Dziadek Mróz

27.12.2021

Czyta się kilka minut

Oto – czytamy – W. Putin zażądał wycofania z Polski wojsk NATO, a opłacana przezeń prawdziwa Francuzka M. Le Pen w czasie objazdu Polski i tutejszych tzw. mediów wyłuszczyła, co to jest rosyjska strefa wpływów. Wyłuszczała oszczędnie, bo mówiła na razie o Ukrainie.

Nie bądźmy dziećmi, dodanie do tej wizji dwu sylab, czyli Pol-ski, to zaledwie dla p. M. Le Pen chwila namysłu i zapewne zaiskrzenia w reakcji na przelew z Moskwy. Nawiasem, gdy się człowiek rozejrzy i skupi, to dzisiejsza dyplomacja objazdowa, nie tylko u nas, polega na nieustających demonstracjach skrajnej indolencji w każdym sensie i groteskowym braku taktu. Nieprzyjemne wrażenie z tego jest i takie, że wszyscy, na całym świecie uczą się manier od naszych, M. Le Pen oczywiście też. Już dawno spostrzegliśmy, że minęły utwardzone wielosetletnią tradycją czasy, gdy nowości przybywały na Wschód z Zachodu. Nurt się odwrócił. Dziś jesteśmy globalnym eksporterem obyczajów. M. Le Pen, jeżdżąc po tutejszych tzw. mediach, bezwstydnie okazujących na co dzień brak dziennikarskiego warsztatu, a za to skrajne partyjniactwo i dumę z uzależnienia od władzy, była absolutnie zachwycona i zazdrosna. Chciałaby tak mieć u siebie i być może będzie miała.

No więc, oby za rok – panie dziejku – prezentów pod choinkę nie przyniósł nam Dziadek Mróz, czyli Died’ Moroz na tęgiej bańce, po wypiciu owego czegoś o nazwie sowietskoje igristoje. Tak być może, bo klimat i smak tego, co dobre, bardzo się zmienia. Wszyscy będą wtedy płakać, zanosić modły i będą szalenie zdziwieni, jak zawsze w Polsce, gdy nie trzeba się było dziwić, tylko myśleć. Oto myślenie jest czynnością, której chcielibyśmy z okazji Nowego Roku poświęcić słów zaledwie tyle, na ile w Polsce myślenie zasługuje, czyli niewiele.

Gdy słuchamy dziś ludzi nieograniczonej już niczym władzy, nie sposób pozbyć się uczucia, że wszystko, co owa władza proponuje, ma bardzo krótki termin spożycia. Wszystko ma być aktualne dziś, świeże i zdatne do powąchania najdalej do jutra. Świeże jak dla kogo, oczywiście. Jeśli idzie o myślenie, to nikt nie ma takich upodobań, więc nikt się nie wysila. Tymczasem, jak okiem sięgnąć, wszędzie trwają uruchomione bezmyślnymi uderzeniami w guziki reakcje chemiczne i fizyczne, poza jakąkolwiek kontrolą. Wśród ludzi władzy i tej władzy wielbicieli trwają niesłychane negocjacje z prawami przyrody chociażby. Mięciutkie negocjacje z wirusem (bo twarde mieliśmy przed wyborami) to najkomiczniejsza karta naszej historii od czasu kompromitującej na wieki polską rację stanu konsumpcji przez myszy (Mus musculus) kolegi Popiela z rodziną.

Najnowsze – popatrzmy – ustanowione właśnie przez rząd przepisy przebywania ludzi w pomieszczeniach zamkniętych, a więc wymieszanie w nich nosicieli, chorych i zdrowych, z jakimś procentowym rozkładem, wejdą, mamy nadzieję, do podręczników tego, co ostrożnie tu nazwiemy ostatecznym upadkiem rozumu w Polsce i dominacją wiary nad nauką. Zapamiętajmy sobie – bowiem nie wygrzebiemy się z tego przez wiele lat, a może i dziesięcioleci – że prawa przyrody, reakcje chemiczne i zjawiska fizyczne są w Polsce przełomu lat 2021/2022 nieaktualne. Można na pewno na wiele lat zamknąć uniwersytety, a zwłaszcza wydziały nauk przyrodniczych i ścisłych. Utrzymywanie ich nie ma żadnego sensu, skoro połowa społeczeństwa wierzy, że dwa dodać dwa to jest tyle, ile im akurat powie Mateusz Morawiecki.

Niechybnie kiedyś sytuacja się odwróci. Zapewne impuls do powołania na nowo katedr przyrody, fizyki czy chemii dadzą – jak zawsze tutaj – zasłużeni bimbrownicy. Jedyna od wieków – jak się wydaje – grupa zawodowa w Polsce odporna na przekonania będące pochodną wszelakich wierzeń. To ludzie stąpający twardo po ziemi, z charakterem, niedający się zwieść mirażom, wiedzący, czym jest i bakteria, i drożdże, słowem, wierzący w istnienie małych organizmów. Będą na nich czekać wymarłe uniwersytety i opustoszałe biblioteki. Oby tchnęli w nie nowe życie. Na zdrowie! ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2022