Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podrzynanie gardeł zakładnikom, masowe egzekucje jeńców, porwania cywilów: od wschodniej i północnej Syrii aż po środkowy Irak ciągnie się ślad terroru Państwa Islamskiego. W miasteczku Sulejman Beg, na południe od Kirkuku, które wojska kurdyjskie (peszmergowie) i milicje szyickie odbiły z rąk dżihadystów, mieszkańcy odkryli masowy grób z ponad 20 ciałami – mają to być kierowcy ciężarówek, pięć miesięcy temu uprowadzeni przez ekstremistów. Mieszkańcy innej miejscowości, też pod Kirkukiem, donoszą, że bojownicy Państwa Islamskiego uprowadzili 50 miejscowych Turkmenów (szyitów).
Skomplikowana wojna
Organizacje praw człowieka od dawna oskarżają Państwo Islamskie o zbrodnie przeciw ludzkości. Choć dla sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że wyjątkową brutalność w tej wojnie, która toczy się na terenie Iraku i Syrii, okazują nie tylko sunniccy fanatycy z Państwa Islamskiego. Szyiccy milicjanci nie obcinają głów, lecz także oni postępują bezlitośnie ze swoimi wrogami. Human Rights Watch dowodzi, że również wojska irackie i lokalne milicje, walczące z Państwem Islamskim, dokonują masowych egzekucji.
W ostatnich tygodniach bojownicy Państwa Islamskiego (zwący je też Kalifatem) musieli się cofnąć – po raz pierwszy od chwili, gdy na początku czerwca zaczęli zwycięski pochód przez północny Irak, zajmując Mosul i Tikrit. Przyczyniły się do tego również amerykańskie naloty. Ale po początkowych sukcesach ofensywa, prowadzona głównie przez peszmergów, utknęła mimo wsparcia, którego Kurdom udzielił także Iran (pod Jalaula, blisko granicy irańskiej). Rząd iracki w Bagdadzie świętował odbicie miasta Amerli jako wielkie zwycięstwo nad fanatykami – i bez wątpienia było to wyzwolenie dla żyjących tam 12 tys. szyickich Turkmenów, którzy przez dwa miesiące byli terroryzowani przez bojowników Państwa Islamskiego.
Ale przypadek Amerli pokazuje też, jak skomplikowana jest to wojna. Oprócz armii irackiej i peszmergów w ofensywie tej wzięły udział także tysiące szyickich milicjantów – ochotników, wywodzących się ze społeczności irackich szyitów, skonfliktowanych z sunnitami. W tym i te szyickie milicje, które w przeszłości były oskarżane o popełnianie najgorszych zbrodni na irackich sunnitach. Z frontu dochodzą też informacje, że działaniami militarnymi kierowali po części dowódcy irańskich Strażników Rewolucji; widziano ich również na linii frontu.
Byłaby to fatalna wiadomość z punktu widzenia długofalowej strategii w walce z Państwem Islamskim. Dżihadyści twierdzą bowiem, że Zachód i szyicki Iran zawarły „nieświęty sojusz” przeciw sunnitom, i że dla sunnitów przyszłością jest tylko Kalifat.
Życie w Kalifacie
Że Państwo Islamskie to nie tylko terror, dżihadyści pokazują w swej faktycznej stolicy: syryjskim mieście Rakka. Prowadzą tam nie tylko sądy szariatowe, nie tylko ścinają i krzyżują wrogów i osoby podejrzane o przestępstwa kryminalne, lecz utrzymują szpitale i szkoły. Jest prąd i woda, a ostatnio nawet policja drogowa.
Na rozpoczęcie nowego roku szkolnego tamtejsze „ministerstwo wychowania” wydało dyrektywę dla szkół. Chłopcy i dziewczęta mają odtąd uczęszczać do osobnych klas, a uczennice od piątej klasy wzwyż – nosić chusty. Nie zaskakuje, że w Państwie Islamskim oświata ma realizować założenia jego panislamskiej ideologii. Ale nie ma mowy o tym, że dziewczętom nie wolno chodzić do szkoły – jak to się działo w Afganistanie pod rządami talibów.
Mieszkańcy terenów kontrolowanych przez Państwo Islamskie donoszą, że fanatycy nie mieszają się za to do spraw czysto komunalnych. Płacą pensje swym urzędnikom i bojownikom, a także renty wdowom. Nawet przeciwnicy Państwa Islamskiego przyznają, że administrując kontrolowanymi przez siebie terenami, ekstremiści są skuteczni i pragmatyczni. Od dawna Kalifat nie jest tylko urojeniem, lecz rzeczywistością: funkcjonuje jak quasi-państwo. Także to przyczynia się do jego sukcesów w konfrontacji z innymi grupami ekstremistycznymi i napędza nowych rekrutów do jego armii.
Konflikt na długie lata
Tymczasem irackim sunnitom, szyitom i Kurdom udało się w końcu, po długich negocjacjach, utworzyć w minionym tygodniu w Bagdadzie wspólny rząd. Zwłaszcza Amerykanie naciskali na jego powołanie, uzależniając od tego dalszą pomoc militarną. Powszechny jest pogląd, że walka z Państwem Islamskim może być skuteczna, jeśli w irackim rządzie będą też sunnici, w ostatnich latach traktowani przez szyicką większość jak obywatele drugiej kategorii – i jeśli wszystkie trzy grupy zawrą kompromis.
Jednak dotychczasowe sukcesy Państwa Islamskiego, które okazuje się tyleż barbarzyńskie, co skuteczne, sugerują, że samymi bombami trudno będzie je pokonać.
INGA ROGG jest korespondentką dziennika „Neue Zürcher Zeitung” na Bliskim Wschodzie; przez ostatnie lata mieszkała w Iraku.