Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Pau we francuskich Pirenejach miejscowy sąd uznał za niewinnego lekarza, który pomógł w odejściu z tego świata siedmiorgu ciężko chorym – odłączając na własną rękę aparaturę podtrzymującą ich przy życiu i aplikując im duże dawki leków przeciwbólowych. Sąd uznał, że Nicolas Bonnemaison nie złamał zapisów ustawy z 2005 r., która reguluje kwestię tzw. pasywnej eutanazji: pozwala ona przerwać czynności podtrzymujące życie, lecz wymaga to zgody pacjenta lub, gdy to niemożliwe, jego najbliższych.
Z kolei Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zablokował – w trybie pilnym, w ciągu kilku godzin – wykonanie orzeczenia francuskiego Conseil d’Etat (odpowiednik polskiego NSA). W miniony wtorek Conseil d’Etat uznał, że można odłączyć aparaturę podtrzymującą przy życiu 38-letniego Vincenta Lamberta. Sześć lat temu został on ranny w wypadku i odtąd jest w śpiączce. O odłączenie aparatury wnioskowała żona Lamberta, zaś jego rodzice byli temu przeciwni; to oni zwrócili się do Strasburga. Kilka godzin później sędziowie ze Strasburga ogłosili, że przyjmują sprawę do rozpatrzenia i poprosili Conseil d’Etat, by zawiesił wykonanie swego orzeczenia.
„Sprawa Lamberta” stała się we Francji symbolem sporu o eutanazję – podobny problem dotyczy 1,7 tys. Francuzów, tak jak Lambert będących w śpiączce, oraz ich rodzin. W minionym tygodniu kilkuset działaczy chrześcijańskiej organizacji Alliance Vita protestowało w Paryżu przeciw „eutanazji ludzi ciężko chorych i starych”. „Potrzebujemy polityki solidarności z bezradnymi i chorymi” – mówili organizatorzy.