DRUGI DZIENNIK PILCHA

Cóż to za gusło, żeby – jak się pisze – nie czytać? Malarz, gdy maluje, obrazów nie ogląda?...

30.07.2012

Czyta się kilka minut

 / rys. Andrzej Dudziński
/ rys. Andrzej Dudziński

...Rzeźbiarz rzeźb unika, a jak jaki pomnik w dali spostrzeże – śmiertelnie przerażony, iż artyzm jego wtórnością skażony zostanie – w przeciwną stronę spiernicza, aż się kurzy?

18 lipca | Na szczęście nie straciłem zapału do literatury, na szczęście nie zapomniałem (zanik, widać, idzie inną drogą) zasad rzemiosła. Jedna z najryzykowniejszych i zarazem najtrudniej obalalnych brzmi: żeby napisać dobry wiersz, trzeba przeczytać dobry wiersz. Reguła – ma się rozumieć – tyczy wszystkich gatunków literackich. Żeby napisać dobrą powieść, opowiadanie czy inny sonet, trzeba takie rzeczy czytać, czytać i jeszcze raz czytać.

Napisałem odruchowo, iż jest to „jedna z najryzykowniejszych” zasad – wycofuję się z tego szczytowania. Ryzyko w tym – jak i w licznych innych przypadkach – tyczy wyłącznie grafomanów. „W czasie pisania niczego nie czytam, pragnę zachować całkowitą niezależność, absolutną wierność sobie, niczego nie czytam, albowiem za wszelką cenę pragnę uniknąć czyjegokolwiek wpływu” – wyznaje jeden z drugim nieborak i nie zauważa, jak samobójcze jest to wyznanie. Przecież „czyjś wpływ” – oby jak najwyrazistszy – przeważnie jest jedyną szansą nieszczęśnika, na ogół tylko to, co zapożyczone, albo wręcz tylko to, co odpisane, miewa w jego tekście jakąś wartość.

Poza wszystkim, cóż to za (to prawda: nienowe) gusło, żeby – jak się pisze – nie czytać? Malarz, gdy maluje, obrazów nie ogląda? Nie widzi? Pejzażysta z zamkniętymi oczami po świecie łazi? Rzeźbiarz rzeźb unika, a jak jaki pomnik w dali spostrzeże – śmiertelnie przerażony, iż artyzm jego wtórnością skażony zostanie – w przeciwną stronę spiernicza, aż się kurzy? Kompozytor, gdy komponuje, muzyki nie słucha? Nie słyszy?

Wsłuchiwać się tylko w swój głos wewnętrzny? Wpatrywać w takiż obraz? Po pierwsze – niewykonalne, po drugie – ryzykowne. Co zrobić, jak ani nic nie słychać, ani nic nie widać? Co zrobić, jak „wnutriennego” głosu, obrazu (czego tam jeszcze) definitywnie brak? Jak to, co robić? Wiadomo co! Ulec wpływowi. Mało powiedziane: szukać wpływu. Czytać. Dużo czytać.

Nie ma takiej okoliczności, w której czytanie by szkodziło, a już przy pisaniu? Otóż przy pisaniu czytać należy jak najwięcej – utalentowanemu nie zaszkodzi, grafomana nie wyleczy. Literatura, która czerpie z literatury – może w tym być pozór jałowizny. Tylko „może” i tylko „pozór”, albowiem – z całą pewnością – literatura obchodząca się bez literatury skazana jest na klęskę.

