Gra z grozą

„Wystarczy” to zaledwie 13 utworów, a jednocześnie tom spełniony, dający nam raz jeszcze „radość czytania Szymborskiej”.

09.04.2012

Czyta się kilka minut

Grzęzłam w tunelach śniegu / i niepamiętaniu. // Wikłałam się w kolczastych krzakach / i domysłach” – czytamy w wierszu Wisławy Szymborskiej, którego bohaterka zmaga się z nieokreśloną, ale niepokojącą utratą. Poszukiwanie czegoś, o czym wiadomo jedynie, że zostało zagubione, zapomniane, zawieruszone, a było zapewne ważne i bliskie, zmienia się w gorączkowy pościg, a może ucieczkę przez chaszcze pamięci i sploty języka, gdy „wytrząsałam z kieszeni / uschnięte listy i nie do mnie liście”, usiłując „zdążyć / zanim zapadnie zeszłowieczny zmierzch, / klamka i cisza”. Nim jednak ta ostateczna cisza wybrzmi, uciekinierka obudzi się, by stwierdzić, że z pozoru niekończący się „sen trwał niecałe dwie i pół minuty”. Groza przebłyskuje, ale zostaje powstrzymana, jakby mimo wszystko udawało się ją utrzymać na smyczy ironii.

***

„W uśpieniu” pochodzi z ostatniego zbioru wierszy zmarłej poetki. To zaledwie 13 utworów, a jednocześnie tom spełniony, pełen sensów i maestrii, dający nam znów – jak to przed laty nazwał Marian Stala – „radość czytania Szymborskiej”. Nie są to wiersze wydobyte z notatek, rekonstruowane z urywków, ale dom¬knięte i przeznaczone do druku przez samą pisarkę. Także w tym jest, rzec można, pewien gest elegancji, dyskrecji, tak charakterystycznych i dla tej poezji, i dla jej autorki. Podobnie jak w ironicznym, zaproponowanym jeszcze przez Szymborską tytule: „Wystarczy”.

Wydawca Ryszard Krynicki opisuje pozostałe w archiwum szkice do innych wierszy. O, co brzmi szczególnie przejmująco, zmagającym się z chorobą Stanisławie Barańczaku. O owadach patrzących na obojętny im ludzki świat. I o neandertalczyku, ostatnim przedstawicielu odchodzącego do nicości gatunku, który umierając „wierzy już w zaświaty”. Jest to zdanie – według sekretarza poetki, Michała Rusinka – ostatnim, jakie Szymborska zapisała, a zakres tomu, od skali kosmicznej po mikroskopową, przywołuje niezwykły wymiar, jaki potrafi czasem osiągnąć poezja. Gdy na jednym krańcu łuku współczucia pozostaje ginący neandertalczyk, na drugim – w ukończonym wierszu – pracuje już inteligentny komputer-badacz śladów wymarłej ludzkości. Żaląc się, bo choć – jak mówi – „czytam nawet lawę / i kartkuję popiół”, nie potrafi pojąć, czym były „uczucia”, co właściwie oznacza obłoczek pary nazywany „duszą”, a zwłaszcza tyleż pospolity, ileż niepojęty wyraz „jestem”...

Pytania fundamentalne, przełamane przecież poczuciem humoru. Finał wybrzmiewa i myślą o naszym własnym rozumieniu „bycia”, i uśmiechem, bo oto mechaniczny bohater zamierza szukać pomocy w odcyfrowywaniu zagadki u innego komputera, który „znany wariat, / ale ma pomysły”, zresztą to nawet nie komputer, lecz „maszyna czytająca”, budząca skojarzenie nie tyle ze sztuczną inteligencją, ile z pociesznymi robotami z rysunków Daniela Mroza, ilustratora opowiadań Lema...

***

Głos wielkiego poety, który słyszymy w jego wierszach. Można też powiedzieć „dykcja” albo „idiom”, ale „głos” jest prawdziwszy, przypomina o rzeczywistym, istniejącym teraz lub niegdyś człowieku, który mówi do nas na swój własny, niepodrabialny sposób. Próbujemy ten głos analizować, odnajdywać rodzaj metafor, budowę zdań, czy nawet wierszowe metrum, ale tak naprawdę słyszymy go między liniami, pobrzmiewa nam w głowie, bardziej odczuty niż zrozumiany. Ile potrafimy usłyszeć i zobaczyć w głosie Wisławy Szymborskiej?

