Dylemat księdza sukcesu

Jest znanym księdzem. Bezkompromisowy, erudyta. W pracy bywa opryskliwy i zdarza mu się rzucić coś niecenzuralnie. Kiedy jego przełożeni ukarali go suspensą, pojawiło się niedowierzanie i zwątpienie w to, co głosił.

26.11.2012

Czyta się kilka minut

O. Fabian Błaszkiewicz SJ prowadzi spotkanie pt. „Słońce Twojego sekretu” w hotelu Radisson BLU. Gdańsk, wrzesień 2012 r. / Fot. Monika Goldszmidt-Czarniak / Trojmiasto.pl
O. Fabian Błaszkiewicz SJ prowadzi spotkanie pt. „Słońce Twojego sekretu” w hotelu Radisson BLU. Gdańsk, wrzesień 2012 r. / Fot. Monika Goldszmidt-Czarniak / Trojmiasto.pl

Ty, stary, to jest wykład jakiegoś klechy! Ja mogę tu wejść, jak jestem ateistą? Nie chce mi się słuchać pitolenia o Jezusku i Maryjce – mówi student UJ. Razem z setką innych ludzi stoi przed aulą uczelni. Za chwilę będzie mówił do nich o. Fabian Błaszkiewicz.

NA KOLANA, PSIE!

W zasadzie nie wiadomo, dlaczego tu są. Jedni, bo wierzą w Kościół wojujący. „Jestem anarchistą, jestem bojówkarzem, bo chcę wykorzenić z mego serca wszelkie zło. Jestem antyglobalistą, bo się nie mogę zgodzić na to, żeby ktoś z tego świata zrobił jedno, wielkie piekło. (...) Nie mam w ręku miecza ani karabinu. Stoję nieuzbrojony pod murami Babilonu. Wzywam mocy Ducha, Duch przychodzi w ogniu, z murów zostają tylko gruzy Babilonu” – śpiewa ich guru w założonej przez siebie kapeli „Korzeń z Kraju Melchizedeka”.

Inni są, bo firma wysłała ich na szkolenie. Przypadkowo. Żeby odbębnić. Posłuchać i wyjść. Tak jak ten student, ateista, który nie wie, czy wchodzić, czy nie. Bo kto by chciał słuchać księdza?

Ojciec Fabian jest już na miejscu. Stoi przed mikrofonem. Barczysty facet. Krzepki. Niskiego wzrostu, ale nabity.

Ludzie zajmują miejsca. Neony dają po oczach. Zero kadzideł, tlących się świec i aniołów patrzących ze ścian. Typowy korporacyjny klimat jak ze zdjęcia Tomka Wiecha. Brakuje tylko talerza z bułką i niebieskiego kubka z kawą. „Przestańcie mówić słowa: Proszę i Dziękuję” – ksiądz podnosi głos. Nie ma na sobie sutanny. Zwykła kraciasta koszula rozpięta pod szyją. Gestykuluje. Macha rękami na lewo i prawo. Wypowiadając ważne słowa, unosi palec do góry. Co chwila dopowiada zdawkowe: „Okej?”. Żeby wiedzieć, że ludzie go rozumieją. Po kilku minutach chodzenia wkoło z mikrofonem w ręku, z jego czoła zaczyna lecieć pot. Wtedy nakręca się jeszcze bardziej.

„Czasem ludzie ze mną pracują i mówię do nich: przestań posługiwać się słowem »błagam«! Po prostu przestań to robić. I zauważ, dlaczego czujesz dyskomfort, że się przestałeś posługiwać tym słowem. A wtedy się tym zajmiemy. A i tak przychodzi chłop, półtora miesiąca minęło, i ten mówi: »błagam cię«. No to wtedy czasem mnie szlag trafia i mówię: »na kolana!«. A tam akurat jechał z nami prezes Pure Profit, odebrał właśnie telefon i tak mówi: no tak, jedziemy z ojcem Fabianem. I ja w tym czasie, nie wiedząc, że on tam z kimś gada: Na kolana, psie! A prezes mówi: no właśnie tak, to on”.

Sala wybucha śmiechem.

Na tych spotkaniach jest też poważnie. Wtedy gdy o. Fabian rozjaśnia obraz Boga i mówi, że chrześcijaństwo to nie jest cierpiętnictwo. Bywa zabawnie. Bywa groźnie. Tak czy inaczej, zawsze działa.

