Brat

Na rosyjskim Północnym Kaukazie regularnie giną dziennikarze. Od lat w tym „rankingu” prowadzi Dagestan: malownicza republika należąca do Federacji Rosyjskiej. Tyleż piękna, co nieszczęśliwa.

17.02.2014

Czyta się kilka minut

Z lewej: Magdi Kamalow, obecny redaktor naczelny „Czernowika”, jedynej niezależnej gazety w Dagestanie (w swoim biurze).  Z prawej: Hadżimurad Kamalow, brat Magdiego i założyciel tej gazety. Hadżimurad zginął w 2011 r.; mordercy nie znaleziono do dziś. / Fot. Tomasz Zawisko
Z lewej: Magdi Kamalow, obecny redaktor naczelny „Czernowika”, jedynej niezależnej gazety w Dagestanie (w swoim biurze). Z prawej: Hadżimurad Kamalow, brat Magdiego i założyciel tej gazety. Hadżimurad zginął w 2011 r.; mordercy nie znaleziono do dziś. / Fot. Tomasz Zawisko

Ziemia wyschnie na mojej mogile i zapomnisz mnie, matko moja rodzona. Cmentarz porośnie trawą grobową, trawa zagłuszy twój smutek, stary mój ojcze. Łzy wyschną w oczach siostry mej i ból uleci z jej serca. Lecz nie zapomnisz mnie ty, mój starszy bracie, dopóki nie pomścisz mojej śmierci”.

Lew Tołstoj, „Hadżi Murat”


Hadżimurada dopadli w pobliżu redakcji, w biały dzień. Po pierwszych strzałach ranny redaktor naczelny schował się za autem, a gdy doliczył się – jak sądził – ostatniej kuli, ruszył na swego oprawcę, z gołymi rękoma. Nie zdążył: napastnik przeładował broń. Hadżimurad umarł w karetce, w drodze do szpitala, 15 grudnia 2011 r. W dzień pamięci o poległych dziennikarzach.

JEDYNA NIEZALEŻNA

– Hadżimurad to mój brat – zaczyna swą opowieść Magdi Kamalow.

Siedzi naprzeciwko, za masywnym biurkiem redaktora naczelnego. Pomiędzy nami, prócz monitora, leży najnowszy numer „Czernowika”, dwa ciągle dzwoniące telefony i mnóstwo „czernowików” (tj. pisanych na brudno notatek – tytuł pisma nawiązuje do tego właśnie pojęcia). Umówiłem się z redakcją tej gazety na wywiad, dla „Nowej Europy Wschodniej”. Nie wiedziałem, że spotkam się z Kamalowem, który rzadko udziela się jako dziennikarz.

Mówi o sobie, że nie nadaje się do wywiadów. Ale to nieprawda. Na pytania odpowiada z namysłem, powoli waży słowa, by wyrazić się dostatecznie jasno. Czasami delikatnie uśmiecha się, kiedy padają pytania, które wydają mu się naiwne.

– Przez 10 lat mieszkałem w Rosji, na Syberii – o Rosji mówi jak o odległym kraju. – Nie miałem nic wspólnego z dziennikarstwem. Kiedyś jeździłem po Dagestanie i fotografowałem, i to mógłbym także dziś robić, z zamkniętymi oczami. Z wykształcenia jestem prawnikiem, a zajmowałem się budownictwem i remontami. Jednak kiedy zginął mój brat – dodaje po chwili – wiedziałem, że nie mogę tego zostawić.

Magdi wrócił do Dagestanu i przejął pracę brata: zajął się „Czernowikiem”. Ta jedyna niezależna gazeta w Dagestanie potrzebowała naczelnego, który wziąłby na siebie całą odpowiedzialność.

ZAMACH JAK POGODA

Pozbawiony doświadczenia w branży, Magdi ograniczył swą rolę do zarządzania. – Dla mnie ta praca nie różni się wiele od tego, co robiłem w Rosji. Zajmuję się zamykaniem budżetu, a od pisania są moi dziennikarze – mówi.

To o nich się boi. Wybuchy bombowe już wszystkim w Dagestanie spowszedniały i o każdym kolejnym, o ile niczym specjalnym się nie wyróżnia, informuje się jak o pogodzie. Mieszkańcy Machaczkały, stolicy regionu, nauczyli się szacować odległość od miejsca wybuchu i jego siłę.

Większość zamachów przypisuje się terrorystycznemu podziemiu islamskiemu, którego członkowie ukrywają się zarówno w lasach i aułach (górskich wsiach), ale też w centrach miast [o islamskim podziemiu na Kaukazie patrz też „TP” nr 2/14 – red.]. Bywa, że nie wiadomo, kogo należy obarczyć odpowiedzialnością za wybuch lub egzekucję. W warunkach nieustającego konfliktu rozwija się przestępczość. Granice między władzą, policją i światem przestępczym często się zacierają.

Także po śmierci Hadżimurada nie było wiadomo, kogo podejrzewać o zlecenie zabójstwa. Dziennikarz zajmował się tajemniczymi „zniknięciami” ludzi, łamaniem praw człowieka, opisywał afery. Znalazł wielu przyjaciół, którym pomógł, ale również mnóstwo wrogów, których bezkarność stawiał pod znakiem zapytania.

„CHCIAŁ TYLKO PRAWDY”

– Nie wiem, czy się czegoś boję. Zdarza się, że przychodzą do nas z automatami i namawiają, żeby o kimś coś dobrego napisać. Ale człowiek do tego przywykł – opowiada Magdi, jakby było to codziennością w dziennikarskim fachu.

