Flaszka za gaz

Zbudowali szubienice, a na nich powiesili maskotki, które Chevron rozdawał. Niech sobie Amerykanie nie myślą, że będą wiercić jak na swoim.

12.03.2012

Czyta się kilka minut

Wiesław Tryniecki, syn: – Mówili do mnie: „Jak pan będziesz cicho, to nie będziesz pan narzekał”.

Elżbieta Tryniecka, synowa: – Nikt się nie zastanowił, czy przez to ludziom jakaś krzywda nie będzie się działa.

Weronika Tryniecka, matka: – Oni się nas uczepili i koniec. Niemiec nie zniszczył Polski, to Ameryka zniszczy. To już w pismach stoi: że Polska z mapy zniknie.

Tomasz Rodź, sąsiad: – Niech no wójt powie, ile to oni niby obiecali dla gminy za ten cały gaz łupkowy.

Synowa: – Oj, wójt przez tych Amerykanów to już dobrze zabezpieczony.

Syn: – Coś to wszystko nie idzie mi w parze.

Matka: – To przecież nie jest tak, że zrobią dziurkę i tyle. My byśmy się tu wytruli. Nas by tu już nie było. Tu pustynia by się zrobiła.

Z pustego i Salomon...

Urząd Gminy Grabowiec (powiat zamojski). Wójt, Tadeusz Goździejewski, dziś zabiegany – do godziny drugiej musi odwiedzić kilka remiz strażackich. A tu jeszcze awaria instalacji elektrycznej. Tu już tak jest, że trzeba być wszystkim: elektrykiem, instalatorem, mechanikiem.

Gmina jest bogata? Wolne żarty. Ludzie żyją głównie z rolnictwa (rzepak, buraki cukrowe) i... z zasiłku z GOPS-u. Według wójta, wychodzi mniej więcej pół na pół. Choć gdyby wziąć kryterium dochodowości (351 złotych minimalnego dochodu na głowę), to pewnie większość rolników też by się kwalifikowała do pomocy. Ale to ludzie honorowi – duma nie pozwala wyciągnąć ręki po jałmużnę.

– Stąd i budżet gminy mizerny – dodaje Goździejewski. – Trochę ponad 10 milionów złotych na rok, w tej kwocie dochód gminy stanowi jakieś 20 procent.

Reszta to subwencje (największa pozycja w budżecie to subwencja oświatowa) oraz pieniądze na konieczne, doraźne inwestycje (np. zakup kruszywa na drogi, wymiana okien w remizach strażackich). Większe inwestycje gminne w tym roku? Dwa odcinki chodników – po 100 metrów każdy.

Inwestor pilnie poszukiwany.

– Chevron też?

– Każdy! Każdy! – akcentuje mocno wójt.

Wójt, jako inżynier mechanik (specjalność: maszyny oraz urządzenia wiertnicze i górnicze), stara się patrzeć na sprawę poszukiwań gazu łupkowego merytorycznie. – Wszystko jest do opanowania – przekonuje. – Ważne, żeby firmy, które to robią, miały odpowiednie procedury i odpowiedzialnych fachowców.

Chevron, amerykański koncern wydobywający od lat gaz łupkowy (głównie w USA, firma dostała koncesję na poszukiwanie złóż czarnego łupku w Polsce w 2007 r.), z pewnością ma jedno i drugie.

Sęk tylko w tym, że prócz wójta i garstki tych, którzy z Chevronem podpisali umowy o dzierżawę, nikt Amerykanów w Grabowcu nie chce.

Zła woda

Dom Trynieckich (Tryniecki to sołtys Rogowa – wsi należącej do gminy Grabowiec): kuchnia, dwa pokoje. Skromnie.

Na podwórzu: stary ciągnik, szopa, stodoła i kilka studni. – Jedna, druga, a tam przy garażu trzecia – wylicza Tryniecki, chodząc po placu.