Po spotkaniu na Uniwersytecie Jagiellońskim wspomniany ateista podszedł do o. Fabiana i wprost zapytał: – Ej gościu, gdzie tu mogę najbliżej kupić Pismo Święte? To, co gadasz, jest niesamowite.

LEPSZY OD DEPPA

W internecie jest też nagranie ze spotkania Odnowy w Duchu Świętym. O. Fabian stoi przed gigantycznym pulpitem, na którym leży stos kartek. Rzecz dzieje się w Łodzi. O. Fabian jest w koloratce. Czarne spodnie i czarna koszula. Słucha go tysiące ludzi. Znów gestykuluje. Teraz wie, że mówi do ludzi, którzy są z Bogiem na „ty”. Nagranie na serwisie YouTube trwa godzinę i dziewiętnaście minut. Jak dobry film. Na youtube.com można oglądać na przykład „Piratów z Karaibów” z Deppem czy polski „Sztos”. Mają dużo wyświetleń. Ale konferencja o. Fabiana z Łodzi bije wszystkie na głowę. Blisko 20 tys. ludzi kliknęło na trójkącik pod okienkiem z filmem.

Każde z wypowiadanych przez niego słów jest doskonale akcentowane. Jakby wiedział, co ludzie chcą usłyszeć. „Nie ważne jest to, że sobie zapalicie świeczkę i będziecie się dobrze modlić. Nie to jest najważniejsze! Najważniejsze jest to, że jesteście ze sobą! Że jesteście razem. Bo w Piśmie Świętym jest napisane, że »gdzie dwóch się spotka, tam i Ja jestem«. Słowo Boże musi w was działać cały czas” – mówi.

Jak o. Fabian ma na sobie koloratkę, to mówi o Bogu. Ale nie mówi jak większość księży. Mówi językiem ulicy, językiem mediów. Mówi jak do kumpla. Kiedy jest w kraciastej koszuli, to motywuje, szkoli z charakteru. Czasem przemyca słowa o Bogu, o Jezusie, o chrześcijaństwie.

Jego fani są zafascynowani. Ich zdaniem ciężko znaleźć księdza podobnego do niego. Ci, którzy mają okazję słuchać jego kazań, szkoleń i konferencji, często przyznają, że lepszego księdza nigdy nie spotkali. „Nowatorsko, błyskotliwie, odważnie i życiowo odkrywa zapomniane wątki i pomaga być dumnym z wiary” – mówią. „Nawrócił mnie. Pokazuje Boga z moich marzeń. To, co mówi, czasem jest wstrząsające, ale zawsze trafia głęboko w serce” – opowiada mieszkaniec Nowego Sącza. Kiedy o. Fabian został wysłany przez prowincjała jezuitów z Nowego Sącza do Bytomia, mieszkańcy nie mogli się z tym pogodzić. – Podobno wysyłane były nawet listy do przełożonych, żeby jeszcze raz rozważyli tę decyzję. On tu był potrzebny! – opowiada spotkana przed kościołem Jezuitów w Nowym Sączu pani Maria.

O. Fabian zajmuje się nie tylko szkoleniami. Jest też wziętym rekolekcjonistą. Proboszczowie walczą, by właśnie w ich parafiach przemawiał Błaszkiewicz. – Bo jest kontrowersyjny, ale nigdy nie słyszałem, by mówił coś niezgodnego z nauką. Sam chciałbym mówić tak jak on – zdradza ksiądz Robert z parafii w diecezji radomskiej.

KSIĄDZ BIZNESMEN

Fabian Błaszkiewicz jest na placówce w Bytomiu od 2011 r. Zdarzało się, że w Nowym Sączu brakowało miejsca na jego Mszach o 9.30. Wszystkie kazania są dostępne w internecie. Żadne z nagrań nie przekracza 15 minut.

Od kilku lat Błaszkiewicz współpracuje z firmą Pure Profit. To agencja założona w Nowym Sączu przez członków wspólnoty Magis, którą zajmował się Błaszkiewicz, kiedy był tam na placówce. Firma zajmuje się szkoleniami, doradztwem personalnym i motywacją. Naturalnie pierwszym szkoleniowcem firmy został ojciec Błaszkiewicz. To on stał się twarzą firmy i jego szkolenia przyciągały zawsze najwięcej słuchaczy. Średnio 200 osób na jedno spotkanie. Każdego uczestnika szkolenie kosztuje 160-200 złotych.

