Biskupi oddadzą nadwyżkę

Rozmowy rządu z Episkopatem na temat przekształcenia Funduszu Kościelnego wkraczają w decydującą fazę. Strony zgadzają się na zamianę corocznej państwowej subwencji na odpis podatkowy dokonywany w PIT. Diabeł tkwi jednak w szczegółach.

11.06.2012

Czyta się kilka minut

Inicjatywa takiego przekształcenia – przypomnijmy – wyszła pierwotnie ze strony Kościoła. To prawda, jednak prawdą również jest to, że w tej pierwszej ofercie była mowa o 1 procencie na wzór rozwiązania, które obowiązuje wobec organizacji pożytku publicznego (OPP). Strona rządowa proponuje 0,3 procenta i twardo stoi na stanowisku, nie zważając na sensowne argumenty kard. Kazimierza Nycza. Warszawski metropolita oparł się na doświadczeniach polskich organizacji pożytku publicznego (po 10 latach ok. 38 proc. odpisów) oraz kościelnych odpisów podatkowych we Włoszech i na Węgrzech. Konstatacja jest prosta – nie można liczyć na to, że w krótkim czasie większość wiernych zechce przekazać część swego podatku dochodowego na rzecz wybranego Kościoła. Przewidywalny efekt to suma dużo niższa od tej, którą otrzymuje teraz Fundusz Kościelny (ok. 90-100 mln zł rocznie).

Michał Boni w zamian proponuje 4-letni okres przejściowy, podczas którego rząd będzie dopłacał brakujące kwoty. Szef Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji ujawnił to mediom 31 maja, po złożeniu na forum rządu sprawozdania z negocjacji. Pomysł co do zasady jest oczywiście słuszny, jednak dlaczego rząd tak mocno upiera się przy 0,3 procenta? Argument oszczędnościowy nie wchodzi tu w grę. Minister Boni już zapowiedział bowiem, że w przypadku braku porozumienia obowiązywać będzie aktualne rozwiązanie. Czyli roczne uszczuplanie budżetu o ok. 100 milionów nie jest problemem.

FUNDUSZ TO NIE NAGRODA

Można naturalnie podejrzewać, że strona rządowa obawia się, by przy zwiększonym procencie za jakiś czas nie okazało się, iż wychodzi więcej niż te 100 milionów. Byłby to argument zrozumiały, gdyby nie to, że strona kościelna zaoferowała w okresie przejściowym zwrot takiej ewentualnej nadwyżki. Zdradził to bp Wojciech Polak, sekretarz generalny Episkopatu w rozmowie z KAI z 31 maja, zapewniając, że biskupi „zdają sobie sprawę z kłopotów finansowych państwa w okresie kryzysu finansowego oraz z faktu obowiązywania tzw. procedury ochrony nadmiernego deficytu budżetowego”. Wychodzi więc na to, że rząd jest w stanie nadal uszczuplać budżet o ok. 100 milionów zł rocznie, ale nie więcej, a Fundusz Kościelny zadowoli się taką właśnie sumą, ale nie mniejszą. Czy rzeczywiście tak trudno wypracować taki mechanizm odpisu podatkowego równoważony dopłatami lub ewentualnie zwrotami? Przy dobrej woli stron z pewnością jest to do zrobienia.

Pomimo trudności można w tej sprawie być umiarkowanym optymistą. Niepokojące jest jednak co innego. Bp Polak we wspomnianym wywiadzie dla KAI powiedział m.in.: „Wysokość odpisu podatkowego ma wskazywać – zresztą jak mówił sam min. Boni – na rolę społeczną Kościoła. A więc jeśli organizacje pożytku publicznego dostają 1 procent, to podobnie powinna być potraktowana działalność Kościoła”. Trudno powiedzieć, czy zestawianie wielkości odpisu ze społeczną rolą Kościoła wyszło ze strony rządowej, czy kościelnej. Niezależnie od tego jest to zestawienie nieprawdziwe i niebezpieczne.