Chęć mówienia o rzeczach najważniejszych bez patosu? Na pewien sposób pogodne zdziwienie? Konstatację: taki jest nasz świat, nie zmienią go bóle i lęki? Dystans, ale czuły? Jeśli rozpacz, to miarkowaną, równoważoną zachwytem, też zresztą wziętym w karby? Jak w tym niezwykłym tytule: „O śmierci bez przesady”?

Daleką od geograficznej, historycznej, politycznej czy choćby płciowej partykularności refleksję nad tą dziwną, tajemniczą, zdolną do piękna, dobra i zła istotą, jaką jest człowiek. Konsekwentne przypominanie o powinności myślenia, o szacunku dla rozsądku, tak ważnego, gdy otaczają nas coraz ciaśniej zasieki głupoty i werble frustracji, twarze zaciekłe i obolałe, trywialne mity i równie trywialne antymity, urojenia i walczące z nimi kłamstwa. I jeszcze na pewno szukanie niecodziennego punktu widzenia, perspektywy, która podważy myślowe nawyki, rzeczy znane ukaże w innym świetle. Jeśli zwiedzając muzea, Szymborska wypatrywała w obrazach przede wszystkim szczegółu, scen niekoniecznie pierwszoplanowych, ukrytych w lewym dolnym rogu, widziała te płótna inaczej, niż nakazują przewodniki, to dokładnie taką samą potrzebę widać w jej poezji. Choćby w jednym z najciekawszych wierszy ostatniego tomu, w „Łańcuchach”, gdzie drobny z pozoru obraz, boleśnie codzienny szczegół odsłania i naszą obojętność na cudze cierpienie, i spętanie losu, te wszystkie potrzeby, nadzieje, marzenia, których nigdy nie zrealizujemy:


Dzień upalny, psia buda i pies na łańcuchu.
Kilka kroków opodal miska pełna wody.
Ale łańcuch za krótki i pies nie dosięga.
Dodajmy do obrazka jeszcze jeden szczegół:
nasze o wiele dłuższe
i mniej widzialne łańcuchy,
dzięki którym możemy swobodnie przejść obok
.

***

Człowiek ceniący szczegół trzyma się z daleka od wielkich panoram, abstrakcyjnych alegorii, uogólnień. Nie ma poczucia, że posiadł prawdę jedyną, raczej zadaje pytania, niż deklaruje pewność. I dlatego w poezji Szymborskiej tak ważna jest „liczba najbardziej pojedyncza”, jednostka, która – jak w otwierającym „Wystarczy” utworze „Ktoś, kogo obserwuję od pewnego czasu” – stroni od tłumu, od zbiorowych emocji, rozpoczętych flagami, w finale zaś pełnymi kijów i kamieni. Człowiek z tła, który chce tam właśnie, na dalekim planie pozostać, gdy w centrum nawet drzewa są „półżywe”, bo przybito do nich plakaty, a trawa „umęczona” pod stopami pochodu. Człowiek, który sprząta miejsca manifestacji, uparcie reperuje ubytki, a znalezioną klatkę (wyfrunęły z niej właśnie „gołąbki pokoju”) chowa, by nikt nie zamknął tam następnych ptaków.

Tak może, w poprzecieranym palcie, ze zmęczoną twarzą, mógłby wyglądać ukryty anioł, starający się naprawiać ludzkie czyny, ale w świecie Szymborskiej dla aniołów miejsca raczej nie ma. Pozostaje przecież zakątek dla tych, którzy powątpiewają, choć wokół już kłębi się tłum mających „na wszystko sposób i słuszną odpowiedź”. „Czasami im zazdroszczę / – na szczęście to mija” – mówi bohaterka wiersza „Są tacy, którzy”, zarazem dając nam pochwałę nie-pewności (jak wcześniej „złego o sobie mniemania”) i odrobinę przymykając oko. Nie rezygnuje z siły stwierdzenia, ale czyni je lżejszym, pełnym uroku, nieledwie zalotnym.

