Dwadzieścia

Czy 20 procent głosów zdobytych przez Jarosława Gowina w wyborach na szefa PO to dużo, czy mało?

27.08.2013

Czyta się kilka minut

Temat jest, jak wiemy, obrabiany w kółko, także przez samego zainteresowanego. Oto znaleźli się nieliczni komentatorzy mówiący brutalnie, że ten wynik to klęska pretendenta, są ludzie wnioskujący z tej liczby, że to jego wiktoria, są i analitycy rozważni, tajemniczo mruczący, że 20 procent to jest jakiś znak. Tym od głoszenia wieści o znaku jest czego zazdrościć. Są to ludzie tak szalenie rozważni, że prawdopodobieństwo utracenia przez nich kiedykolwiek pracy należy w dzisiejszych ciężkich czasach określić na 20 procent właśnie.

Między nami i na dziś przyjmijmy, że 20 procent Gowina to jest wynik jednak słaby. Argumentem za takim sądzeniem jest arytmetyka: 80 procent głosów Tuska to cztery razy więcej niż dwadzieścia Gowina. Widać to wyraźnie na karteczce, na której sobie to rozrysowaliśmy. Owszem, zrozumienie, czy raczej pojęcie dysproporcji, patrząc na suche liczby, może nie być takie łatwe. Zwłaszcza że jest między analitykami gromada humanistów, którzy nie rachują z racji szacunku, jakim darzą humanistykę. Oto mamy dla nich zadanie na wyobraźnię.

Wyobraźmy sobie sytuację Jarosława Gowina w Platformie Obywatelskiej na przykładzie sportowym. Wynik 8 do 2 dla przeciwnika w dowolnej dziedzinie sportu to wynik przykry, ukazujący różnicę, która jest widomym znakiem klęski. I przy większych przegranych zwykliśmy się jednak w Polsce pocieszać, że owszem: goli wbili naszym dużo, ale my wybijaliśmy więcej rożnych. Takoż można podejść do sytuacji Gowina. Niewątpliwie podczas meczu wykopnął on znacznie więcej rożnych niż przeciwnik. Na stadionie kibicowali mu w tych rogalach pisowcy, wraz z rzewnymi rzeszami publicystów niepokornych, machających zachęcająco chorągiewkami. Obrońcy na rożne Gowina reagowali bardzo cynicznie, pewnie dlatego, że w polu karnym na dośrodkowania czekał tylko poseł Żalek, mocno użelowany na posła Hofmana. „Czekał” to jest dobre słowo. Użelowanie nie znaczy, że poseł Żalek stał się Hofmanem, który potrafi kopnąć mokrą piłę stopą nieobutą bądź uderzyć głową nieuzbrojoną, na co zawsze miło popatrzeć.

No więc poseł Żalek nie główkuje – powiedzmy to sobie raz i na zawsze. Rogalowy tego nie zauważył. Poseł Godson zaś, przytulak posła od rogali, nie wychodzi w ogóle do piłki. Nawet prostej, nieskaczącej i nieprędko lecącej. Poseł Godson w ogóle nie gra w nic, choć jest w składzie. On jest jakby gdzie indziej, na Marsie bytuje i tyle. Z taką ekipą każdy rożniak, namiastka kiwki, kosa nawet – jest psu na budę. Publika zaś rzęzi raczej, niż wzniośle ryczy. Tak to zobrazowawszy, widać, że mnogości rożnych nie da się uznać za sukces ani nawet za tzw. jaskółkę. Nie trzeba było organizować ogólnopolskich wyborów partyjnych, by się o tym przekonać. Wystarczyło urządzić mecz na Orliku: tuskowcy kontra gowinowcy. 8 do 2 – tak by się to właśnie skończyło. A te dwie budy wkopnąłby sobie sam Tusk, za pomocą kogoś bardzo wygimnastykowanego w samobójach.

Teraz ponoć poseł Gowin będzie z rożnego atakował prezydenturę Krakowa. Otóż to grodziszcze zaludnia plemię nieznoszące zmian, czego poseł Gowin może nie wiedzieć. Do każdej proponowanej zmiany podchodzi się tu z nieskrywaną nieufnością, takoż do młodzieży, do której w sensie krakowskim poseł Gowin przynależy. By w Krakowie odnieść sukces prezydencki, trzeba odrobinę zgrzybienia. Ba! Zgrzybienia pełną gębą i stopą. To stopień zgrzybienia, a nie projekty są tu miarą, wedle której reaguje tutejszy elektorat. Cokolwiek by jednak powiedzieć o legendarnych skłonnościach do obyczaju konserwatywnego, ciepła woda jest w Krakowie uznawana za dar, ważniejszy niż w innych regionach kraju. Ciepła woda jest jedną z niewielu rozrywek, rozwiewającą śmiertelną nudę tego miasta, tonącego w wilgotnych mgłach i ciemnościach pogańskiego zabobonu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2013