Łowcy mamutów

Jedna z największych na świecie rzeźni mamutów została odkryta pod kopcem Kościuszki. Nie do wiary?

16.02.2015

Czyta się kilka minut

Replika mamuta włochatego / Fot. Jonathan Blair / ROYAL BC MUSEUM / CORBIS
Replika mamuta włochatego / Fot. Jonathan Blair / ROYAL BC MUSEUM / CORBIS

Prof. Piotr Wojtal, wysoki brodacz w szarej bluzie, waha się, czy podać mi rękę: – Przepraszam, ale jestem jeszcze cały z kości. Chce pani najpierw zobaczyć magazyn?

Kiedy szerokimi schodami wchodzimy na trzecie piętro pałacu przy Sławkowskiej, mówi: – Cieszę się z artykułu, ale wie pani, jak będzie: pani o naszych mamutach napisze, przeczyta to może parę osób, i znowu temat zniknie.

Labirynt kości

Te drobniejsze schowane są w wysokich szafach, reszta – w pudełkach ustawionych równo na ogromnych metalowych regałach. Część jeszcze leży na wierzchu, owinięta folią. Część na stole pod oknem, obok mikroskopu i zeszytu.

Proszę o pokazanie największej.

– To chyba ta. Pięknie zachowana kość łokciowa mamuta. – Wojtal odwija ją z folii i podaje mi do potrzymania. Waży przynajmniej pięć kilo, ma około pół metra. I liczy jakieś 24 tysiące lat.

– A mleczaki mi pan pokaże? – pytam o jedyny znaleziony w Polsce mleczny cios mamuta, nie większy od kciuka, i o rzadko odkrywane mleczne zęby policzkowe.

– Zęby mam w gabinecie.

Wychodząc, zwracam jeszcze uwagę na ogromną czaszkę leżącą na szafie. Nie, to nie mamut. To współczesny nosorożec.

– Co pani już wie? – pyta Wojtal, kiedy siadamy w jego gabinecie. Ze ściany celuje w nas palcem odmalowany z szablonu Darth Vader.

– Wiem trochę, ale proszę powiedzieć mi wszystko.

– Dobrze, to siedzimy tu do piątej? – uśmiecha się Wojtal.

Jest pierwsza. Po kilku minutach przychodzi dr Jarosław Wilczyński – szczupły, piegowaty, w sztruksach i koszuli zapiętej pod szyję.

– Drugie pokolenie badających Spadzistą – przedstawia go Wojtal.

– Ty jesteś drugie, ja jestem trzecie.

– Nie przesadzaj.

W Instytucie Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN, w Zakładzie Zoologii Kręgowców (którego Wojtal jest kierownikiem) nad krakowskimi mamutami pracują razem; i razem mi o nich opowiedzą.

Zaczęło się jesienią 1967 r. Na cyplu przy ul. Spadzistej (dzisiaj Hofmana) pod kopcem Kościuszki, na terenie ziemnego poaustriackiego fortu, ruszyła budowa willi partyjnego notabla. Kiedy tylko spychacz zaczął ryć ziemię, na ulicę posypały się kości. Wezwano archeologów.

W 1968 r. Instytut Archeologii UJ i ISEZ PAN podjęły wspólne badania. Trwały – z przerwami – do 2002 r.; wznowiono je w 2012 r. W 1990 r. do badań dołączył Wojtal (w dzieciństwie chciał się zajmować dinozaurami; ale jako że w Krakowie dinozaurów nie było, poprzestał na mamutach). 10 lat później pracę przy Spadzistej zaczął Wilczyński (jako chłopiec zbierał krzemienie, potem chciał być leśnikiem; gdy został archeozoologiem, połączył zainteresowania krzemieniem i zwierzętami).

Na 160 m kwadratowych odkryto wymieszane szczątki blisko setki mamutów włochatych w różnym wieku i innych zwierząt (m.in. renifera i lisów polarnych). Do tego ponad pół tysiąca narzędzi krzemiennych, niewiele kościanych, kilka ozdób i artefaktów, w tym zdobione żebro mamuta. Żadnych szkieletów ludzkich.

– Na kilka tysięcy dosłownie kilka kości zachowało się w porządku anatomicznym – opowiada Wojtal. – Tych pojedynczych było za dużo, żeby je dopasować do konkretnych osobników i odtworzyć całe szkielety.

Zwierzak w tundrze

Można by kopać głębiej, ale kolejne znaleziska raczej nie zmienią stanu wiedzy. A stan jest następujący: przed ostatnim zlodowaceniem, ok. 24 tys. lat temu, przy Spadzistej pojawiały się na krótko grupy łowców, przedstawicieli kultury graweckiej (tej samej, która stworzyła Wenus z Willendorfu). Na skarpie oprawiali mamuty i ćwiartowali ich mięso, kości wyrzucali na śmietnik. Ale czy – i jak – je zabijali?

Jest kilka hipotez. Pierwsza: same mamuty, osłabione stresem związanym ze zmianą klimatu, wybierały to miejsce na cmentarzysko. Dr Wilczyński w to nie wierzy: – Jak zwierzak jest chory, to próbuje się schować. A nie wychodzi na skarpę, z której widzą go wszystkie drapieżniki. Proszę pamiętać, że wtedy to była tundra, żadnych drzew.