Odjąć oczywistość temu, co nas otacza. Samemu istnieniu – jak przed laty w „Jarmarku cudów”. Absurdowi wojen i mordów – jak teraz w „Lustrze”, które nienaruszone pozostało w rozrąbanej bombą kamienicy. Zabijaniu zwierząt, jak w „Przymusie”. Śmierci naszych bliskich („Każdemu kiedyś”), z której nieuniknionością i niejako banalnością nie sposób nam się pogodzić, choć wiemy dobrze, że „takie jest prawo i lewo natury. / Taki, na chybił trafił, jej omen i amen. / Taka jej ewidencja i omnipotencja”. Ten błyskotliwy językowy taniec zdaje się obłaskawiać grozę, łagodzić makabryczność losu, uciszać krzyk, co zresztą, dodajmy, nie każdemu czytelnikowi musi być bliskie. We „Wzajemności” misterna niczym koronka długa fraza – „Są katalogi katalogów. / Są wiersze o wierszach. / Są sztuki o aktorach grane przez aktorów. / Listy z powodu listów”... – nagle pęka, odsłaniając zdanie: „I niechby bodaj od czasu do czasu / nienawiść nienawiści”. Znów zostajemy jednocześnie z dobitnym przypomnieniem, ale też z pewnością, że przestrzeń wiersza daje w jakiś sposób schronienie. I że jest ona przez Szymborską budowana w dialogu z językiem, dzięki penetrowaniu jego meandrów, testowaniu możliwości. W grze ze słowem. Nigdy poprzez gwałt na nim.

Za każdym razem dramat jest tyleż wyrazisty, co niejako przesunięty w tło, umieszczony w szerszych proporcjach, jak – powiedzmy – na obrazach Breughla, gdzie z boku, z początku mało widoczne, rozgrywają się sceny okrutne, tragiczne i trywialne, bo w centrum umiera Ukrzyżowany, ale w odległym lasku jakiś wieśniak spełnia fizjologiczną potrzebę. Tonie Ikar, lecz porządek świata trwa – mówi malarz – nie sposób się przeciw niemu zbuntować. W poezji Szymborskiej też nie ma wielkiego buntu i wielkich słów, jest za to nienachalna pociecha, gdy „Na lotnisku” mignie nam scenka pełna miłosnej pasji, zaś w ludzkiej „Dłoni” poetka widzi zdolność stworzenia „Mein Kampf”, ale również – mimo wszystko – „Chatki Puchatka”.

Tak więc należy wypowiedzieć grozę, cierpienie, ból, ale zarazem odebrać im nieco siły. Jak w „Mapie”, która pokazuje rzeczywistość godną zamieszkania, bo „groby masowe i nagłe ruiny / to nie na tym obrazku”. Nie pielęgnować złudzeń, znać rozpaczliwą prawdę, ale jej się nie poddać. Wyznać: „Lubię mapy, bo kłamią. / Bo nie dają dostępu napastliwej prawdzie. / Bo wielkodusznie, z poczciwym humorem / rozpościerają mi na stole świat / nie z tego świata”.

***

„Mapa” to ostatni ukończony przez Szymborską wiersz i gdy teraz czytamy: „Nad nią mój ludzki oddech / nie tworzy wirów powietrza”, to choć rozumiemy, że mowa o zamkniętej doskonałości przedmiotu, trudno nam jednocześnie nie pomyśleć o oddechu zamilkłym, oddechu, który odszedł. O świecie narysowanym – być może, być może – ręką wielkiego Kartografa. Świecie, który pozostaje, bo – jak niegdyś w wierszu „Nazajutrz – bez nas” – „Kolejny dzień / zapowiada się słonecznie, / choć tym, co ciągle żyją / przyda się jeszcze parasol”. 


Wisława Szymborska, „Wystarczy”, Wydawnictwo a5, Kraków 2012. Premiera tomu 20 kwietnia.



Zmarłej 1 lutego Poetce poświęciliśmy 7. tegoroczny numer „Tygodnika”. Zobacz: tygodnik.com.pl/pozegnanie-szymborskiej

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1971 r. Krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta, wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „Miłosz. Biografia” (Wydawnictwo Znak,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2012