Barczysty, muszkularny, krępy...

Seweryn Udziela to kronikarz obyczajowości żywej jeszcze przed stu laty. Co z niej w nas pozostało? Na dzieło pioniera polskiej etnografii warto spojrzeć z perspektywy współczesnej.

24.09.2012

Czyta się kilka minut

Para krakowiaków, koniec XIX w. / Fot. Ignacy Krieger / Muzeum Etnograficzne w Krakowie
Para krakowiaków, koniec XIX w. / Fot. Ignacy Krieger / Muzeum Etnograficzne w Krakowie

Kiedy wzięłam do ręki „Krakowiaków” Seweryna Udzieli (niewielką książeczkę z 1924 r., przypomnianą właśnie przez działające pod Wawelem wydawnictwo Bona), poczułam się niepewnie. Z jednej strony, znałam trochę biografię autora, przedstawiciela niedocenionego wystarczająco pokolenia pogrobowców pozytywizmu, którzy zbudowali cywilizację Polski międzywojennej. Z drugiej, obawiałam się pewnej anachroniczności (choćby tylko językowej). A także, co tu kryć, najzwyczajniejszej nudy, nieadekwatności wobec tego, co otacza mnie na co dzień...

KASZA I GROCH

Tymczasem już początek książki pobudza wyobraźnię – a u niektórych także chęć natychmiastowego przyjrzenia się sobie w lustrze. Tak oto opisuje bowiem Udziela bohatera swojej książki, mieszkańca ziem między Śląskiem i Podhalem a Częstochową i Kielcami: „Krakowiak jest wzrostu średniego, barczysty, muszkularny, krępy, o pięknych, łagodnych rysach, oko ma niebieskie, a nos wydatny. (...) Rysy ich twarzy są przystojne; może niekiedy mężczyźni ładniejsi od kobiet. Wyraz twarzy i oczu roztropny i żywy”. To nie poetycka wizja, ale efekt obserwacji czynionych w terenie, po którym autor – Galicjanin od pokoleń – wędrował całymi latami. Niewolnych od prywatnych ocen, czasem pozytywistycznie krytycznych.

Ubolewa np. nad dietą tych barczystych, błękitnookich mężczyzn, którzy niezależnie od pory roku na zmianę jadają kaszę, ziemniaki, groch i kapustę. Nie wynika to ani z ubóstwa, ani ze skąpstwa, ale „z tego powodu, że baba nie potrafi nic innego, nic lepszego uwarzyć. A jeżeli nawet gospodyni służyła niegdyś we dworze, na plebanii lub w mieście przy kuchni nauczyła się lepiej gotować, to na własnym gospodarstwie nie chce jej się chodzić koło kuchni, bo dla kogoż, kiedy domownicy (...) nie wymagają niczego więcej, byle tylko było dużo i tłusto”.

Skąd tyle krytycyzmu wobec kobiet? Czyżby autor był po trosze mizoginem? Absolutnie nie. Krakowianka potrafi go także zachwycić. Przede wszystkim stosunkiem do tradycji, co wyraża się chociażby w podejściu do ubioru, który służy – zdaniem autora – nie tylko urodzie, ale także określeniu przynależności do konkretnej społeczności. Tak jak w każdej kulturze tradycyjnej, to kobieta odpowiadała za przekazywanie kolejnym pokoleniom głębinowych sensów obecnych w codziennych rytuałach. To ona śpiewała przecież dziecku kołysanki, opowiadała prastare baśnie i powiastki.

DZBAN ŁEZ

W tej niewielkiej książeczce jest ich wiele. Jak choćby opowieść o matce, która nie przestawała opłakiwać zmarłej córki. Po nabożeństwie w dniu Wszystkich Świętych zasnęła w kościelnej ławce, a kiedy się obudziła, zobaczyła procesję dusz zmarłych, a wśród nich swoją dziewczynkę, dźwigającą z trudem dzban pełen wody: „Patrz, matusiu, twoje łzy muszę dźwigać. Przestań mnie opłakiwać, bo już ciężaru nie udźwignę”. Czyż ta terapeutyczna przypowieść o żałobie nie jest użyteczna także i dzisiaj, zarówno dla tych, którzy mają nadzieję na życie wieczne, jak i dla tych, którzy wierzą w siłę pamięci?

Każda taka historia wpisana jest w kalendarz liturgiczny i – równie ważny – kalendarz biologiczny (bo przecież Krakowiak jest w równym stopniu katolikiem, co poganinem). Seweryn Udziela patrzy na Krakowiaków z wielu perspektyw, buduje swoistą „syntezę” ich egzystencji, towarzysząc im przez cały rok. Podczas świąt kościelnych, prac polowych, uroczystości rodzinnych. Wtedy, gdy przed Wigilią gospodarz zaprasza do stołu... nie, nie zagubionego wędrowca, ale wilka. Gdy w dniu świętego Szczepana chłopcy obsypują księdza przy ołtarzu owsem. Gdy w Wielkim Tygodniu z wieży kościoła zrzucają słomianą kukłę Judasza. Gdy podczas rezurekcji sprawdza się dyskretnie, czy nielubiana sąsiadka na pewno trzykrotnie obeszła z procesją budynek świątyni (jeśli nie, może być czarownicą)... Pytanie, czy gdzieś pozostały jeszcze jakieś ślady tych całkiem niedawnych przecież obyczajów.

