Brazylia już ten mundial przegrała

Antonio Holzmeister Oswald Cruz, socjolog futbolu: Do Brazylii przeniknęło myślenie o piłce jako o produkcie, który trzeba sprzedać. Choć jestem fanem, w proteście po raz pierwszy w życiu nie obejrzę mundialu.
Lokalne rozgrywki na plaży Copacabana. Rio de Janeiro, czerwiec 2010 r. / Fot. Tim Clayton / CORBIS
Lokalne rozgrywki na plaży Copacabana. Rio de Janeiro, czerwiec 2010 r. / Fot. Tim Clayton / CORBIS

MARIA HAWRANEK, SZYMON OPRYSZEK: Co się stanie, jeśli Brazylia nie wygra mundialu?
ANTONIO HOLZMEISTER OSWALDO CRUZ: Nic. Ludzie powiedzą: „Nie mieliśmy dobrej drużyny”. Zresztą nie sądzę, byśmy zaszli dalej niż do ćwierćfinałów.
Nie będzie żałoby narodowej?
A skąd! Będziemy się śmiać z kolejnego maracanazo  [określenie porażki Brazylii w finale MŚ z Urugwajem w 1950 r. – red.], nie będziemy rozpaczać. No, chyba że w finale przegramy z Argentyną. Ale Brazylijska Federacja Piłki Nożnej (CBF) tak się zdystansowała od ludzi, że ci już od lat nie utożsamiają się z reprezentacją. Futbol klubowy jest dla nas o wiele ciekawszy niż narodowy. Prawdziwi kibice mają w nosie kadrę.
A kto kupi tysiące flag, wuwuzeli i koszulek?
Niedzielni fani, którzy traktują mecze mundialu jak pójście do kina. Mówią, że kibicują np. Flamengo. Ale nie potrafią wymienić pierwszego składu.
Dlaczego?
Kiedyś Maracana była metaforą całego społeczeństwa. Stadion powstał z okazji mundialu w 1950 r. i mógł pomieścić prawie 200 tys. ludzi. Nie było miejsc siedzących poza krzesłami wykupowanymi na całe życie. Największe przestrzenie zarezerwowano dla zwykłych ludzi. Jako nastolatek wchodziłem na tarasy za jednego, dwa reale. Dzisiaj najwięcej miejsca mają ci, którzy mogą więcej zapłacić. Z dawnej Maracany została tylko wpisana na listę zabytków fasada, wnętrze zmieniono według klasycznego paradygmatu brytyjskiego, niemieckiego czy hiszpańskiego. Nie mówię, że to źle. Mówię, że do Brazylii przeniknęło myślenie o piłce jako o produkcie, który trzeba sprzedać. Nie ma już tych samych ludzi i emocji. Po zwycięstwie w 1994 r. ulice pełne były świętujących. Dziś sobie tego nie wyobrażam.
To myślenie opanowało już cały kraj?
Stadiony w Brazylii powstają z myślą o idealnym kibicu, który mieszka w Europie. Wielu ludzi uważa, że powinniśmy czerpać inspirację z amerykańskiego sposobu organizacji sportu – NFL, NBA. Ale kto słucha akademików? Gdy w 2004 r. otwarto stadion w Kurytybie, szef klubu postawił sprawę jasno: podnosimy ceny biletów, bo nie chcemy pijaków na stadionie, chcemy fanów, którzy mogą zapłacić za tę rozrywkę i ją docenić. Ciekawe, że ten system myślenia przejęły fankluby. Promują zakup oficjalnych gadżetów, a niesubordynowanych kibiców podczas spotkań przywołują do porządku szybciej niż ochrona.
Drapieżny kapitalizm zabija pasję do piłki?
Nie wiem, czy ją zabija, z tą oceną musimy poczekać. Ale jest pewne, że wielu kibiców, którzy chodzili na mecze jeszcze trzy lata temu, dziś tego nie robi. W porównaniu z Europą frekwencja w Brazylii jest bardzo niska. Utraciliśmy związek z dzielnicą, miastem. Spytaj kogoś z Liverpoolu, czy kibicuje Chelsea. Nigdy! A w Amazonii kluby z Rio są bardziej popularne niż ich własne. Flamengo, jeden z czterech klubów z Rio, zrodził się przy plaży, a wyniósł na przedmieścia.
