Miciński, czyli mistrz

Bolesław Miciński: PISMA ZEBRANE. Tom I: PODRÓŻE DO PIEKIEŁ. Eseje. Tom II: TREŚĆ I FORMA. Artykuły i recenzje

20.03.2012

Czyta się kilka minut

„Nienawidzę totalizmu i za to także, że nauczył mnie nienawiści”. Jak mocno brzmiało to zdanie, otwierające szkic „O nienawiści, okrucieństwie i abstrakcji”! I z jakim przejęciem sięgało się po tę książkę – „Pisma” Bolesława Micińskiego przygotowane przez jego córkę Annę, opatrzone przedmową Jana Błońskiego, wydane w Znaku w roku 1970. Szczupły dorobek zmarłego podczas wojny w wieku 32 lat pisarza, właściwie zapowiedź nienapisanego dzieła, nabierał w ponurym pomarcowym czasie dodatkowego znaczenia, był lekcją niezależnej myśli i szkołą stylu. Tak też czytało się go w następnych dziesięcioleciach.

„Mało kto pisał zręczniej, subtelniej, bardziej wykwintnie; owszem, znać, że biegłość osiągnął pilnością i ćwiczeniem; ale, jak zwykle u mistrzów, umiał zetrzeć z obrazu ślady szkiców i przygotowań; linie biegną kapryśnie i swobodnie, jak gdyby dzieło dane zostało beztroską łaską chwili” – zauważał Błoński. I porównywał mistrzostwo Micińskiego do cnoty, która „jeżeli prawdziwa, zdaje się wrodzona, nie – wypracowana”. „Podróże do piekieł” czy „Portret Kanta” to arcydzieła polskiego eseju, popis lekkości filozoficznej narracji. „Myśl otarta z kurzu zapomnienia połyskuje tym jaśniej, im bardziej chcemy naprawić krzywdę zadaną jej przez czas” – kolejne pierwsze zdanie, z „Dyliżansu filozoficznego”, którego bohaterem jest filozof francuski Victor Cousin. I jeszcze obraz zamykający „Portret Kanta”: „Suche, starcze dłonie zasłaniają świat zieloną jedwabną firanką, zawieszoną nad oknem skromnego gabinetu”.

Czytelnik tamtego wydania znajdzie miejsca, w których fragment tekstu zastąpiono kwadratowym nawiasem z trzema kropkami – to ślad po cenzurze. Cenzura nie zostawiała wówczas śladów swego działania i to, że zgodziła się na zaznaczenie cięcia, świadczy o uporze wydawcy. 42 lata po pierwszym wydaniu „Pism” i 22 lata po zgonie Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk czas był najwyższy, by przypomnieć dzieło Bolesława Micińskiego już bez skrótów i ograniczeń.

Paweł Kądziela, który przygotował obecną edycję, idzie śladami Anny Micińskiej, zrezygnował jedynie z publikowania zamieszczonego w tamtym tomie wyboru listów, wychodząc z założenia, że korespondencja autora „Chleba z Gietsemane” (tytuł debiutanckiej książki Micińskiego, jego jedynego zbioru wierszy) wymaga ponownego, całościowego opracowania. Zachowuje zaproponowany przez Micińską układ, dzieląc artykuły i recenzje na cztery bloki tematyczne (estetyka, teatr, krytyka, filozofia).

A różnice? Oczywiście przywrócenie fragmentów skreślonych oraz dodanie tekstów, które wtedy nie były znane albo też ukazać się nie mogły. Tom pierwszy, czyli „Eseje”, zamyka teraz „Portret Juliana Apostaty”, notatki do niedokończonego utworu, ogłoszone przez Ewę Spalińską w 1990 r. Do tomu drugiego weszły na przykład recenzje książek Józefa Łobodowskiego, poety i tłumacza z ukraińskiego i rosyjskiego, który, choć w młodości mocno lewicujący, po wojnie znalazł się u nas na indeksie jako nieprzejednany emigrant i współpracownik sekcji polskiej Radia Madryt.

„Bolek, który ze szkoły wyniósł znajomość greki i czytał Platona, tudzież zaciekle dyskutował z Witkacym podczas swoich pobytów w sanatorium przeciwgruźliczym w Zakopanem, onieśmielał mnie swoją erudycją” – wspominał po latach Czesław Miłosz, rówieśnik i przyjaciel Micińskiego. „Tak gospodarował swoimi talentami, aby wszystkie wypróbować i zarazem odrzucić – pisał Błoński. – Poeta złamał prędko pióro; filozof lekceważył akademicki cursus honorum i marzył o sokratejskim uniwersytecie, który by mieścił się w domowej kuchni. Publicysta skłócił się w końcu ze wszystkimi”. Myśliciel nie dający się wtłoczyć w żadne schematy i nie znajdujący dla siebie miejsca na scenie publicznej, podzielonej między endeków i lewicujących liberałów, konserwatysta niechętny nacjonalizmowi – Bolesław Miciński także dziś wart jest lektury. (Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2012, ss. 270 + 302. Opracował i notami opatrzył Paweł Kądziela.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2012