Lajkować zgodnie z prawem

Rosja chce okiełznać internet. Za pozorem dbania o bezpieczeństwo kryje się kontrola informacji, które płyną przez nowe i stare media.

19.10.2014

Czyta się kilka minut

Kiedy pod koniec września w rosyjskich mediach rozeszła się wieść, że władze przygotowują projekt odcięcia kraju od internetu, w sieci zawrzało. Gdy potem prezydent Putin uspokajał, że Rosja nie wprowadzi totalnej kontroli internetu, wzbudziło to jeszcze więcej podejrzeń. Tym bardziej że Putin orzekł, iż internet to twór CIA.

Opracowywany latem projekt ma zakładać izolację rosyjskiego internetu (czyli runetu) od globalnej sieci i odłączenie runetu od użytkowników spoza Rosji w sytuacji nadzwyczajnej, jak wojna lub masowe protesty. Ale posłowie z parlamentarnej komisji ds. polityki informacyjnej przekonują mnie, że takiego projektu nie ma. Choć, przyznają, może się pojawić. – Celem jest zapewnienie bezpieczeństwa Rosjan w internecie. Zaczynamy od dialogu ze specjalistami, gdyż rzecz dotyczy technologii, na których się nie znamy – mówi Roman Czujczenko, poseł proputinowskiej Jednej Rosji. Czujczenko jest szczery: – Facebook i Twitter działają w Hongkongu i widzimy, co tam się dzieje. Te portale działały na Ukrainie i wiemy, jaki był skutek. Nie możemy do tego dopuścić w Rosji.

Wzorem dla Kremla jest model chiński. Ostatnio władze w Pekinie nie dopuszczały do rozprzestrzenienia się przez internet w Państwie Środka informacji o protestach w Hongkongu, z żądaniem wolnych wyborów. Cenzura w sieci jest niewątpliwie siłą chińskich komunistów.

Sieć pod kontrolą

To się Moskwie podoba. W 2014 r. w Rosji pojawiło się kilka ustaw, które zbliżają ją do modelu chińskiego. Powstały ustawy o mediach, blogerach, ochronie danych osobowych, a także o przedsądowej blokadzie stron (za wzywanie do ekstremizmu). W teorii mają chronić Rosjan, w praktyce są wykorzystywane przeciw postawom opozycyjnym.

Co ciekawe, zdaniem specjalistów Rosja nie potrzebuje nowych ustaw, by odłączyć runet. – Facebook i Twitter już teraz można odciąć, starczy decyzja prokuratora generalnego, który uzna, że na jakiejś stronie są treści ekstremistyczne – mówi Stanisław Kozłowski ze Stowarzyszenia Użytkowników Internetu. – Innym wariantem jest polecenie Ministerstwa Łączności o zablokowaniu stron, przekazane dostawcom internetu.

Odcięcie niewygodnych stron umożliwia ustawa o przedsądowej blokadzie za wzywanie do ekstremizmu (pod tym pojęciem rozumiane są też protesty), która weszła w życie 1 stycznia 2014 r. Roskomnadzor, służba nadzorująca media, łączność i technologie informatyczne, w tym roku zablokowała ponad 600 stron – w tym blog Aleksieja Nawalnego oraz portale Grani.ru i Kasparov.ru.

Z kolei w lipcu Putin podpisał ustawę o ochronie danych osobowych. Zagraniczne firmy sprzedające swe usługi internetowe, a także sieci społecznościowe będą musiały chronić dane Rosjan na terytorium Rosji. Zmusi to do przenoszenia serwerów nad Wołgę. Facebook, Twitter i Google będą musiały otworzyć tu swoje spółki-córki i w ten sposób znajdą się pod rosyjską jurysdykcją. Zarazem da to tajnym służbom dostęp do ogromu danych. Kreml uzasadnia to ochroną obywateli i podaje przykład wycieku do internetu haseł milionów użytkowników Gmail, Mail.ru i Yandex. Inny przykład to zamachy w Wołgogradzie w grudniu 2013, które miały być koordynowane m.in. na Facebooku. – Dziś dane terrorystów są niedostępne dla naszych organów, więc nie możemy ustalić, jak zamach był organizowany – mówi Aleksander Juszczenko z partii komunistycznej, członek komisji Dumy.

Zresztą i bez tej ustawy Facebook, Gmail i Twitter muszą zarejestrować się w Rosji jako „organizatorzy rozprzestrzeniania informacji” – zgodnie z ustawą o blogerach każda strona z trzema tysiącami odwiedzających dziennie jest traktowana jako medium.

„Suwerenizacja” Rosji

Specjaliści uważają, że są dwie możliwości odcięcia Rosjan od wirtualnego świata zewnętrznego. Pierwsza to założenie blokad, jak w Chinach. Ale ponieważ są one obchodzone przez bardziej zaawansowanych internautów, model chiński uderzyłby w Rosjan technologicznie niezaawansowanych, którzy nie są dla władzy zagrożeniem.

– Druga metoda to fizyczne odrąbanie kabla – mówi opozycyjny wobec Kremla poseł Dmitrij Gudkow z partii Sprawiedliwa Rosja. – To uderzyłoby w biznes, media i oczywiście obywateli. Nie sądzę, by władza na to poszła. Internet to wentyl. Jeśli nie będzie swobodnej dyskusji w sieci, to nie będzie ujścia pary. Ludzie, którzy w sieci narzekają na władzę, pójdą na plac Czerwony.

Gudkow uważa, że władze będą kontynuować „punktowe” represje w internecie.

Tymczasem stronnicy władz przekonują, że Rosja nie może oddać informacji, technologii, internetu i mediów siłom zewnętrznym. – Ze strony Zachodu grozi nam odłączenie serwerów czy blokada internetu, musimy się przed tym zabezpieczać – mówi Czujczenko. Tym bardziej że w Rosji jest dziś trend na „suwerenizację” najważniejszych obszarów: od sfery wojskowej przez bankową aż po samowystarczalność rolno-spożywczą. Otwarte pozostaje pytanie, czy taka polityka to przygotowanie do obrony, jak zapewnia Moskwa – czy też do ataku.


TOMASZ KUŁAKOWSKI jest korespondentem Polsat News w Moskwie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2014