19 lipca | Żeby napisać dobry wiersz o paleniu, trzeba przeczytać dobry wiersz o paleniu – powiedzieć łatwo, skąd ja wiersz, nie wiersz, cokolwiek, jakikolwiek utwór, wyimek, cytat o paleniu wezmę? Jakikolwiek, ale jednak minimalnie inspirujący? Dawniej głowa rozmaitymi przytoczeniami nabita – choć czy na ten akurat temat, pewien nie jestem – dziś, nie tylko „w tym temacie”, pusta. Przecież nie pojadę wielkim, ale do cna zgranym fragmentem „Czarodziejskiej góry”? Ileż razy można! Sam już nie mogę! Nieraz mi się zdaje: niech no jeszcze raz usłyszę tego nudziarza Castorpa; niech no jeszcze raz usłyszę, jak z charakterystyczną dla siebie, graniczącą z matołectwem naiwnością mędrkuje o walorach cygar Maria Mancini, niech no jeszcze jedną, drugą, trzecią perorę ten za młodu spierniczały gaduła wygłosi – ostatnie jego słowo to będzie!

Koniec! Koniec z „Der Zauberberg”, koniec z Davos, koniec z Castorpem, koniec z cygarami! Poza wszystkim: palenie to palenie, ale palenie cygar i palenie papierosów to są dwa światy, a nawet dwa kosmosy.

Kto przeto o papierosach, o rzucaniu palenia pisał? W ogóle, kto kiedy na ten temat pisał? Przy czym należy podkreślić, iż stanowczo nie idzie o jakiegoś nieszczęśnika! O poważnego pisarza idzie. Był taki? Był. Pisał? Pisał. Kto? Wiadomo kto: Italo Svevo. Ten Svevo? Ten. Ten z Triestu? Ten. Ten, któremu lekcji angielskiego udzielał James Joyce? Ten (Joyce też ten). Ten Svevo, o którego obecność upominał się „svevo” czasu Tomasz Burek? Ten. Ten Svevo, który napisał książkę pt. „Starość”, której bohater ma 35 lat? Ten sam, ale co to ma do...? Nic. Dziękuję bardzo.

20 lipca | „Dziś, dnia drugiego lutego 1886 roku przerzucam się ze studiów prawniczych na chemiczne. Ostatni papieros!

Był to bardzo ważny ostatni papieros. Pamiętam, ile towarzyszyło mu nadziei. Byłem wówczas na bakier z prawem kanonicznym, które wydawało mi się dalekie od życia, i rwałem się do nauki, która jest życiem samym, chociaż zamkniętym w retorcie. Ten ostatni papieros oznaczał właśnie pragnienie aktywności (także i rąk) oraz pogodnej trzeźwej i poważnej pracy myśli.

By uciec przed łańcuchem związków węgla, w który nie wierzyłem, przerzuciłem się na powrót na prawo. Niestety był to błąd, i on także został zaznaczony ostatnim papierosem, którego datę znajduję zapisaną na książce. Ten również był ważny: znowu wracałem do zawiłych formułek prawniczych, pełen jak najlepszych zamiarów, przerywając wreszcie łańcuchy związków węgla. Okazało się, że nie mam zdolności do chemii także z powodu braku jakiejkolwiek sprawności w rękach. Jakże mogłem ją mieć, skoro paliłem niczym Turek?

Teraz, gdy tak siebie analizuję, nasuwa mi się pewna wątpliwość: może dlatego rozsmakowałem się w papierosach, by móc zrzucać na nie winę za moją życiową nieudolność? Kto wie, czy gdybym przestał palić, stałbym się – tak jak tego oczekiwałem – ideałem silnego człowieka? Może ta właśnie niepewność przykuła mnie do mego nałogu, bo bardzo wygodnie jest żyć, uważając się za skrytego geniusza. Wysuwam tę hipotezę, by usprawiedliwić moją młodzieńczą słabość, lecz robię to bez pełnego przekonania. Teraz jestem stary i nikt niczego ode mnie nie wymaga, a jednak wciąż przechodzę od papierosa do postanowienia i od postanowienia do papierosa. Czyżbym, jak ten stary higienista opisany przez Goldoniego, chciał umrzeć zdrowy, po przechorowaniu całego życia?

