Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak wielka, że protestująca przed Pałacem Prezydenckim Doda zdecydowała się połowę twarzy wysmarować nieznaną substancją, a także ogłosić z właściwą sobie gracją, że z powodu GMO Amerykanie mają „galaretę zamiast mózgu”.
Rośliny modyfikowane genetycznie stały się kolejnym postrachem naszych czasów, upiorem, którym straszy się niegrzeczne dzieci, opowiadając o kartoflach z głową karpia czy innych postaciach z bestiarium. Ostatnie badania francuskich naukowców pokazują, że lęki te mogą mieć poważniejsze uzasadnienie: badacze z uniwersytetu w Caen ogłosili ostatnio, że szczury przez dwa lata karmione kukurydzą GMO i pojone wodą z dodatkiem herbicydu Roundup (w ilości dopuszczanej przez prawodawstwo amerykańskie) żyły krócej niż zwykle i częściej chorowały na nowotwory. Badania zostały już skrytykowane przez część środowiska naukowego, niemniej wątpliwości pozostają.
Wróćmy do ustawy i przyczyny protestów. Greenpeace rzadko zgadza się w kwestiach ekologicznych z rządem, ale akurat w tym przypadku stanowiska są zbieżne: zakaz obrotu zniknął, ponieważ zniknąć musiał. Już w 2009 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał, że tego typu zapis jest niezgodny z prawem unijnym. Przypomnijmy tu delikatnie, że liczba dyrektyw, rozporządzeń i unijnych regulacji (również ekologicznych), z wprowadzeniem których zwleka Polska, jest znaczna. Dlatego też decyzja Sejmu wydaje się oczywista.
Czy to oznacza, że jak kraj długi i szeroki, rolnicy rozrzucą na polach nasiona genetycznie modyfikowanych roślin? Niekoniecznie. Polska nie może zakazać generalnie obrotu, może jednak w drodze rozporządzeń wprowadzać zakazy dotyczące poszczególnych gatunków. Ministerstwo rolnictwa obiecuje, że tak się właśnie stanie: Stanisław Kalemba zapowiada przyśpieszone rozporządzenie. Jeszcze przed okresem siewów w życie ma wejść zakaz hodowli ziemniaka Amflora i kukurydzy MON810. Tym, którzy zakaz złamią, grożą kary finansowe i zniszczenie zbiorów, większe uprawnienia otrzyma też Państwowa Ochrona Roślin i Nasiennictwa. To novum, ponieważ dotychczas czarny rynek GMO kwitł u nas bezkarnie, a ujawniane przez Greenpeace przypadki wysiewania sprowadzanych nielegalnie z Czech nasion GMO kończyły się umorzeniem przez prokuraturę. Gorzej być nie mogło.
Pozostaje jeszcze obraz szerszy. Nigdy dosyć powtarzania, że GMO jest naukową odpowiedzią na nasze marzenia o łatwym rolnictwie, o monokulturach bez chwastów, o wąskiej specjalizacji i krajobrazie wielkich farm, bez irytująco nieefektywnego chłopa na furmance. Również marzeń o rolnictwie, które wyżywi ciągle rosnącą populację. Również marzeń o rolnictwie tanim.
Ostatnie lata przyniosły szereg informacji, które pokazują, że ta wizja wykoślawia się i chwieje. Nie trzeba straszyć karpio-ziemniakiem: w USA wprowadzenie do środowiska odmian odpornych na herbicydy spowodowało... zwiększoną ilość oprysków – okazało się, że oprócz kukurydzy czy bawełny toksyczną kąpiel przeżywają niektóre chwasty.
Próba zdobycia taniej żywności okazuje się więc niezwykle droga. Miejmy nadzieję, że rząd to zrozumiał.