są naprawdę smart, w sklepie powinny wskazywać szaliki pasujące do wybranego płaszcza i pozwalać za niego zapłacić bez stania w kolejce. W restauracji – wyświetlać menu, z którego można zamawiać, nie czekając na kelnera. W muzeum – podawać informacje o oglądanych obrazach. W bibliotece – prowadzić do szukanej książki. Technologia przyszłości? Nie, technologia używana już dzisiaj, od Warszawy po Tokio.

Opiera się na mikrolokalizacji: sensory zwane beaconami komunikują się z odległości od 50 m do 2,5 cm z telefonami wyposażonymi w system operacyjny iOS lub Android.

TERCET INFORMATYCZNY

Zaniedbane podwórko starej spółdzielni produkcyjnej na krakowskim Kazimierzu. Wąskie schody, korytarz, wreszcie metalowe drzwi. Za nimi sala z dużymi oknami. Na ścianach z białych cegieł poprzyklejane żółte karteczki z notatkami. Przy biurkach z Ikei, pod wiszącymi nisko jarzeniówkami, pracują młodzi ludzie. Między ich laptopami i kubkami z kawą poniewierają się tajemnicze gumowe, kolorowe bryłki.

Pod ścianą choinka ubrana pierniczkami. Obok robot – mobilna podstawka do iPada.

– Gdy któryś z szefów, tak jak teraz, jest w USA i dzwoni przez internet, to kładziemy go sobie na tej podstawce i jeździ po biurze – uśmiecha się Krzysiek Wacławek, brodacz w dużych okularach, koszuli w kratę i skórzanej kurtce, przedstawiający się jako Contextual Computing Evangelist.

Kiedy szefowie są na miejscu, siedzą razem z zespołem. Osobny gabinet mają tylko specjaliści od kontaktów z klientami. Bo potrzebują ciszy podczas międzykontynentalnych rozmów.

– Urządzamy właśnie nowe biuro w przedwojennej fabryce czekolady na Zabłociu – mówi Krzysiek. – To jest już dla nas za ciasne. Cztery miesiące temu pracowało tutaj jedenaście osób, dzisiaj trzydzieści. Mamy też biuro w San Francisco, właśnie otworzyliśmy następne w Nowym Jorku, kolejne planujemy w Londynie.

Większość pracowników nie skończyła jeszcze trzydziestki. Pierwszy z szefów, Jakub Krzych, ma 32 lata, drugi, Łukasz Kostka – 26. W zakładaniu firmy pomagał im nieco starszy Rafał Han. Wszyscy studiowali w Krakowie: pierwszy fizykę komputerową i informatykę stosowaną, drugi automatykę i robotykę (zaczął też studia doktoranckie na informatyce), trzeci fizykę i chemię. Sami świetnie wykształceni, mówią, że rekrutując pracowników nie patrzą na dyplom. Bo jeśli chodzi o technologie internetowe, nawet najlepsze studia nie przygotują nikogo wystarczająco.

Nie są biznesowymi debiutantami. Jakub założył wcześniej firmę AdTaily, oferującą narzędzie do sprzedawania powierzchni reklamowej w internecie; została kupiona przez Agorę. Łukasz, były pracownik AdTaily, wystartował z firmą konsultingową Datalysed. Rafał, animator krakowskiej branży nowych technologii, miał już na koncie kilka startupów. Został pierwszym inwestorem Estimote. I pozyskał fundusze od Europejskich Aniołów Biznesu.

– Na bardzo dobrych warunkach – zaznacza Krzysiek. – Bez ograniczania rozwoju marki, jak byłoby w przypadku finansowania z Unii.

KOLACJA Z ZUCKERBERGIEM

Zaczęło się na placu zabaw. Jakub pilnował przy piaskownicy swoich dwuletnich bliźniaków i przyglądał się innym młodym rodzicom, wpatrzonym w smartfony. Pomyślał, że ma przed sobą świetnie sprofilowaną grupę. I zaczął się zastanawiać, jak ją zmierzyć.

Od dawna miał wrażenie, że internet jest zbyt wąski. Myślał o tym, że tylko 5 procent wszystkich transakcji dokonuje się przez sieć. Że istnieją GPS-y nawigujące po drogach, ale nie ma równie dobrej technologii działającej w pomieszczeniach. I że istniejące w „realu” sklepy nie mogą się dowiedzieć o swoich klientach tyle, co sklepy online. Stąd był już tylko krok do pomysłu, żeby połączyć świat realny z wirtualnym siecią czujników. I stworzyć „system operacyjny dla rzeczywistości”.

Nie był pierwszy. Istniało kilka technologii, ale wszystkie miały poważne minusy, przez co nie były obsługiwane przez Apple’a. Tzw. naklejki RFID wymagały, żeby ich szukać i przykładać telefon do każdego przedmiotu z osobna. To samo z fotokodami, które w dodatku potrzebowały ręcznego uruchomienia aplikacji do skanowania – oznaczało to kilkanaście sekund zabranych z życia. System NFC, wykorzystywany np. do płatności zbliżeniowych, zużywał za dużo energii, żeby instalować go w całym pomieszczeniu.