O. Fabian wydawał w Pure e-booki, książki i płyty. Śledząc działania firmy, można odnieść wrażenie, że jedynym powodem jej założenia było stworzenie o. Fabianowi płaszczyzny do ewangelizowania. Jak sam zakonnik podkreśla w wywiadach, „nie ma niczego złego w tym, że z Dobrą Nowiną wychodzi się z kościołów”.

– Nie jest tak, że Pure to tylko ojciec Błaszkiewicz. Mamy kilku innych szkoleniowców. Ale oczywiście zawsze staramy się działać w duchu Ewangelii i Słowa Bożego – mówi Emilia Kulpa z Pure Profit. To dobry współpracownik. Mimo że nie ma zbyt wiele czasu, zawsze można z nim pogadać. Jak każdy ma też wady. Czasem zdarza mu się być opryskliwym. Kiedy się zdenerwuje, potrafi „rzucić mięsem”. Ciężko doprosić się go o terminowe wysłanie maila. A jego relacje ze współpracownikami są zazwyczaj czysto biznesowe.

Firma zarabia na nim duże pieniądze. Zdaniem jej przedstawicieli całym honorarium o. Błaszkiewicz zawsze dzielił się z zakonem jezuitów. – W końcu składał śluby ubóstwa i posłuszeństwa zakonowi. Zresztą nigdy nie myśleliśmy, że on ma z tym jakiś problem. Nie musi się też martwić o dach nad głową i o to, co ma jeść i pić – mówi Kulpa.

POCZĄTEK ZGORSZENIA

16 listopada portal fronda.pl opublikował list prowincjała zakonu jezutów: „O. Prowincjał Wojciech Ziółek SJ podjął dziś decyzję o zasuspendowaniu o. Fabiana Błaszkiewicza. Na mocy tej decyzji o. Fabian nie może sprawować żadnych czynności kapłańskich, nie może sprawować sakramentów, głosić kazań, prowadzić rekolekcji i konferencji. Decyzja ta powodowana jest długim czasem nielegalnego przebywania poza domem zakonnym, uporczywym unikaniem wszelkich kontaktów z przełożonymi oraz rosnącym zgorszeniem wiernych, którzy dowiadują się o jego nieregularnej sytuacji.

Gdyby ktokolwiek z osób duchownych lub świeckich zasięgał u Was informacji w jego sprawie, proszę informować ich o sytuacji o. Fabiana. Podjęte kroki mają na celu skłonienie o. Fabiana do nawrócenia i powrotu na drogę życia zakonnego, a także uniknięcia skandalu, który odbiłby się negatywnie na wiernych oraz wszystkich tych, którzy biorą udział w prowadzonych przez niego konferencjach”.

W sieci wybucha burza. Internauci niedowierzają. Pojawiają się pierwsze plotki. Na forum portalu fronda.pl internauci sugerują, że o. Fabian „zapomniał zapiąć rozporka”. Inni twierdzą, że „był łasy na kasę i nie dzielił się z zakonem”, jeszcze inni, że „stał się legendą za życia i za bardzo uwierzył w siebie”.

Czy przestał wierzyć w Boga? Dlaczego opuścił dom zakonny? Czy zależało mu na pieniądzach? Czy w sprawę zamieszana jest kobieta? Czy chodzi o to, co mówił na swoich konferencjach? Co to znaczy, że „rośnie zgorszenie wiernych”? Czy zakonnik nie był zadowolony z placówki, w której pracował?

Takie pytania zadawałem jezuitom, zwłaszcza prowincjałowi zakonu. Ten ostatni po długiej rozmowie zastrzegł jednak, że nie życzy sobie, by jego nazwisko pojawiło się w tekście. Nie chce też, by jego współbracia wypowiadali się w tej sprawie.

ŚWIECKI KSIĄDZ

Okazuje się, że o. Fabian nie wrócił na swoją placówkę z urlopu rozpoczętego we wrześniu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że przebywa w tej chwili w Krakowie.

