Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To nie pierwsza książka, w której Powstanie opowiedziane jest z kobiecej perspektywy: przypomnę „Sierpniowe dziewczęta ʼ44” Patrycji Bukalskiej i „Płeć Powstania Warszawskiego” Weroniki Grzebalskiej. Wszystkie stawiają sobie ten sam cel: ocalić kobiecą narrację, pomijaną w historii „pisanej przez mężczyzn i dla mężczyzn”. Powstanka na okładce „Dziewczyn...” wygląda jak gwiazda filmowa (rzeczywiście, wykorzystano fotos z filmu „Miasto 44”) – idealne rysy, fryzura, makijaż. Ale obraz Powstania nie jest wyidealizowany. Pojawiają się drastyczne szczegóły: krew przesączająca się przez materac, ludzki korpus siłą wybuchu wyrzucony na balkon, słodki swąd palących się ciał. Co różni historie kobiece od męskich? Na pewno są bardziej zmysłowe i emocjonalne; jest w nich miejsce na wspomnienia o myciu włosów w kotle do gotowania kaszy, o przegapionym pocałunku, o pierwszym komplemencie. Pojawia się opowieść o rodzeniu na strychu tuż przed Godziną „W”. Ale poza tym jest to, co zwykle w powstańczych narracjach:nadzieja, euforia, przerażenie, rozpacz.
Anna Herbich, „Dziewczyny z Powstania”, Znak Horyzont, Kraków 2014