Duch tradycji

Nie można jej zainicjować. To ona sprawia, że uczeń, zafascynowany tym, co robi jego nauczyciel, zaczyna zachowywać się tak jak on.

30.01.2012

Czyta się kilka minut

A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: Wykonało się! I skłoniwszy głowę oddał ducha” (...Et inclinato capite tradidit spiritum) – tak brzmi werset Ewangelii św. Jana (19, 30), opisujący chwilę śmierci Zbawiciela. Wydawałoby się, że te słowa mówią nam tylko o umieraniu. Jest w nich jednak głębia ukrytych treści.

Ewangelista, chcąc przekazać istotny sens „oddawania ducha” przez Jezusa, świadomie sięgnął po rzadko używany w Piśmie Świętym termin tradidit (w greckim pierwowzorze paredoken to pneuma). Oznacza ono przekazywanie. Umierający na krzyżu Chrystus nie tyle „wyzionął ducha”, jak tłumaczy stosowny fragment Biblia Tysiąclecia, ile „przekazał” go ludziom. Sekret ten ujawni swój sens pięćdziesiąt dwa dni później w Wieczerniku.

Od łacińskiego słowa tradere pochodzi też „tradycja”. Jakkolwiek nie definiowalibyśmy tradycji, zawsze odnosi się ona do długo trwającego przekazu wartości, które odmieniają człowieka, czyniąc lepszym.

Tradycji nie można nikomu narzucić ani też sztucznie jej zainicjować. Ona pojawia się sama, „kiedy chce”. U jej źródeł leży pierwotny, bezinteresowny zachwyt człowieka tym, co piękne. I co trwa dłużej niż życie jednego pokolenia. Bo zachwycamy się nie tylko dla siebie samych. Duch tradycji wyzwala w nas chęć przekazywania naszych najlepszych umiejętności tym, których kochamy: naszym dzieciom i naszym uczniom.

Tym właśnie różni się ulotna w definiowaniu tradycja od pojęcia szkoły, zawsze w mniejszym lub większym stopniu opierającego się na zasadach rygoru i naśladownictwa. Tymczasem to, co nas urzeka w pojęciu tradycji, wcale nie polega na zwykłej, biernej w istocie kontynuacji. Tradycja jest raczej „łańcuchem przemiany”, przedziwną i rzadką umiejętnością, która sprawia, że uczeń, zafascynowany tym, co robi jego nauczyciel (a może też trochę zafascynowany nim samym), zaczyna zachowywać się tak samo jak on. Pozostając sobą, nie udając kogoś innego, zdolny jest tworzyć dzieła, jakie tworzył jego mistrz.

Psychologia zna pojęcie imprintingu: to technika polegająca na długotrwałym, głębokim oddziaływaniu na zmysły zwierzęcia, tak by z czasem, trwającym kilka pokoleń, zmieniło ono swoje zachowanie – na przykład tracąc instynktowny lęk wobec człowieka. Oddziaływanie tradycji jest właśnie takim „imprintingiem”, tyle że jego odbiorcami są ludzie, tak jak zwierzęta obdarzeni zmysłami. To, czym się zachwycamy, zapada w głębi naszej podświadomości. Tradycji nie zrozumiemy, nie mając do niej serca. Jej nie można się nauczyć tylko głową, ani też świadomą siłą własnej woli.

Chrześcijaństwo „imprintuje” z pokolenia na pokolenie prawo miłości, zapoczątkowane miłością i podziwem apostołów dla swojego Mistrza. Tak właśnie, w największym skrócie, można nazwać Tradycję w rozumieniu Kościoła (pisaną dużą literą). Chrześcijańska tradycja jest więc w gruncie rzeczy tym samym, czym tradycja w ogóle. Jeżeli uznajemy nasze chrześcijaństwo za bezwzględną prawdę, a nie tylko za kulturową konwencję, powinniśmy też uznać, że zgadza się ono z uniwersalnymi prawami przyrody oraz uniwersalnymi zasadami kierującymi ludzką psychiką. A raczej: że uniwersalne zasady, panujące w przyrodzie i w ludzkiej psychice, są odbiciem jednej prawdy, która „nie jest z tego świata”. Różnice są tylko w używanym przez nas języku – my, chrześcijanie, fenomen, który porusza wszystko we wszechświecie, nazywamy Duchem Świętym.

Ułomność ludzkiej natury sprawia, że przekazany płomień nie płonie wiecznie z tą samą siłą. Tradycje gasną, wypalają się – również i pod tym względem chrześcijaństwo nie różni się od innych, niechrześcijańskich lub niereligijnych tradycji. Nie oszukujmy się: dla większości z nas liturgia jest w rzeczy samej martwym rytuałem, niezdolnym do tego, by trwale nas przemienić w poczuciu zachwytu. Dzieje się tak, bo pobłądziliśmy, nie rozumiemy znaków pokazujących drogę, a co ważniejsze – brak nam miłości, która jest chęcią przekazywania. A bez tego „imprinting” nie zadziała.

To niby skąd mamy wziąć tę miłość – zapytałby ktoś – skoro jej dawcą jest, jak wierzymy, sam Duch Święty? Jeśli nie czujemy Go w naszych obrzędach, nie wywołamy Go przecież mocą własnej woli. Skoro On, jak widać, nie chce natchnąć nas „tradycją”, koło niemożności się zamyka. Zamiast upijania się Duchem, pozostaje nam kosztowanie octu.

Jednak Kościół ma i na to lekarstwo. Wróćmy do Janowego opisu śmierci na krzyżu. Zwrot „oddał ducha” ma jeszcze jedno ukryte znaczenie. „Oddał” może też znaczyć „sam się pozbawił”. Słowa „Boże mój, czemuś mnie opuścił” są aż nadto wymownym świadectwem przerażającej próby, na którą dobrowolnie wystawił się Jezus. W tej godzinie ciemności Bóg, który ogołocił swoją świadomość do wymiaru świadomości cierpiącego i przerażonego człowieka, okazał jednak swoje posłuszeństwo Ojcu. Był to także dar złożony nam, Jego umiłowanym uczniom.

Tradycja, poza zachwytem, który przecież nie zawsze umiemy w sobie wzbudzić, pozostawia nam też ordo – porządek obrzędu i ład, którym kieruje się wspólnota. Wielu mistrzów dawnych tradycji muzyki, malarstwa czy rzeźby odeszło, zabierając ze sobą do grobu recepty swojej techniki. Chrześcijańska tradycja liturgiczna ma tę przewagę, że chociaż i nasi mistrzowie odeszli, wystarczy nam sięgnąć do źródła, czyli do pism – tam jest wszystko, co trzeba. Nie musimy biernie czekać na natchnienie Ducha Świętego. Mądrze czerpiąc z głębi Słowa Bożego, wołajmy Go, aby przyszedł. Parakletos z Ewangelii świętego Jana, bardziej niż „Pocieszyciel”, znaczy „Przywołany na pomoc”. A tym wołaniem jest nic innego jak rzetelnie sprawowana liturgia.

Całość cyklu czytaj na tygodnik.com.pl/liturgia

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2012