I tłumaczy: – Wszystko przez te badania sejsmiczne (wykonywała je w 2010 i 2011 r. Geofizyka Toruń). Przed Wielkanocą żona przepierkę chciała zrobić i wzięła ze studni wodę. I zaraz woła do mnie: „Chodź tu szybko, coś zobaczysz!”. Ja patrzę: no smar, nie woda, normalnie maź. A tu święta za pasem!

Sąsiad, Tomasz Rodź: – Na pola wjechały olbrzymie samochody, na metr w błocie stały. Trzysta metrów za moją stodołą szli; jakieś płyty i kable na ziemi położyli. I jak włączyli to wszystko, to moja chałupa naraz cała się trzęsie i szklanki w kredensie dzwonią.

Mieszkańcy Rogowa (niektórzy), w pobliżu działek których były prowadzone badania, twierdzą, że spowodowały one szkody: popękane ściany, płytki w łazienkach. – Część szkód Geofizyka pokryła – opowiada Tryniecki – mniej więcej do jakiegoś tysiąca złotych. Powyżej tej kwoty już nie – śmieje się.

Co to wszystko ma wspólnego z Chevronem?

– Amerykanie byli zleceniodawcą badań – objaśnia wójt Tadeusz Goździejewski. I precyzuje: – To znaczy tych przeprowadzonych w 2011 r. Badania w roku poprzednim były robione w ramach rutynowych pomiarów sejsmicznych, na zlecenie Polskiej Akademii Nauk.

– A co mnie to obchodzi? – piekli się Tryniecki. – Wodę do dzisiaj mam zepsutą w studniach. Geofizyka wysłała do mnie po tym wszystkim studniarza – wykopał jedną nową studnię, drugą. A woda ciągle niedobra. Chce pan spróbować?

Próbuję. Smakuje normalnie.

– E, normalnie, zupełnie inny smak niż kiedyś – protestuje Tryniecki. – Badania nawet zrobiłem.

– I jakie były wyniki? Może pan pokazać?

– Gdzieś się zagubiły, nie pamiętam już.

Stanisław Jaślikowski, kierownik zamojskiego Sanepidu, potwierdza, że w 2011 r., po pojawieniu się w mediach informacji o zanieczyszczeniu wody w Rogowie, Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna dwukrotnie przeprowadziła badania wody z kilku studni w tej wsi. – Ich wyniki rzeczywiście potwierdziły podwyższony stan żelaza i manganu, a w jednym przypadku stwierdzono obecność bakterii coli – mówi Stanisław Jaślikowski. Jednak jego zdaniem trudno to wiązać z badaniami Geofizyki: – Podwyższony stan żelaza i manganu w wodzie na tych terenach to norma, a zanieczyszczenie mikrobiologiczne, wywoływane najczęściej przez ścieki, to w przypadku przydomowych, otwartych studni także zjawisko powszechne.

Część mieszkańców, ale po cichu, mówi, że woda zawsze była tu słabej jakości, błotna i mulista.

Banany i pomarańcze

Krótko po badaniach Geofizyki (w maju 2011 r.) w Rogowie pojawili się przedstawiciele Chevronu. Zrobili spotkanie: żeby ludziom się pokazać, przekonać do technologii.

Ale atmosfera już była zła. – Co się dziwić, przecież oni chcieli tu wejść gorzej niż Hitler – nie przebiera w słowach Tryniecki. – Z nikim się nie konsultowali w czasie tych badań. Weszli na pola – i tyle.

Gdy w Rogowie się nie udało – Amerykanie spróbowali we wsi Grabowiec. Na spotkaniach, opowiadają mieszkańcy, rozdawali koszyki z pomarańczami i bananami: niech ludzie podpiszą umowy o dzierżawę ziemi. – Ludzie koszyki wzięli, ale nikt niczego nie podpisał – śmieje się Tryniecki.

Tygryski na szubienicach

Na zakręcie stoi szubienica. Niewielka, jakby bardziej symboliczna – ale jednak. Na polu wielki transparent: „Truciciele – precz z naszej ziemi!”. Tuż za tablicą z nazwą miejscowości (Żurawlów) następna szubienica. – O, tam powiesiliśmy tygryski – mówi Marek Bernard, mieszkaniec wsi. Chevron rozdawał na spotkaniach takie maskotki, więc zrobiliśmy te szubienice i pozawieszaliśmy je na nich.

