Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wyruszyłem i ja, jako żem konformista, na łono natury podmiejskiej, na wywczas niedzielny za Miasto Królów Polskich (i Szewczyka Dratewki). Wiosna, wiosna, wiosna, ach, to ty, zwłaszcza za rogatkami, bo w obrębie rogatek trzeciego najbardziej zanieczyszczonego miasta w Europie już od wielu miesięcy dzień w dzień zanieczyszczenie powietrza pyłem PM10, więc „nie należy przebywać na otwartym powietrzu zbyt długo. Dotyczy to zwłaszcza kobiet w ciąży, dzieci i osób starszych oraz chorych na astmę, choroby alergiczne skóry, oczu i choroby krążenia”. Koniec cytatu, i koniec pieśni... chciałoby się napisać, ale żyć trzeba, przez otwarte powietrze grodu Kraka jednak czasem się przemieścić. Just for one day. Jam się zamiejsko przemieścił...
Tam, gdzie klasztor na wzgórzu, w rzeki Wisły zakolu, warownym duchownie pięknem zrębów naszej cywilizacji emanuje, ora et labora etc. – a na dole syf, malaria, samowolka budowlana. Opony, eternit, kupa śmieci tu, kupa śmieci tam, jeden wielki parking, kingbruceleekaratemistrz kultury materialnej narodu. Urlopnicy białawi po zimie, wysiądnięci z samochodów przemieszczają się pośród śmiecia, czasem coś dorzucą, częściej jednak zobojętniali, no bo i co z tym wszystkim robić, jak ino nie zauważać się starać. I się udaje. Dom obok domu parszywego wystawa, w ramach przeświętego prawa własności, nowe się stawia, któś na to zezwala lat wieledziesiąt przynajmniej. Może tabliczkę przymocować do paździerza jednego-drugiego: na powstanie tego czegoś zezwolił... (tutaj imię i nazwisko, czyli godność, konkretnego urzędnika – najlepiej po łacinie). Polacy nie gęsi, i sami sobie w gniazdo robią i nogami odpychają. Wolnoć Tomku bumtarara. Jakby co, zawiesi się płachtę, że Pepsi.