Domki z kart

Choć od przejścia tajfunu „Haiyan” minęło kilkanaście dni, w wielu rejonach Filipin ludzie nadal czekają na pomoc.

   Czyta się kilka minut

Krajobraz po tajfunie: miasto Lemery na wyspie Panay; 11 listopada 2013 r. / Fot. Konrad Knapik
Krajobraz po tajfunie: miasto Lemery na wyspie Panay; 11 listopada 2013 r. / Fot. Konrad Knapik

Podobno był to najsilniejszy tajfun na lądzie w całej historii pomiarów meteorologicznych. Narodził się 2 listopada 2013 r. na południowy wschód od wyspy Pohnpei, należącej do Mikronezji. Potem przemieszczał się na zachód, rosnąc w siłę. W piątek, 8 listopada, przeszedł przez środkową część Filipin.

– Wielu Filipińczyków zbagatelizowało zagrożenie, bo co roku wyspy atakuje ponad 20 tajfunów i część z nich jest niegroźna – mówi Konrad Knapik. Polak rodem z Częstochowy, z zawodu informatyk, od niedawna mieszka wraz z filipińską żoną w Iloilo na wyspie Panay.

Tymczasem wiatr osiągał prędkość do 275 km/h, fale sięgały 15 metrów. W prowincji Leyte, w środkowym rejonie kraju, według wstępnych szacunków mogło zginąć 10 tys. ludzi. W znacznym stopniu zniszczone zostało miasto Tacloban. Na wyspie Samar tajfun zabił co najmniej trzystu ludzi; podobnie w mieście Basey. Wiele tysięcy nadal jest zaginionych. Niektóre miejscowości zniknęły z powierzchni ziemi.


LEMERY NIE OCALAŁO

Każdy, kto zna choć trochę Filipiny, wie, że wyspiarze budują tam domy nietrwałe, słabe. Wystarczy trochę blachy falistej, dykty, liści palmowych. Wynika to z biedy. To jeden z większych problemów w kraju, gdzie – zwłaszcza w rejonach zniszczonych teraz przez tajfun – aż 40 proc. mieszkańców żyje za mniej niż dwa dolary dziennie. Także dlatego skala zniszczeń jest tak duża.

„Haiyan” powalał wsie i miasteczka jak ­domki z kart. Ogromne fale wciągały ludzi do oceanu niczym muszle z plaży. Wprawdzie władze ostrzegały, namawiały do schronienia się na wzgórzach lub dachach solidnych budynków, ale ludzie nie słuchali. Bali się zostawić domy na pastwę żywiołu i złodziei.

– W Iloilo, gdzie mieszkamy, nie było tak źle – wspomina tydzień po tajfunie 33-letni Konrad Knapik. – Wiatr wiał mocno, deszcz padał pod kątem ponad 45 stopni, ale w naszym sąsiedztwie na szczęście nie doszło do zniszczeń. Za to przez piekło przeszła rodzinna miejscowość mojej żony: miasto Lemery, na północy wyspy Panay.

Konrad z żoną Charlene mieszkają na tej samej wyspie, ale na jej południu. – Oko tajfunu najpierw przeszło m.in. przez wyspę Leyte, aby później otrzeć się o północ Panay i turystyczne Boracay, gdzie są plaże uważane za najpiękniejsze na świecie – mówi Knapik. – Zniszczyło szereg miejscowości, w tym Lemery. Rodzice Charlene zostali bez domu. Choć byli spakowani i wydawało im się, że są przygotowani, to gdy dach zaczął się walić, a ściany ruszać, uciekli tak jak stali.

– Teściowie najpierw nie chcieli opuszczać dobytku, ale synowie siłą wyciągnęli ich z domu – relacjonuje Knapik. – Drzewa na podwórku były już poprzewracane. Inne domy w okolicy też były już zniszczone. Stał tylko jeden. Instynktownie ruszyli w jego kierunku. Wiatr był tak silny, że nie byli w stanie iść, posuwali się na kolanach. Tak dotarli na miejsce, gdzie, jak się okazało, schronienia szukały też inne rodziny z okolicy.


TRZY PUSZKI SARDYNEK

– Gdy było po wszystkim, teściowie zaczęli zbierać to, co zostało z ich domu – kontynuuje Knapik. – Zbudowali prowizoryczny namiot ze szmat, w nim „mieszkają”. W takiej sytuacji jest większość rodzin. Na początku nie mieli żywności, jedli owoce z drzew. Potem dostałem informację, że przyszła pomoc: każda rodzina dostaje po trzy puszki sardynek, dwie paczki makaronu i pięć kilo ryżu. Nadal brakuje wody pitnej.

Knapik nie wie, kiedy pomoc rządu dotrze do ludzi, ale zapewne nie będzie wystarczająca. Prawdopodobnie pozostanie oczekiwać na pomoc prywatnych darczyńców i organizacji pozarządowych. Miejscowy kościół – większość Filipińczyków to katolicy – też został ziszczony. Jedyny lekarz w Lemery przyjmuje na boisku do koszykówki, bo szpitalik został zmieciony. Jednak mieszkańcy pomagają sobie jak mogą, dzielą się jedzeniem. Pokładają wiarę w członkach rodzin, pracujących po całym świecie – że ci się zlitują i przyślą trochę pieniędzy. Na wyspie mówi się, że także papież Franciszek osobiście posłał pieniądze.

Dziś wydaje się, że międzynarodowa pomoc trafi najpewniej do miast, a potem – jeśli w ogóle – na prowincję. Drogi są bowiem zniszczone, brakuje też benzyny. Dochodzi do aktów bandytyzmu, okradania magazynów z pomocą humanitarną.

Pomoc koordynuje ONZ, dostarcza ją też World Food Programme, Czerwony Krzyż i wiele innych organizacji. Stany Zjednoczone – historycznie i politycznie związane z Filipinami – udzieliły wsparcia finansowego i wysłały w ten rejon okręty wojenne – wśród nich lotniskowiec „George Washington”, który służy jako lądowisko dla helikopterów z pomocą. Brytyjski premier poinformował, że też wysyła lotniskowiec „Illustrious”.


***

Na nadejście „Haiyan” przygotowywano się też w innych krajach Azji.

Jest niedziela, 10 listopada. Niemiec Paul krąży nerwowo po podwórku w wietnamskim miasteczku Mui Ne. Wraz z Luan, swą wietnamską żoną, prowadzą hotelik. Dzień wcześniej dotarły do nas dramatyczne wieści z Filipin. Teraz tajfun kieruje się na nas. Choć ludzie wierzą, że filipińskie wyspy zatrzymały jego impet.

Potem wietnamska telewizja poinformuje, że zmienił się też kierunek tajfunu: nadchodzi na północ Wietnamu, w okolice Hanoi. Mimo to jedyna ulica w nadmorskim Mui Ne o zmroku robi się pusta. Paniki nie ma, ale ludzie siedzą w domach. Zamknięto szkoły, rybacy mają zakaz wypływania w morze. Na północy trwa ewakuacja 600 tys. ludzi do schronów.

Ale w krytyczną noc panuje spokój, wręcz niezwykła cisza. Mieliśmy szczęście.

W przeciwieństwie do Filipin.  


O sytuacji na Filipinach pisze na swym blogu Konrad Knapik: www.konradknapik.com

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2013