Ciekawe też, czy dzisiejszy Krakowiak poradziłby sobie z licznie cytowanymi przez Udzielę zagadkami popularnymi wśród jego przodków. Czy wiedziałby np., co (lub kto) kryje się za takim oto opisem: „Jestem sobie zakonnikiem, nie rozmawiam nigdy z nikim, chodzę sobie zawsze w żałobie, mieszkam tak, jakoby w grobie”? Podpowiedź: nie chodzi bynajmniej o coś archaicznego, co znamy wyłącznie z opowieści pradziadków... Wprost przeciwnie: niektórzy z nas, zwłaszcza właściciele ogrodów bądź działek, mają od czasu do czasu czysto praktyczny problem z tym „zakonnikiem”.

FEMINIŚCI I EKOLODZY

Niewielka książeczka Seweryna Udzieli ukazuje się, gdy Muzeum Etnograficzne w Krakowie, największe jego zamierzenie, nadal świętuje stulecie swojej działalności (z tej okazji ukazał się również świetnie pomyślany album – kronika). To dobra okazja, by zastanowić się nad fenomenem jednego z prekursorów polskiej etnografii.

W pierwszej chwili wydawać by się mogło, że obdarzony niezwykłą intuicją badacz kultur rodzimych, kolekcjoner i organizator muzeum nie zrobił poważnej kariery. Studia prawnicze musiał przerwać, by wspomóc finansowo rodziców i rodzeństwo, a potem utrzymać własną rodzinę (z Heleną Piotrowską, de facto współtwórczynią jego dzieła, doczekał się dziewięciorga dzieci). Był „jedynie” nauczycielem w niewielkich Ropczycach, gdzie m.in. założył czytelnię ludową, a potem inspektorem szkolnym szkół ludowych w powiatach krakowskim i wielickim.

A jednak wszechstronność jego erudycji i wynikająca stąd nowoczesność poglądów do dziś zdumiewają. W 1879 r. dwudziestokilkuletni nauczyciel czytał np. „Myśli o edukacji kobiet” Joanny Kuczyńskiej i „Jerozolimę wyzwoloną” Torquata Tassa, anonimowy „Głos przeciw dręczeniu zwierząt”, „Uwagi nad niektórymi kwestiami sądowo-psychiatrycznymi” profesora Blumenstocka, ale i „O potrzebie idei” Słowackiego... Szanowni feminiści i ekolodzy początku XXI w. – przed wami byli inni, o których, śmiem przypuszczać, niewiele wiecie.

W 1910 r. powołał Towarzystwo Muzeum Etnograficznego. Rok później zbiory Udzieli i współzapaleńców (np. Juliana Talko Hryncewicza, badacza ludów syberyjskich, czy Franciszka Bujaka, historyka gospodarczego) znalazły pomieszczenie przy ulicy Studenckiej 9. Przed II wojną światową siedziba Muzeum mieściła się pod adresem Wawel 7. Obecnie zbiory oglądać można w ratuszu krakowskiego Kazimierza – ale muzeum dusi się, potrzebuje więcej przestrzeni.

***

Antoni Bartosz, obecny dyrektor MEK, pisze: „swoją pionierską pracą nakreślił Udziela nowoczesną ideę, którą dziś nazwalibyśmy antropologią codzienności. Właśnie przekonanie o wadze codzienności zrodziło »Krakowiaków«, w których przegląda się ówczesna epoka, a nade wszystko ludzie, którzy dziś wielu z nas niezmiernie obchodzą”.

Postulat „antropologii codzienności” pozostaje aktualny. Tyle że dziś realizuje się w badaniach dotyczących np. działkowców otaczających klomby starymi oponami albo fotografów realizujących filmy podczas wesel, na które para nowożeńców zajeżdża białą limuzyną...  


Seweryn Udziela „Krakowiacy”, Wydawnictwo Bona, Kraków 2012


KONKURS
Kim z zawodu był dziadek Seweryna Udzieli, Marcin?
Dla 10 osób, które najszybciej prześlą prawidłową odpowiedź, mamy książkę Seweryna Udzieli „Krakowiacy”. Na odpowiedzi na kartkach pocztowych (z dopiskiem „konkurs”) czekamy do 15 października pod adresem: „Tygodnik Powszechny”, ul. Wiślna 12, 31-007 Kraków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2012