Gdzie dziennikarstwo jest zbrodnią

Skazano ich hurtem: 28 dziennikarzy z Bahrajnu usłyszało wyroki od 3 do 10 lat więzienia. Wykonywali swą pracę: dokumentowali protesty, które trwają tu trzeci rok.

11.05.2014

Czyta się kilka minut

Koledzy Ahmeda Humaidana protestują przeciw jego uwięzieniu; Bahrajn, grudzień 2013 r. / Fot. Mohammed Al-Shaikh / AFP / EAST NEWS
Koledzy Ahmeda Humaidana protestują przeciw jego uwięzieniu; Bahrajn, grudzień 2013 r. / Fot. Mohammed Al-Shaikh / AFP / EAST NEWS

Krótki mail, łamaną angielszczyzną: „Jest nadzieja, wy publikować. Dziękuję za to”. Do maila dołączony czarno-biały obrazek: na górze narysowano spięte kajdanki, pod nimi wklejono wizerunek młodego mężczyzny z aparatem fotograficznym w ręku. Mężczyzna uśmiecha się, choć treść maila nie jest przyjemna. Nazwisko brzmi znajomo, ale imię nic nie mówi. „Jesteś z jego rodziny?” – pytam. „Tak, brat” – odpowiada mailem.

Twarz z obrazka to Ahmed Humaidan. Fotoreporter z Bahrajnu, emiratu w Zatoce Perskiej, skazany niedawno na 10 lat więzienia. Wraz z nim skazano, na kary od 3 do 10 lat, jeszcze 27 innych dziennikarzy.

Zarzuty wobec Ahmeda dotyczyły rzekomych aktów wandalizmu i zaatakowania posterunku policji w mieście Sitra podczas zamieszek jeszcze w 2012 r. Aresztowany w grudniu 2012 r., fotoreporter dopiero teraz usłyszał wyrok. To, czego nikt nie usłyszał, to przyznanie się władz Bahrajnu do notorycznych ataków na dziennikarzy i uczestników demonstracji antyrządowych, które systematycznie wybuchają w tym kraju. – Jedyną „zbrodnią”, którą popełnił, był akt niezależnego dziennikarstwa – komentuje wyrok Sherif Mansour, koordynator Komitetu Obrony Dziennikarzy (CPJ) ds. Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki.

Humaidan to uznany fotoreporter, z przeszło 150 nagrodami i wyróżnieniami za swoje prace. Zasłynął dzięki odważnemu dokumentowaniu fali demonstracji, inspirowanych Arabską Wiosną. Zaczęły się one w Bahrajnie 14 lutego 2011 r. – i ciągną się do dziś. Od tej właśnie daty powstała nazwa ruchu na rzecz zmian demokratycznych: Ruch 14 Lutego.

Władze Bahrajnu bezwzględnie tłumią wszelkie formy protestów obywateli. W starciach policji i wojska z demonstrującymi padło kilkudziesięciu zabitych i setki rannych. Rządowa propaganda, ataki na media i ścisła cenzura (według organizacji „Reporterzy bez Granic” jedna z najgorszych na świecie) – wszystko to sprawia, że trudno o konkretne liczby ofiar.

– Chcemy zmian, a oni strzelają do nas, gdy wychodzimy na ulice. Kolega dostał nabojem rozpryskowym, całe plecy miał podziurawione. Ale nie mógł pójść do lekarza, bo od razu by donieśli i trafiłby do więzienia – opowiada mieszkaniec przedmieść stołecznej Manamy (prosi o anonimowość).

W mediach społecznościowych trwają kampanie przeciw bezwzględności władz Bahrajnu i przeciw cenzurze. Są też próby wsparcia dla ofiar protestów. „Nie tracimy nadziei”, „Przełamiemy te bariery, bohaterze” – piszą znajomi i nieznajomi pod adresem Ahmeda Humaidana.

Jego kolega, też fotoreporter, świętując swoje 24. urodziny pozuje do zdjęcia: on, biały tort z wymalowaną na niebiesko cyfrą 24, a w ręku zdjęcie skazanego Ahmeda. Krótką chwilę po naciśnięciu migawki fotografia trafia na Facebooka. Podpis: „Świętuję urodziny z zatrzymanym przyjacielem Ahmedem Humaidanem”.

Dla przyjaciół Ahmeda to dzień powszedni: biorą aparaty, zabierają ze sobą zdjęcia Ahmeda i wychodzą. Robią nowe zdjęcia z jego wizerunkiem, wrzucają do internetu albo – jeśli się uda – urządzają ciche protesty. Jak mogą, starają się zwrócić uwagę świata na sytuację w ich ojczyźnie, która pozostaje w cieniu Syrii niemal niezauważona. „Będziemy walczyć. Nie tracimy nadziei – zapewnia w mailu brat Ahmeda. – On musi do nas wrócić. Dziennikarstwo to nie zbrodnia”.

Wyroki dla 28 dziennikarzy miały być też przestrogą dla tych, którzy zamierzali relacjonować nowe protesty, zapowiadane przed Grand Prix Formuły 1. Bahrajn od lat jest organizatorem wyścigu, na który zjeżdżają turyści z całego świata, w tym znane osobistości. W tym roku tysiące Bahrajńczyków wyszły na ulice, by protestować przeciw imprezie, która – w ich opinii – niesłusznie promuje kraj, gdzie łamane są prawa człowieka. Demonstrujący nieśli transparenty, wznosili hasła antyrządowe i prodemokratyczne. Doszło do starć z policją. Ale niewiele z tych głosów zostało usłyszanych.

Działania władz Bahrajnu – sunnickiej monarchii króla Hamada ibn Isa al-Chalifa – nieraz spotykały się z międzynarodową krytyką. Nieraz też organizacje pozarządowe wzywały je do zaprzestania używania siły wobec swych obywateli i uwolnienia więźniów politycznych. Bez efektu. Rządzący chcą zachować władzę absolutną i nie zamierzają pozwolić, aby Bahrajńczycy (w większości szyici) mieli wpływ na kształt państwa.

Trudno też oczekiwać, że Zachód zaostrzy swą politykę wobec Bahrajnu. Emirat jest nie tylko ważnym eksporterem ropy i partnerem biznesowym, ale też strategicznym sojusznikiem USA w Zatoce Perskiej: w Bahrajnie stacjonuje amerykańska Piąta Flota.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2014