Niegdyś, gdy jako student zmieniałem mieszkanie, musiałem kazać wytapetować na swój koszt ściany pokoju, bo zapisałem je całe datami. Prawdopodobnie wyprowadziłem się z tego pokoju właśnie dlatego, że stał się cmentarzyskiem moich dobrych postanowień i nie wierzyłem już, bym na tym samym miejscu mógł powziąć inne.

Myślę, że papieros ma smak bardziej intensywny, kiedy jest ostatni. Inne także mają swój specjalny smak, ale mniej intensywny. Aromat ostatniego podsyca uczucie zwycięstwa nad sobą i nadzieję na zdrowie i siłę w najbliższej przyszłości. Znaczenie innych polega na tym, że zapalając je, manifestuje się swoją wolność, a odzyskanie sił i zdrowia nadal pozostaje aktualne, tylko przesuwa się je na później.

Daty na ścianach mojego pokoju były wypisane najrozmaitszymi kolorami, a także wymalowane olejną farbą. Postanowienie, odnowione w naiwnej wierze, znajdowało odpowiedni wyraz w sile koloru, przy którym miała zblednąć barwa poprzedniego postanowienia. Wyróżniałem te daty, które miały harmonijny układ cyfr. Pamiętam pewną datę z ubiegłego wieku, która, jak mi się zdawało, powinna była opieczętować na zawsze trumnę, gdzie spocząć miał mój nałóg: dziewiąty dzień dziewiątego miesiąca 1899 roku. Znamienne, prawda? Nowy wiek przyniósł mi inne daty, brzmiące jak muzyka: pierwszy dzień pierwszego miesiąca 1901 roku. Dziś jeszcze wydaje mi się, że gdyby ta data mogła się powtórzyć, potrafiłbym zacząć nowe życie. Lecz w kalendarzu nie brak dat i przy odrobinie wyobraźni każda z nich nadawałaby się na powzięcie dobrego postanowienia. Przypominam sobie następującą, która dla mnie miała coś z kategorycznego imperatywu: trzeci dzień szóstego miesiąca 1912 roku godzina 24. Brzmi to, jakby każda cyfra podwajała stawkę. Rok 1913 dostarczył mi momentu wahania: brakowało trzynastego miesiąca, który można by dopasować do dwóch ostatnich cyfr roku. Lecz nie należy sądzić, że potrzeba aż tylu zbieżności w jednej dacie, by podkreślić wagę ostatniego papierosa. Wiele dat, które znajduję zapisane na książkach lub ulubionych obrazach, wyróżnia się, przeciwnie, chaotycznością cyfr. Na przykład: trzeci dzień drugiego miesiąca 1905 roku godzina szósta. Data ta ma jednak swój rytm, gdy się nad nią zastanowić, bowiem każda poszczególna cyfra wydaje się zaprzeczeniem poprzedniej. Wiele wydarzeń, a niemal wszystkie od śmierci Piusa IX do urodzin mego syna wydały mi się godnymi uczczenia tym niezmiennym żelaznym postanowieniem. Toteż wszyscy w rodzinie podziwiają moją pamięć do rocznic radosnych i smutnych, i uważają mnie za bardzo serdecznego człowieka.

Dla ratowania pozorów próbowałem podejść filozoficznie do choroby ostatniego papierosa. Mówi się, przybierając piękną postawę: Już nigdy! Ale co się dzieje z ową postawą, w wypadku gdy dotrzymuje się przyrzeczenia? Można ją odzyskać tylko wówczas, gdy trzeba je ponowić. A poza tym, dla mnie czas nie jest czymś niepojętym, co nie zatrzymuje się nigdy. Do mnie, tylko do mnie powraca”.

Italo Svevo, „Zeno Cosini”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, dramaturg, scenarzysta, felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie pracował do 1999 r. Laureat Nagrody Literackiej Nike oraz Nagrody Fundacji im. Kościelskich. Autor przeszło dwudziestu książek, m.in. „Bezpowrotnie utracona leworęczność” (1998), „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2012