Opowiada: – Jak Amerykanów wygonili z Rogowa, to oni do nas przyszli, do Żurawlowa. Wtedy my do nich od razu z pismem: niech podpiszą oświadczenie, że wszystko jest nieszkodliwe, to się zgodzimy. Do dzisiaj żadnej odpowiedzi nie dostaliśmy.

Edyta Bernard, żona Marka: – Nie chcemy po prostu, żeby nam wiercili pod nosem.

Wiesław Gryn, mieszkaniec Żurawlowa (największe gospodarstwo w okolicy: 500 hektarów ziemi, nowoczesne metody upraw): – Ja generalnie nie jestem przeciwnikiem takich inwestycji, ale dlaczego chce się je robić na tak zabudowanym terenie?

Emil Jabłoński, sołtys Żurawlowa: – Decyzje w sprawie próbnego odwiertu zapadają za naszymi plecami. Nikt niczego z nami nie konsultuje.

Grażyna Bukowska, rzeczniczka Chevronu: – Nic nie dzieje się za plecami mieszkańców ani za plecami sołtysa Jabłońskiego.

Wiesław Gryn: – Jeszcze kwestia nowego prawa geologicznego i górniczego – przecież teraz będzie można nas wywłaszczać.

Czego się boimy

To prawda. W myśl nowej ustawy, obowiązującej od 1 stycznia 2012 r., wydobycie gazu łupkowego znalazło się w katalogu tzw. celów społecznych – zezwala tym samym na wywłaszczanie nieruchomości pod wydobycie między innymi gazu łupkowego.

Marek Bernard: – Czego się boimy najbardziej? Tego, że będzie hałas i że chemikalia do ziemi będą nam wpuszczać. No i że zużyją nam całą wodę.

Wiesław Tryniecki: – U nas w Rogowie to jeszcze mówili, jakie ciśnienie będzie potrzebne do wydobycia, ile wody: że podobno 11 000 litrów na minutę! W Żurawlowie już o tym nic nie mówią.

Wiesław Gryn: – Kto nam zaręczy, że ciśnienie nie pójdzie w górę? Czy woda z chemikaliami używana do szczelinowania nie zatruje wtedy wody w naszych studniach?

Co z wodą w studni Trynieckiego?

Dr Małgorzata Woźnicka, Państwowy Instytut Geologiczny (zaproszona przez wójta Goździejewskiego na styczniowe spotkanie do Żurawlowa): – Nie potwierdzono żadnego takiego incydentu; woda z chemikaliami używana w czasie szczelinowania hydraulicznego w procesie wydobywania gazu z łupków nie dostała się do wód gruntowych.

Wojna na słowa

Grażyna Bukowska: – Skład płynu szczelinującego jest za każdym razem nieco inny i za każdym razem jest podawany do wiadomości publicznej. Zawsze jednak składa się w 90 proc. z wody, 9,5 proc. stanowi piasek, a tylko 0,5 proc. dodatki chemiczne. To są substancje bezpieczne, z którymi spotykamy się na co dzień w kosmetykach, chemii gospodarczej czy wyrobach spożywczych, takie jak: chlorek sodu (sól stołowa), poliakrylamid (nawozy), glikol etylowy (domowe środki czystości), węglan potasu (mydła, płyny), guma guar (składnik lodów, pasty do zębów), kwas cytrynowy (dodatek do napojów) i izopropanol (antyperspiranty, farby do włosów).

Wiesław Gryn: – To wszystko pięknie brzmi, ale na styczniowym spotkaniu w Żurawlowie, pani Nina Różańska z Chevronu sama przyznała: „Razem będziemy się tego wszystkiego uczyć”. To przecież eksperyment na ludziach!

Marek Bernard: – Ta pani Różańska to w ogóle jest dobra. Najpierw przyjechała do Grabowca jako doradca wojewody lubelskiego i wtedy była raczej sceptyczna wobec łupków. A potem, na spotkaniu w styczniu, występowała już jako przedstawicielka Chevronu – i była za!

