District i Circle

02.09.2013

Czyta się kilka minut

Dźwięk blaszanego fletu wił się gdzieś z podziemi
W górę po korytarzu, który mnie wiódł w dół,
Ku miejscu, gdzie, wiedziałem, zawsze go zastanę –
Mojego obserwatora na tle kafli; przed nim
Czapka. Palce zadarte, spojrzenie skupione
Na mnie. Nie umknę mu już, choć on nie oskarża,
A przynajmniej na razie: kiedyś obaj sami
Zobaczymy, jak będzie.
Melodia faluje,
Ja obracam w kieszeni gorącą monetę,
Trzymaną w pogotowiu, jednak spuszczam wzrok:
Tu przedmiotem wymiany jest wszak rozpoznanie.
Otrzymuję przepustkę, chowam pieniądz, kiwam
Głową i on też kiwa, nadal na mnie patrząc.
Czujni, na posterunkach wzdłuż sennego szańca
Ruchomych schodów, sunąc w górę albo w dół,
W monotonnym rytmie mechanicznych drgań
Byliśmy uwożeni w pozycji na baczność.
Gdzie indziej, gdzieś pod spodem, maszyna warczała,
Tłukła się, przyspieszała, wchodziła w rytm, cichła.
Połyskiwały białe kafle. W korytarzach
Przewianych przeciągami tęskniłem za światłem
Wszechobecnego dnia, od dawna ukrytego,
Parków, gdzie w porze lunchu w słońcu ludzie leżą
Na ściętej trawie grzanej ciepłem własnych ciał,
Scena powstania z martwych: na parę chwil zanim
Nastąpi zmartwychwstanie, codzienni bywalcy
Swych ogrodów rozkoszy, zdumionego lata.
O poziom niżej na peronie zbity tłum.
Wszedłem na powrót w bezpieczeństwo liczby mnogiej,
W ciżbę na wpół rozpierzchłą, a na wpół splątaną,
Jak sznur ludzkich korali, gdzie nowo przybyli
Pchają się, lawirując pod sklepieniem, aby
Zająć miejsca startowe, pierwsi stać przy drzwiach,
Jeszcze głośni ulicą, zaraz cichną w stadzie...
Zdradziłem czy nie zdradziłem, siebie albo jego?
Zawsze jest dla mnie nowy i zawsze znajomy
Ten pozbawiony skruchy, choć skruszony zwrot,
Kiedy czekam, z radością witam pierwsze drżenia,
Gdy owczy pęd mnie chwyta – teraz albo nigdy –
Jak wszystkich, bez wyjątku, na długość pociągu.
Wchodzę do wagonu, przekraczam szczelinę,
Wkraczam w metal pojazdu, chwytam odrośl pnącza,
co wije się nad głową, zajmuję pozycję:
Stopy wbite w podłogę, dłoń wczepiona w uchwyt,
Puszcza napięcie w stawach, ciało słodko ciąży.
Już wreszcie jadę, w gotowości i w napięciu,
Wrośnięty w miejsce, unoszony i osobny,
Słucham zanikających odgłosów zza sceny –
Za plecami otwarte drzwi i pusty peron –
A ja marzę, by mogła jeszcze trwać ta chwila,
Owa pomiędzy-czesna pauza przed szarpnięciem
I przed zaszkleniem, kiedy tak niepożądany
Staje się gest zbliżenia, ciała przywykają
Do swoich miejsc, są ślepe na innych i siebie.
Więc w głąb, wraz z tłumem, wisząc u uchwytów,
Wzniesioną ręką wywijam jak cepem,
Szklista twarz ojca w mojej twarzy niknie,
Wyciąga szyję...
Znów szum zamykanych
Drzwi, znów szarpnięcie, nieomylny sopran:
Żelazem o żelazo, potem odśrodkowy
Transport pędu przez każdą panewkę w mym ciele.
I tak dać się unosić dniem i nocą poprzez
Galerie w głębi ziemi z nimi – reliktami
Wszystkiego, czego kiedyś byłem częścią, pędzić
Odbijając się w lustrach szyb z ciemnym podkładem
Rozsadzonych, zawilgłych skalnych ścian.
W rozbłyskach.


PRZEŁOŻYŁA MAGDA HEYDEL

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2013