Jak na tacy

Trzeba być ślepym, by nie zauważyć, że zmienia się traktowanie Kościoła przez polityczny mainstream. A prawdziwy Hannibal, czyli Palikot, dopiero zbliża się do bram...

19.03.2012

Czyta się kilka minut

Stawiam dolary przeciw orzechom, że pomysł spali na panewce, dzieląc los – nie przymierzając – kastracji pedofilów. Nie minęło 48 godzin od chwili, gdy Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu wysłuchała ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego, a już zwolennicy wprowadzenia odpisu 0,3 proc. rocznego podatku na rzecz Kościołów i związków wyznaniowych, połączonego z likwidacją Funduszu Kościelnego, mogli wyzbyć się płonnych nadziei, a przeciwnicy – nieuzasadnionych obaw.

Po pierwsze, projekt trafił do dalszych negocjacji, które pilotować będzie komisja konkordatowa. Biskupi zyskali czas, żeby otrząsnąć się z zaskoczenia i uzbroić w argumenty. Na dodatek rozmowy mają dotyczyć nie tylko Funduszu, ale finansowania Kościoła z budżetu w ogóle. Na długo utkną więc w gąszczu problemów, począwszy od proceduralnych sporów, a skończywszy na dziesiątkach technicznych detali, bo nawet eksperci niezwiązani z Kościołem natychmiast zgłosili wiele wątpliwości, i to zasadniczych. Czy art. 25 Konstytucji pozwala zmieniać system finansowania Kościołów i związków wyznaniowych na drodze ustawy; jak uniknąć problemu związanego z faktem, że dokonujący odpisu w pewnym sensie będzie musiał ujawnić w PIT swe wyznanie; ile rzeczywiście może przynieść 0,3 proc. – zwłaszcza Kościołom innym niż katolicki i pozostałym związkom wyznaniowym etc.

No właśnie – po drugie, jak zaskoczeni propozycją ministra Boniego okazali się katoliccy biskupi, tak strona rządowa chyba nie spodziewała się równie zdecydowanego sprzeciwu ze strony prawosławnych, Żydów czy protestantów, których akurat w Polsce trudno posądzać, że są uprzywilejowani. Nie ukrywajmy, że sprawie od początku towarzyszył wyrażany przez część społeczeństwa i niektóre media postulat, by wreszcie postawić tamę pazerności katolickiego kleru. Nieprzypadkowo w miniony weekend jeden z tabloidów umieścił na czołówce przegląd księżowskich limuzyn, o których rozmowa w niedzielny poranek od razu ożywiła polityków na radiowym śniadaniu u Moniki Olejnik. I chociaż sam premier nie sięga po tak radykalną i populistyczną retorykę, ba – od czasu do czasu zapewnia, że Kościoła nikt skrzywdzić nie zamierza, trudno sobie wyobrazić, by dziś stanął przed kamerami i zastrzeżenia wspomnianych prawosławnych, Żydów czy protestantów zbył stwierdzeniem, że w tym kraju nie ma miejsca dla świętych krów. A zatem – ambasada diable śliska. Nie dość, że prawnie skomplikowana, to wbrew pozorom wcale niełatwa do rozegrania na boisku politycznego marketingu.

Nie ma więc sensu roztrząsać, czy w swoim generalnym założeniu to pomysł dobry, czy zły. Przeznaczanie kolejnych ryz papieru na dywagacje o projekcie – jeżeli nie martwym, to na długi czas zahibernowanym, a na pewno wielokrotnie jeszcze przerabianym – byłoby grzechem marnotrawstwa.

To jednak nie znaczy, że rzecz całą można zbagatelizować. Nie, wydarzyło się coś naprawdę ważnego.