Hipoteza druga: łowcy oddzielali małe lub osłabione osobniki od stada, zapędzali na skarpę i zabijali (znalezione groty mają złamane wierzchołki, jak od uderzenia o coś twardego). Do tej hipotezy przychyla się prof. Wojtal. Ale ma wątpliwości: – Jak oddzielić małego mamuta od matki? Przecież reszta będzie go bronić. Może oddzielano ogniem?

Hipoteza trzecia (za którą optuje dr Wilczyński): na skarpie wyrzynano całe stada. Być może najpierw przetrzymywano je tam, żeby osłabić i łatwiej upolować. A potem robiono zapasy – mięso jednego mamuta wystarczało na kilkanaście dni dla kilkudziesięciu osób. Dorosły samiec mierzył ok. 3 metrów i ważył ok. 6 ton.

– A co jest najciekawsze – mówi Wojtal z błyskiem w oku – to to, że poniżej nie znaleziono ani jednej kości. Nie wykorzystywano skarpy, żeby je zrzucić.

W ciągu godziny dowiaduję się wiele o specyfice osadnictwa w górnym paleolicie, sposobach wytwarzania krzemiennych narzędzi, podobnych znaleziskach w Czechach i na Ukrainie. Ale ciągle nie wiem, czemu z krakowskiej rzeźni mamutów nie zrobiono turystycznej atrakcji. Przypominam sobie niedawny facebookowy wpis Adama Wajraka, dotyczący Spadzistej: „Mam nadzieję, że kiedyś na podstawie tego, co jest, powstanie wystrzałowa placówka, do której będą pielgrzymowali ludzie z całego świata. Ze wszystkimi koszulkami i pluszowymi mamutami oraz oczywiście nosorożcami. Potencjał naprawdę jest”.

– To nie do nas pytanie – uśmiecha się Wojtal. – My jesteśmy od badań, nie od organizowania atrakcji. Zajmujemy się nie tylko Spadzistą, ale też innymi stanowiskami. Wynikami naszej pracy są artykuły naukowe. To z nich jesteśmy rozliczani.

I przypomina o wystawie, którą urządził z Wilczyńskim w Muzeum Przyrodniczym przy ul. św. Sebastiana:

– Ta jedna sala to już był miesiąc wyjęty z życia.

Samosiejki i puszki

Sala nazywa się „Łowcy mamutów”. Są w niej gabloty, zdjęcia i film. Ale zwiedzający wolą oglądać słynnego nosorożca włochatego ze Staruni, znalezionego w całości.

Dyrektor Muzeum, prof. Wiesław Krzemiński, oprowadza mnie po ekspozycji (od skamielin do żywych pytonów i małpiatek), pokazuje szafy pełne wypchanych ptaków i przedwojennego dzika stojącego pod folią na zapleczu. Zaparza kawę, częstuje pączkami i wzdycha: – Chcielibyśmy, żeby te mamuty lepiej wyeksponować, ale nie mamy pieniędzy. Słyszała pani o naszej katastrofie?

Katastrofa wydarzyła się w czerwcu 2012 r. Kilka lat wcześniej energiczny młody Amerykanin wynajął od Muzeum kilka sal i urządził w nich prywatne, komercyjne Aquarium. Najpierw zniszczył zabytkowe pomieszczenia, adaptując je bez zezwoleń. Potem przestał płacić czynsz. Odwoływał się od kolejnych wyroków. Kiedy wreszcie wyznaczono ostateczną datę eksmisji i pracownicy Muzeum weszli do budynku, zobaczyli rozbite akwaria i terraria, ledwo żywe zwierzęta, zniszczoną instalację elektryczną i wentylację. Amerykanin zdemolował wszystko łomem i siekierą. Straty wyceniono na półtora miliona zł. Muzeum wznowiło działalność dopiero w październiku 2014 r.

– Wciąż naprawiamy zniszczenia – mówi Krzemiński. – A jeśli chodzi o mamuty, próbowano tym zainteresować miasto. Ale nie wzbudziło to entuzjazmu. W normalnym kraju to by było miejsce, do którego ściągałoby pół Europy.

Osobne Muzeum Mamutów marzy się też prof. Krzysztofowi Sobczykowi z UJ, który jeszcze przed prof. Wojtalem prowadził badania na Spadzistej.

– Odkryliśmy może jedną trzecią stanowiska. Można by je zadaszyć, zabezpieczyć i dalej eksplorować, tak jak się to robi na świecie – mówi. – W końcu to największe odkryte nagromadzenie szczątków mamutów w Polsce. I jedno z większych w Europie. Robi się, za przeproszeniem, sztuczne parki jurajskie, a tu mamy coś prawdziwego.

I dodaje, że ich stanowisko mogłoby być atrakcją szlaku krakowskich fortów. Na razie próbował zainteresować pomysłem radnych dzielnicy Zwierzyniec, którzy dwa lata temu przyznali nagrodę pierwszemu badaczowi Spadzistej, prof. Januszowi Kozłowskiemu.

Tymczasem mamuci cypel zarasta samosiejkami. I zapełnia się stertami pustych puszek po piwie. Miejsce nie jest nawet oznaczone.

Krakowskie mamuty czekały na odkrycie 24 tysiące lat. Mogą poczekać jeszcze trochę.

©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2015