– Byliśmy zaskoczeni tą decyzją. Spotkaliśmy się z prowincjałem. Czuliśmy, że to spotkanie z troską o człowieka, o nas i o dzieło, które razem z Fabianem tworzymy. Prowincjał zapewnił, że jego decyzja nie ma nic wspólnego z działalnością naszej firmy – mówią współpracownicy ojca Fabiana.

Ktoś na facebooku założył wydarzenie „wspólna modlitwa za o. Fabiana”. Inni nawołują, by wysyłać listy do prowincjała, by ten cofnął „niesłuszną decyzję”.

Mniejszy entuzjazm w bronieniu jezuity mają koledzy z zakonu. – Mieszka poza wspólnotą zakonną, nie podaje informacji, gdzie, i pobiera wynagrodzenie za kursy bez oddawania tych pieniędzy wspólnocie, do czego zobowiązuje go ślub ubóstwa. Na tym polega zgorszenie i konieczność nawrócenia, czyli życia ślubami zakonnymi – mówi kolega o. Fabiana z nowicjatu.

Inni zwracają uwagę, że zbyt mocno uwierzył w siebie. Ci, którzy znają go bliżej, twierdzą, że to nie pycha, tylko poczucie własnej wartości. – To jego kryzys. Jego problemy, które sam powinien rozwiązać – komentuje Emilia Kulpa.

BIERNY, MIERNY, ALE WIERNY

Księża, zwłaszcza ci wymykający się utartym schematom, nie mają prostego życia. Przed kilkoma miesiącami „TP” zaproponował czytelnikom cykl tekstów pod hasłem: „Najtrudniejszy zawód świata”. Duchowni pisali o niełatwym zawodzie księdza. W „Bohaterze na manowcach” ks. Damian Wąsek zwrócił uwagę, że wśród jego kolegów panuje przekonanie o wyjątkowości tego zawodu. „Niestety, wielu moich kolegów księży próbuje kreować się na wyjątkowych, wybranych i przeniesionych w inny wymiar, bardziej świętych, przeznaczonych do wyższych celów” – pisał. Taka postawa powoduje, że księdza ciężko strącić z piedestału. Prefekt Seminarium Duchownego w Radomiu ks. Paweł Gogacz mówi swoim klerykom, że sutanna nie powoduje iskrzenia. – Jak się kleryka dotknie, to nie zachodzą żadne związki fizyczne ani chemiczne. Pamiętajcie, że jesteście tacy sami jak inni wierzący – mówił.

Jest jednak druga strona medalu, o której rzadko się mówi. Ksiądz zawsze jest gdzieś pomiędzy. Zdaniem przyjaciół o. Fabiana, zakonnik zbyt daleko poszedł w kierunku życia świeckiego. Częściej widywany jest wśród świeckich przyjaciół. Stał się sprawnym przedsiębiorcą. To może zgubić księdza. Decydując się na wejście w struktury zakonne, trzeba liczyć się z tym, że czasem przełożeni będą mieli inną wizję ich kapłaństwa niż on sam.

Norma krajowa duszpasterzy nie wykracza poza popularną w seminariach formułkę: BMW, czyli bierny, mierny, ale wierny. Aktywiści w seminariach nie są mile widziani. Jednak o tym problemie mówi się niechętnie.

Niebezpieczeństwo aktywizmu wśród księży może polegać przede wszystkim na odejściu od struktur zakonnych i diecezjalnych. Wina nie leży tylko po stronie konkretnego księdza. Swoje robi również środowisko. Podobno w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej na pierwszy rok seminarium przyszedł chłopak z gigantycznym irokezem. Rektor go przyjął. Nawet nie stawiał warunków, prosił tylko, żeby rozczesywał irokeza na poranną modlitwę. Chłopak jednak „wymiękł”. Najpierw ściął się na zero. Presja ludzi, którzy byli w seminarium, nie dała mu spokoju. Klerycy-współbracia nie musieli nic mówić. Był nie dłużej niż dwa miesiące.

Księża popełniają błędy. Suspensa jest w takich sytuacjach ostatecznym, ale często skutecznym rozwiązaniem. Ks. Andrzej Draguła podkreśla, że najczęściej dotyczy spraw nie ideowych, lecz dyscyplinarnych. O. Wojciech Ziółek wierzy, że dzięki takiej decyzji o. Fabian nawróci się i dalej będzie zakonnikiem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2012