Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Snowden wieszczy, że właśnie na świat przychodzą dzieci, które nie zaznają w życiu prywatności. Ani trochę. Wydaje się, że to i realniejsza, i uciążliwsza konsekwencja nowoczesności niźli wróżba opanowania świata przez ludzi modelujących swe życie erotyczne czy rodzinne wedle własnego gustu. Z prywatności zostało nam już naprawdę niewiele, tymczasem kształtowanie stosunków – nazwijmy je domowymi – wedle upodobań, niekoniecznie zgodnie z wytycznymi religijnymi czy kodeksowymi, to problem stary, owszem jary, ale – mówiąc szczerze – nudny. Stosunki domowe formują się na ogół w gronie mikrym, bez uczestnictwa mas w tych czasem nader dziwacznych praktykach. Część uczestników idzie w konsekwencji tych praktyk do nieba, część smaży się w piekle, większość tkwi w niepewności czyśćca. Taka karma.
Piekło braku prywatności mamy na Ziemi. Nawiasem: wciąż nie wiadomo na sto procent, kto idzie do nieba, a kto do piekła. Oby – módlmy się – zaawansowana technologia nie zabiła już jednego z ostatnich komfortów starego świata. Łatwo sobie bowiem wyobrazić jakiegoś prezesa powiewającego na wiecu dokumentem, z którego wynika jasno, że dziadek konkurenta nie tyle był wehrmachtowcem, ile smaży się w piekle. Czarno to będzie miał na białym. Tyle o technologii, dopasowującej się do skłonności.
Prywatność już dziś jest dobrem naprawdę luksusowym, wymagającym nie lada zabiegów i pielęgnacji. Snowden ma rację: będzie gorzej, bo niekoniecznie policje i esbecje świata tego, lecz ogół tu i teraz łaknie rozebrania nas do gaci. To mało powiedziane: co rusz ktoś zdejmuje publicznie majtki bądź ktoś komuś je ściąga przez głowę. Widać wreszcie wyraźnie, i chyba niestety za późno, że problemem obrony własnej prywatności jest też możność uniknięcia golizny innych. Ileż by tu można wymienić dla przykładu nazwisk, ludzi od Sasa do Lasa i wszelkich godności, którzy stracili umiejętność panowania nad sobą, a tym samym utracili dbałość o własną i naszą prywatność. Nie jest to koniecznie młodzież, którą tak chętnie odsądza się w tej kwestii od czci.
Studia telewizyjne i gazety są dziś pełne ludzi golusieńkich. Zwierzających się z dowolnych skłonności, upodobań, najdziwniejszych planów i marzeń. Tabuny golasów biegają po Sejmie, golasy nie wychodzą z telewizji, siedząc tam w towarzystwie specjalistów od nagości – to codzienność, a nie rozrywka od święta w kinie dla dorosłych. Ludzie od młodych po staruszków, wszelkich płci i godności, bez najmniejszego poczucia żenady rozdziewają się na oczach publiki ze wszystkiego, co mają. Detal tego jest rozpaczliwy, gdyż w największym skrócie to zawsze małpia ekspozycja odruchów, bo przecież nie poglądów.