Nina Różańska: – Jako doradca wojewody nigdy nie wypowiadałam się przeciwko łupkom, a na styczniowym spotkaniu w Żurawlowie byłam nieoficjalnie – nie uczestniczyłam w niczym czynnie.

Grażyna Bukowska: – Na tym spotkaniu nikt z naszej firmy nie zabierał głosu. To spotkanie zostało zorganizowane z inicjatywy wójta Tadeusza Goździejewskiego i przy pełnej aprobacie sołtysa Emila Jabłońskiego, miało służyć wyjaśnieniu mieszkańcom Żurawlowa wszelkich kwestii związanych z poszukiwaniem i eksploatacją gazu ze skał łupkowych. Miało to być spotkanie z lokalną społecznością, a pojawili się na nim głównie goście z całej Polski, reprezentujący swoje poglądy, w obecności mediów. Postanowiliśmy w takiej atmosferze zrezygnować z tej rozmowy i opuściliśmy to spotkanie.

Edyta Bernard: – Gdyby nam tak chcieli nieba przychylić, to czemu wtedy uciekli?

Grażyna Bukowska: – Nie zrezygnowaliśmy z dialogu – przekazaliśmy mieszkańcom list od Johna Claussena, szefa firmy Chevron w Polsce, oraz zorganizowaliśmy punkt informacyjny w gminie Grabowiec.

Wiesław Tryniecki (ze śmiechem): – Tak, punkt istniał jeden dzień.

Tadeusz Goździejewski: – Tak to właśnie jest: organizuje się spotkanie, chce się, żeby informacja dotarła do ludzi, to od razu blokada. I wyzwiska: że nie bronię ludzi, że sprzedałem gminę, że jestem rzecznikiem Chevronu.

Marek Bernard: – Wójt? Jak on nas porządnie wk..., to końca kadencji na pewno nie doczeka.

Nie tylko tutaj

Strach przed łupkiem towarzyszy nie tylko mieszkańcom Grabowca.

Również na Pomorzu (w powiecie kartuskim) już na etapie badań sejsmicznych pojawiły się protesty – w miejscowościach Sulęczyno i Stężyca część mieszkańców i letników nie wpuściła przedstawicieli firmy geofizycznej na okoliczne pola (byli jednak i zwolennicy, którzy umożliwili geologom badania na swoich działkach; pośrednikami w sporze są władze samorządowe). Protesty miały miejsce także w Niestkowie, powiecie słupskim (gmina Ustka) – mieszkańcy sprzeciwiali się wierceniom badawczym. Obawy mieszkańców? Jak w Grabowcu: że ludzie zostaną wysiedleni, że eksploatacja gazu bezpowrotnie zniszczy środowisko, że to niesprawdzona technologia.

Wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa eksploatacji gazu łupkowego i jej skutków ma też Unia Europejska. Brukselskich oficjeli niepokoi przede wszystkim wpływ metody szczelinowania hydraulicznego na wody podziemne.

Janez Potočnik, unijny komisarz ds. środowiska (na łamach „Dziennika Bałtyckiego”): „Wiemy, że amerykańska agencja ochrony środowiska przeprowadza wiele analiz i badań. Jej opinie poznamy w latach 2012–2014. Komisja Europejska gromadzi informacje naukowe na ten temat po to, by wykorzystać je przy formułowaniu unijnych ram legislacyjnych, mających zapewnić bezpieczeństwo środowisku oraz mieszkańcom”.

Kilka państw europejskich wprowadziło moratorium na stosowanie technologii szczelinowania (m.in. Francja i Bułgaria). Obecnie każdy kraj jest odpowiedzialny za działalność poszukiwawczą, wydobywczą i produkcyjną w ramach swojej jurysdykcji i musi wziąć pod uwagę zasadę bezpieczeństwa przy podejmowaniu decyzji. Ważne jest, by aspekty ekologiczne były brane pod uwagę od samego początku, bo wtedy aspekty ekonomiczne są chronione najlepiej.