W marcu 2012 r. Jakub i Łukasz wynajęli dwa biurka w Colabie na Kazimierzu. Wybrali nazwę: zbitkę angielskich słów estimate – szacować i mote – drobina, sensor. Zamówili części, zaczęli lutować. Prototyp wydrukowali na drukarce 3D w formie plastikowej kłódki. Zawiesili go obok innych kłódek zostawianych przez zakochanych na kładce łączącej Kazimierz z Podgórzem. Liczył przechodniów.

Potem zgłosili się do Y Combinator – kalifornijskiego inkubatora dla startupów. Udało im się dostać za trzecim podejściem, w maju 2013 r. Zarejestrowali firmę w USA, co dwa tygodnie relacjonowali mentorom rozwój projektu, co tydzień jedli kolację z innym guru internetowej branży: od szefa Facebooka Marka Zuckerberga po założyciela Groupona Andrew Masona. Trzy miesiące pracowali na dwie i pół minuty – tyle czasu dostali, żeby przekonać do siebie amerykańskich inwestorów.

We wrześniu na konferencji TechCrunch Disrupt otrzymali tytuł najlepszego startupu w kategorii hardware; nagrodą była biznesowa wycieczka do Chin. 18 września o 9.00 rano czasu kalifornijskiego Apple wprowadziło pełną wersję nowego systemu operacyjnego, z zapowiedzianym wcześniej protokołem iBeacon. O 9.15 Estimote zaczęło sprzedawać beacony i udostępniło programistom narzędzia do tworzenia aplikacji. Byli najszybsi. W grudniu ogłosili zamknięcie pierwszej rundy inwestycyjnej. Dzisiaj na świecie zainstalowanych jest 30 tys. beaconów; nad kodem pracuje prawie 7 tys. programistów.

Krzysiek: – W Polsce od wielu lat rozmawia się o nowych technologiach, mamy świetnych programistów, ale strona produktowa ciągle kulała. Wreszcie zaczyna się udawać. A Kraków to taka kropka na startupowej mapie Polski: biznesowy ekosystem działa tu lepiej niż w Warszawie.

NIE ŚLEDZĄ Z UKRYCIA

Beacony przypominają kryształy. Pakowane po trzy w płaskie kolorowe pudełka, mogłyby stać na półce w sklepie z zabawkami.

W środku mają radio Bluetooth nowej generacji („To nie jest Bluetooth twojej babci”, podkreśla Krzysiek), wystarczającą na dwa lata baterię, procesor, termometr i akcelerometr. Obudowa zrobiona jest z silikonu, spód z nanomateriału gecko. Silikon – bo jest miły w dotyku, łatwo go umyć i się nie tłucze. Gecko – bo zachowuje swoje właściwości klejące i nie zostawia śladów.

– Kształt wzięłyśmy z Diagramu Woronoja, wzoru na podział płaszczyzny – mówi projektantka Gabi Małacha, wysoka dziewczyna w okularach, z różową szminką na ustach. – To matematyka i natura w jednym.

– Ten wzór powiela się np. na sierści żyrafy – uzupełnia Olga Dąbrowska, drobna, gładko uczesana szatynka. – Tęczowe spektrum barw pochodzi z kwarcu tytanowego, ciemnego kamienia, który daje refleksy jak rozlana benzyna. Przewidziałyśmy sześć kolorów, na razie beacony produkowane są w trzech.

Gabi: – Nazwy mają się kojarzyć z jedzeniem: sweet beetroot, czyli buraczkowy, mint coctail – miętowy, blueberry pie – borówkowy, lemon tart – cytrynowy, icy marshmallow – piankowy niebieski i candy frost – cukierkowy róż. Wcześniej sensory tego typu wyglądały jak czujniki dymu: plastikowe, białe, z diodą. Chciałyśmy, żeby nasze lepiej się kojarzyły, były rozpoznawalne i zauważalne. To nie ma być coś, co cię śledzi z ukrycia.

Na filmiku ze strony internetowej Estimote widać nowoczesną fabrykę: dziewczyny w białych kitlach programują maszyny. – Pytano nas, czy to aktorki. Nie, one tam po prostu pracują – śmieje się Krzysiek. – Fabryka jest pod miastem, 15 minut taksówką stąd. Czemu nie w Chinach? Żeby mieć kontrolę nad jakością. Zestaw beaconów kosztuje teraz 99 dolarów, ale będą tańsze. Nie będziemy na nich zarabiać, dochodowe ma być oprogramowanie.

Dopiero za jakiś czas się okaże, czy krakowska technologia przyjmie się na świecie. I jak zostanie wykorzystana.

– Ludzie myślą, że beacony będą wyłącznie zaśmiecać twój telefon reklamami. Tak nie jest. Po pierwsze, nie tylko sklepy będą ich używać: tak jak nie tylko sklepy zakładają strony internetowe. Po drugie, nic nie dzieje się bez zgody użytkownika: on sam musi pobrać aplikację danego sklepu. Ale zawsze może z niej zrezygnować albo po prostu wyłączyć Bluetooth – tłumaczy Krzysiek.

I dodaje: – My sami nie robimy aplikacji, dajemy tylko narzędzia. Beacony cię nie śledzą. To aplikacje zbierają dane. Wszystko zależy od firm: jeśli będą przekraczać granicę nachalnego marketingu, ten projekt się nie powiedzie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2014