– Byli u nas niedawno dziennikarze z Norwegii, daliśmy im auto z kierowcą, żeby zobaczyli, jak wygląda nasz Dagestan. Mijali po drodze posterunki, funkcjonariuszy z automatami. Po przejażdżce byli przerażeni: mówili, że żyjemy w państwie policyjnym. A my już się przyzwyczailiśmy i nawet tego nie zauważamy – uśmiecha się. – A czy były pogróżki? Może były, nie wiem... – kończy tak, jakby wizyty zbrojnych ludzi same w sobie nie były groźbą.

Magdi nie wypowiada się w mediach na temat brata. Zwykle odsyła do tekstu, który napisał niedługo po jego śmierci. Nie pisał o tym, jak umarł, ale jak żył. Dziś robi wyjątek: – W naszym domu zawsze panowała wolność słowa. Ojciec nauczał zawodu, a później pracował w fabryce, gdzie był zwykłym pracownikiem. Mama była pediatrą. Była nas piątka dzieci. Mieszkaliśmy w zwykłej „chruszczowce”: 48 metrów kwadratowych, które cudem podzielono na cztery pokoje. Nie żyliśmy w dostatku, ale za to mogliśmy swobodnie wyrażać nasze myśli i uczyliśmy się tego. Mój brat zawsze wybierał sam: wykształcenie, karierę. To go ukształtowało. On był zawsze za... prawdą. Ale to tak patetycznie brzmi – zamyśla się Magdi.

– On po prostu chciał, żeby przestrzegano prawa, nawet jeśli nie jest idealne – Magdi próbuje wybrnąć z patosu. – Gdy młodzi widzą, że ich prawa nic nie znaczą, stają się podatni na złe idee. Mój brat chciał pokazać, że jest możliwość działania zgodnie z prawem.

Hadżimurad uważał, że w „Czernowiku” należy dać się wypowiedzieć wszystkim stronom. Udzielanie głosu religijnym radykałom niektórym wydaje się niepotrzebne. Ale on sądził, że nie można spychać tych ludzi, często młodych, do podziemia. Jeśli nie będą mieć możliwości korzystania ze swoich praw, a także z wolności słowa, to w naturalny sposób zwrócą się ku terrorystom.

WYKSZTAŁCONYM NAJCIĘŻEJ

Rozmowa przechodzi z formy oficjalnej w bardziej swojską, domową. Pojawia się herbata i poczęstunek. Zza biurka przesiadamy się na fotele dookoła nakrytego stołu.

W tej atmosferze pytam o dzieci. Magdi ma troje: dziewczynka ma dziewięć lat, jej młodsza siostra pięć, a najmłodszy chłopak dwa. – Chciałbym, żeby wychowały się w Dagestanie. Młodzież wyjeżdża, traci kontakt z krajem, z naszą kulturą. Odrywa się od korzeni. Ich dzieci już nie będą miały we krwi wszczepionego kodu, dzięki któremu będzie ich ciągnęło ku ojczyźnie – mówi.

I dalej: – Najciężej jest ludziom wykształconym: jeśli potrafisz liczyć, to zadowoli cię, że kupisz ołówki za rubla, a sprzedasz za dwa. Ale ludzie wykształceni chcą od życia więcej, a w Dagestanie nie mają wielu możliwości. Na szczęście, gdy człowiek wychowa się tutaj, to będzie miał Dagestan we krwi. Mieszkałem 10 lat w Rosji, zajmowałem się mnóstwem rzeczy i byłem na swoim, ale zawsze czułem, że moim domem jest Machaczkała i Sogratl, nasz auł. Gdy zginął brat, decyzja była dla mnie prosta. Na początku żona nie chciała wracać, żyliśmy tam w dostatku, musiałem ją długo namawiać, żeby dała się przekonać. No i u nas, jak by to powiedzieć, to mężczyzna w takich sprawach ma więcej do powiedzenia – mówi, nieco zażenowany.

– W sprawie Hadżimurada postanowiłem, że nie będziemy nic pisać, dopóki nie będzie sądu, dopóki cały łańcuszek powiązań nie zacznie się łączyć w całość – Magdi wraca do tematu śmierci brata. – Mnie nie wystarczy, że posadzą kogokolwiek, żeby zamknąć sprawę. Jeśli zobaczę, że okoliczności nie wiążą się w całość, to zrobię, co w mojej mocy, żeby to powstrzymać – Tak opisuje przypadek, gdy za zabójstwo skazano fałszywie nieszczęśników, których po dwóch latach wypuszczono. – Ale jeśli informacje, które zdobyłem nieoficjalnie, się potwierdzą, to poświęcę połowę numeru tej sprawie. Chciałbym, żeby to był proces pokazowy. Żeby bandyci bali się zabijać dziennikarzy.

***

Rozmowę przerywa telefon. Magdi mówi, że jest zajęty. Odkłada telefon i pyta: – A wy dopiero przyjechaliście? A macie gdzie spać w Dagestanie? – gotowy jest zaoferować gościnę. – I jak podróżujecie? Okazją? No tak, ale będzie pewnie ciężko coś złapać – akurat tu nie ma racji, bo w górach zatrzymuje się prawie każdy, kto ma miejsce w aucie. – Jeśli chcecie, to damy wam dżipa z kierowcą, on pokaże wszystko, co chcecie zobaczyć.

Wolimy jednak poruszać się swoimi szlakami – mimo całego zła wokół, nigdzie indziej nie jest tak łatwo spotkać tak wspaniałych ludzi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2014