Widły w brzuchu

Dewastacja środowiska? Wójt Grabowca nie rozumie, w czym problem. Przecież tylko na etapie szczelinowania jest potrzebny dość znaczny teren (około 2 hektarów), który potem jest poddawany szybkiej rekultywacji (wedle Goździejewskiego trwa ona około dwóch miesięcy). A etap wydobycia? Wystarczy niewielki teren, droga dojazdowa, no i rurociąg przesyłowy.

Zanieczyszczenie powietrza? Tu też wójt nie widzi problemu. – A ci, którzy mają ogromne areały, to co? Jak się zaczynają opryski, to w całej okolicy okien się nie da otworzyć, bo całe to świństwo do domu wejdzie.

Co gmina może mieć z takiej inwestycji? Możliwości pracy dla mieszkańców na etapie odwiertów badawczych wójt nie przewiduje. No, może przy robotach przygotowawczych – ale to sprzęt będzie robił. Chyba że pojawi się kwestia łopaty – wtedy kilka osób może znajdzie robotę.

No więc są jakieś korzyści – czy ich nie ma? Wójt już mówił Chevronowi: chcecie do nas wejść, musicie zainwestować. W co? W drogi, w drogi i jeszcze raz – w drogi (faktycznie: gminne drogi w Grabowcu to kocie łby). A poza tym możecie jeszcze coś do szkół zakupić, na przykład komputery. Co na to ludzie z Chevronu? Na wszystko są otwarci.

Najważniejsza korzyść wedle wójta z ewentualnej eksploatacji gazu na terenie gminy to podatki: od urządzeń wiertniczych, od budynków, od rurociągów. No i jeszcze zysk z opłaty eksploatacyjnej.

Goździejewski: – Ale to wszystko dopiero na etapie wydobycia, bo na razie tylko sobie dywagujemy: przecież jeszcze nie wiemy, czy tego gazu u nas jest wystarczająco dużo, żeby wydobycie było opłacalne. A mieszkańcy nie pozwalają nawet tego sprawdzić...

– Nie dość na tym – dodaje. – Ci, którzy podpisali umowy dzierżawy z Chevronem (cztery rodziny w Żurawlowie), są przez większość traktowani jako zdrajcy i wrogowie. I są szykanowani. Łącznie ze mną: już mi grożono, że się któregoś dnia z widłami w brzuchu obudzę.

Edyta Bernard: – Że szykanujemy te osoby? No nie, choć muszę przyznać, czasami komuś się wymsknie. Co? No, że sprzedali wieś i nas zdradzili.

Marek Bernard: – Amerykanie wybierają sobie zawsze słaby punkt: najbiedniejszych, najbardziej zadłużonych gospodarzy, i ich przekonują do podpisania umowy. Do jednego gościa to nawet do Niemiec z papierami pojechali.

Jak nie wiadomo, o co chodzi...

– Z gazety? Z jakiej gazety?! Kto pana tu przysłał?!

Szczupły mężczyzna w gumiakach i starej marynarce biegnie przez plac, nastawiony naprawdę bojowo. Jakoś jednak udaje się go uspokoić: po chwili zaprasza nawet do domu (to niewielka chatka: kuchnia i jedna izba).

Krzysztof Makuch jest jednym z tych, którzy podpisali umowę z Chevronem.

Czy wydzierżawił ziemię Chevronowi? No, pewnie, że tak.

– Toć to, panie, jakby człowiek w totka trafił.

Nie powie, ile Amerykanie mu zapłacili, to jego sprawa. Czy jest szykanowany? No, to i owo to on już od ludzi usłyszał. Ale to wszystko jest ludzka zazdrość. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. On się z Chevronem elegancko dogadał i jest zadowolony.

– Ludzie z Chevrona przyjechali do pana z umową?

Nie, nie powie. Chociaż w sumie, co mu tam! Tak, byli z umową. To są naprawdę porządni ludzie: przywieźli nie tylko umowę, ale coś jeszcze.

– Co?

– No, flaszkę konkretną! 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2012