„Postawieni pod ścianą, dyktat, dialog między batem a koniem i jakiś zmasowany atak na Kościół, który tchnie PRL” – tak czwartkowe obrady przedstawicieli Episkopatu i rządu komentował abp Sławoj Leszek Głódź. Gdański metropolita z reguły posługuje się retoryką wojenną i przerysowaną, ale faktem jest, że biskupów postawiono w okolicznościach, do których nie nawykli. Zamiast dotychczasowego urabiania konsensu w zaciszu rządowych gabinetów i kurii, minister Boni – bez wątpienia z błogosławieństwem premiera – zepchnął hierarchów do defensywy. Oczywiście popularne ostatnio porównania do epoki Gomułki trącą absurdem, ale trzeba być ślepym, by nie zauważyć, że zmienia się traktowanie Kościoła przez polityczny mainstream, z którym Platforma Obywatelska bez wątpienia płynie, a nawet przesądza o jego kierunku. Zresztą z punktu widzenia Episkopatu prawdziwy Hannibal, czyli Palikot, dopiero zbliża się do bram...

Biskupi – zamiast koncentrować się na rozpamiętywaniu krzywd rzekomych i faktycznych – powinni sobie odpowiedzieć na pytanie, co i dlaczego się w Polsce stało i dzieje. A przyczyn, i to często bardzo głębokich, jest wiele. To temat na osobny artykuł, serię analiz, debatę. Ale jedno o miażdżącej większości polityków można powiedzieć zawsze: liczą się tylko z silnymi. Zamiast wierzyć – wolą kalkulować. Truizmem jest także stwierdzenie, że siła Kościoła nie bierze się z liczby dywizji. Jego moc – nie tyle nawet w sensie teologicznym, ile publicznym – bierze się z przywiązania doń wierzących. I jeżeli mamy dziś spoglądać wstecz, w czasy PRL, to przede wszystkim powinniśmy dostrzec, że tamten Kościół – chociaż miał przeciw sobie cały totalitarny blok, wrogie państwo, bezpiekę, propagandę i cenzurę – był silny. Silny siłą swoich pasterzy i wiernych.

Zamiast więc ekscytować się ułamkami procenta, stoma milionami złotych, Donaldem Tuskiem, Jarosławem Kaczyńskim i polityczną pianą – zapytajmy: dlaczego słabniesz, nasz Kościele?


Na spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu (15 marca) minister administracji i cyfryzacji Michał Boni poinformował o zamiarze likwidacji Funduszu Kościelnego i umożliwieniu w zamian dokonywania przez podatników odpisu 0,3 proc. podatku na rzecz Kościołów i związków wyznaniowych. Rząd postuluje również, aby to Kościół finansował składki emerytalne księży, zakonników i sióstr zakonnych – dotychczas składki emerytalne w 80 proc. dla księży, a w 100 proc. dla misjonarzy i zakonnic były finansowane ze środków Funduszu Kościelnego (z którego korzystają też inne związki wyznaniowe).
Strona kościelna przyznaje, że Fundusz jest instytucją przestarzałą, ale mówi o jego przekształceniu, a nie likwidacji. Fundusz powstał w latach 50. po odebraniu Kościołowi przez państwo majątków ziemskich. Po zmianach ustrojowych pełni funkcję swoistej rekompensaty, która w formie dotacji państwowej wspomaga Kościół katolicki rocznie kwotą ok. 90 mln zł.
Projekt rządowy zakłada wprowadzenie okresu przejściowego: do 31 grudnia 2013 r. składki na ubezpieczenia emerytalne, rentowe, wypadkowe i zdrowotne będą opłacane z budżetu państwa na zasadach dotychczasowych. Prawo przekazywania części podatku na cele związane z misją publiczną Kościołów i związków wyznaniowych obowiązywałoby od 1 stycznia 2013 r. Usamodzielnienie płacenia składek przez Kościoły nastąpiłoby z dniem 1 stycznia 2014 r.
„Odpowiedzieliśmy przedstawicielom rządu, że stoimy na stanowisku, iż projekt taki powinien być procedowany zgodnie z wypełnieniem zapisów art. 22 Konkordatu, który obowiązuje zarówno stronę kościelną, jak i rządową. Oznacza to, że tego typu sprawy mają być rozważane na forum zespołu ds. finansów komisji konkordatowych, kościelnej i rządowej” – odpowiedział sekretarz Episkopatu bp Wojciech Polak.
Oznacza to rozpoczęcie długich negocjacji.

ASk

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2012