Skoro mundial nie obchodzi Brazylijczyków, dlaczego rok temu wyszli na ulicę?
Gdy w 2007 r. Brazylia została wybrana na gospodarza MŚ w 2014 r., CBF obiecał, że 90 proc. kosztów zostanie wyłożone z kieszeni prywatnych inwestorów. Oczywiście nikt w to nie wierzył. Ale nie spodziewaliśmy się też, że będzie dokładnie odwrotnie: 90 proc. środków pochodzi z budżetu państwa. Ludzie się skarżą, bo skoro stadiony powstają za pieniądze podatników, powinny być dla nich. Jakim prawem przejmują je prywatne spółki? Tak stało się w przypadku np. Maracany czy Estádia Mineirão w Belo Horizonte.
Krytycy mówią, że protesty były sterowane przez polityków.
Bzdura! Nie stoi za nimi żadna partia ani żaden polityk. Co więcej, politycy się ich nie spodziewali. Protesty pojawiły się nie tylko w reakcji na mundial. Ich podłoże jest bardziej złożone. Ostatni raz Brazylijczycy masowo wyszli na ulice, by walczyć o demokrację pod koniec dyktatury wojskowej w latach 80. Teraz po raz pierwszy od 20 lat mamy do czynienia z protestami na taką skalę. W czerwcu 2013 r. manifestacje zaczęły się zaraz po podwyżce cen biletów autobusowych – fatalny transport publiczny to największy problem zwykłych ludzi, w Rio przeciętny pracownik traci cztery godziny na dojazdy do pracy. Poprawa sieci transportowej to był jeden z pierwszych projektów, które rząd zaaprobował w ramach przygotowań do mundialu. I pierwszy, który skreślono, gdy okazało się, że trzeba ograniczyć budżet. Uważam, że mundial to stracona szansa.
Dlaczego ludzie nie reagowali wcześniej?
Z natury jesteśmy optymistami, dodatkowo właśnie mija dekada spektakularnego rozwoju. Mamy niemal pełne zatrudnienie, bezrobocie wynosi 4 proc., pensje ciągle rosną, 30 mln Brazylijczyków wyszło z biedy. Mamy świadomość, jak skorumpowana jest nasza klasa polityczna, ale uwierzyliśmy, że chociaż tym razem uda nam się coś zrobić dobrze. Też byłem optymistą, a nie jestem naiwnym laikiem.
Brał Pan udział w protestach?
Poszedłem na dwie manifestacje, ale policja była tak agresywna, że przestałem. Nie zamierzałem dać się pałować. Ale jako fan futbolu w ramach protestu po raz pierwszy w życiu nie obejrzę mundialu. Planuję wyjechać, może do Argentyny.
Czy protesty skończą się wraz z mundialem?
Podczas mundialu spodziewam się masowych manifestacji i brutalnych represji. Myślę, że ruchy społeczne, które się narodziły, będą działać dalej. Niezależnie od partii, związków zawodowych i oficjalnej prasy. Będzie ich mniej, ale rządzący będą musieli być bardziej ostrożni niż przed mistrzostwami. Brazylijczycy nauczyli się patrzeć uważniej.

DR ANTONIO HOLZMEISTER OSWALDO CRUZ jest socjologiem na Universidade Federal Fluminense w Rio de Janeiro i specjalistą od historii futbolu w Brazylii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Niezależna reporterka, zakochana w Ameryce Łacińskiej i lesie. Publikuje na łamach m.in. Tygodnika Powszechnego, Przekroju i Wysokich Obcasów. Autorka książki o alternatywnych szkołach w Polsce "Szkoły, do których chce się chodzić" (2021). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2014