Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po aneksji Krymu i inspirowaniu przez Kreml rebelii na wschodniej Ukrainie – Warszawa stała się w UE jednym z najgorętszych zwolenników wprowadzenia sankcji. Gdy Unia je wprowadziła, Moskwa zareagowała embargiem na nasze warzywa i owoce. Najbardziej po kieszeni dostaną sadownicy, bo blisko trzy czwarte eksportowanych jabłek jechało właśnie do Rosji.
O społecznych reakcjach na embargo pisze w swoim felietonie Paweł Bravo. Warto przypomnieć, że to kolejny raz, kiedy nasze zaangażowanie na Ukrainie kończy się wojną handlową z Moskwą – pierwsze embargo spadło na rolników, gdy poparliśmy Pomarańczową Rewolucję. Część polskich elit miała nadzieję, że do poprawy stosunków dojdzie po kwietniu 2010 r., gdy w Smoleńsku rozbił się samolot polskiego prezydenta. Kreml zezwolił wówczas na emisję filmu „Katyń” w państwowej telewizji, a nasza ambasada w Moskwie tonęła w kwiatach, spontanicznie przynoszonych przez zwykłych obywateli. Intelektualiści polscy (m.in. Bartłomiej Sienkiewicz) wystosowali wówczas list do Rosjan z apelem o pojednanie. Działania MAK w sprawie wyjaśnienia przyczyn tragedii samolotu sprawiły jednak, że nasze relacje kolejny raz uległy ochłodzeniu.