Nieprawdziwe dlatego, że Fundusz Kościelny nie jest zasilany państwowymi pieniędzmi w nagrodę za społeczne zasługi Kościoła. Przypomnijmy, że instytucja ta powstała w wyniku zgodnego z PRL-owskim prawem przejęcia przez państwo dóbr kościelnych (1950 r.). W zamian zobowiązano się wpłacać na Fundusz sumy uzyskiwane z użytkowania tych dóbr. W czasach PRL-u zobowiązania nie dotrzymano, jednak III RP poczuła się do odpowiedzialności za dawny rabunek i postanowiła zasilać Fundusz regularnymi wpłatami z budżetu, które przede wszystkim szły na opłacanie składek społecznych i zdrowotnych osób duchownych. Właśnie tę formułę chce zreformować obecnie komisja rządowo-kościelna. Ale reforma dotyczy tylko formy przekazywania pieniędzy. Fakt, dla którego środki te polskim Kościołom się należą, nie jest podważany.

Kościół ma więc w ręku silny argument, uzasadniający potrzebę wspierania go tymi środkami. Nie domaga się zwrotu zagrabionych na mocy ustawy z 1950 r. dóbr, więc w zamian ma słuszne prawo do czerpania z tego tytułu jakichś dochodów. Dodajmy, że głośna Komisja Majątkowa nie zajmowała się zwrotem tych właśnie dóbr, ale majątkiem zabranym Kościołom z pogwałceniem PRL-owskiego prawa.

WĄTPLIWY ARGUMENT

Dlaczego więc bp Polak, zamiast posiłkować się tym argumentem, nagle odwołuje się do społecznej roli Kościoła i w zestawieniu z organizacjami pożytku publicznego domaga się odpisu w wysokości 1 procenta?

Chodzi zapewne o szukanie dodatkowych szabel w sporze z ministrem Bonim o wysokość odpisu. Jednak ten akurat argument jest mieczem obosiecznym. Wszak wśród aktualnie istniejących OPP jest wiele podmiotów kościelnych, w tym Caritas, które otrzymują tą drogą wsparcie na działalność społeczną. Używając więc tego argumentu Episkopat łatwo może sprowadzić spór na zupełnie nieoczekiwane tory. Przykładowo rząd może teraz wyjść z taką ripostą: skoro przyrównujecie się do organizacji pożytku publicznego, to przecież nikt wam nie broni, by przy każdej parafii i przy każdym zakonie powstała fundacja działająca na zasadach OPP i w ten sposób zbierała środki. Dzięki temu Fundusz Kościelny będzie można po prostu zlikwidować, nie proponując nic w zamian.

Poza tym w takim zestawieniu znika zupełnie faktyczny cel, na który idą pieniądze z Funduszu Kościelnego, a w ogromnej większości są to odprowadzane do ZUS składki osób duchownych. Warto więc na finiszu rządowo-kościelnych rozmów trzymać się stanu faktycznego i nie szukać na siłę wątpliwych argumentów. Tym bardziej, że to Kościołowi bardziej powinno zależeć na pozytywnym zakończeniu tego sporu. Dlaczego?

Wyobraźmy sobie, że rozmowy kończą się patem, co zgodnie z zapowiedzią ministra Boniego powoduje utrzymanie aktualnego rozwiązania. W konsekwencji finansowo nie traci nikt – rząd dalej przelewa te 100 milionów rocznie na konto Funduszu Kościelnego, co starcza na składki duchownych. A wizerunkowo? Rząd w najgorszym wypadku wyjdzie na tchórza, który woli nie zadzierać z wierzącymi wyborcami (kalkulacja polityczna), lub skąpca, który nie odda z kasy państwa ani grosza więcej (kalkulacja ekonomiczna). Kościół natomiast przyznałby w ten sposób, że w sprawach finansowych bardziej ufa państwu niż swoim wiernym.

Kolejna runda rozmów kościelno-rządowych odbędzie się w połowie czerwca. 


KONRAD SAWICKI (ur. 1974) jest teologiem, publicystą, menedżerem projektów, stałym współpracownikiem miesięcznika „Więź”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i publicysta, zastępca redaktora naczelnego portalu Aleteia.pl, redaktor kwartalnika „Więź”, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2012