Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pierwszy głośny film Alice Rohrwacher nosił tytuł „Cuda” (2014), co poniekąd okazało się prorocze. Przy kolejnym, czyli „Szczęśliwym Lazzaro” (2018), nie było już wątpliwości, że włoska reżyserka stworzyła własny styl, w którym społeczna krytyka potrafi w cudowny sposób łączyć się z realizmem magicznym.
W obu wystąpiła jej starsza siostra Alba, jedna z najbardziej charakterystycznych dzisiaj aktorek europejskich. Pojawia się również w najnowszym filmie „La chimera”. Tytułowy antyczny stwór doskonale określa, jakiego rodzaju jest to kino, i właśnie owa chimeryczna wielorodzajowość czyni go niezwykłym.
Czołówka, rozbrzmiewająca „Orfeuszem” Monteverdiego, wrzuca nas w rzeczywistość zdegradowaną. Przenosi do podupadłej nadmorskiej mieściny w środkowej części Włoch, mniej więcej cztery dekady temu. Powraca tu, odbywszy odsiadkę, młody angielski archeolog Arthur, zajmujący się nielegalnymi wykopaliskami (gra go Josh O’Connor, znany głównie jako młody książę Karol z serialu „The Crown”).
Bohater posiada nadzwyczajne zdolności różdżkarskie i skutecznie przeczesuje etruskie grobowce, w czym pomaga mu lokalna biedota. Tworzy ona gang wesołych tombaroli, cmentarnych złodziejaszków, zagranych oczywiście przez naturszczyków. Cóż to za wyborna i niesforna ekipa! Poznajemy też sędziwą dziedziczkę zrujnowanego pałacu, w którą wciela się sama Isabella Rossellini, jej imigrancką służącą, ukrywającą pod łóżkiem dwójkę swoich dzieci, a do tego miejscowy gabinet weterynaryjny, który pośredniczy w kontrabandzie bezcennych znalezisk. Dodajmy jeszcze oniryczne klimaty niczym z Wojciecha Jerzego Hasa, nie mówiąc o rozmaitych powinowactwach włoskich, i będzie wiadomo, z czego składa się ta filmowa chimera.
Ale jedynie z grubsza, bowiem historia opowiedziana przez Rohrwacher od początku do końca toczy się meandrycznie i kapryśnie. Bywa nostalgiczną opowieścią o jurodiwym, który po przeżyciu wielkiej osobistej straty poszukuje w artefaktach sprzed dwóch tysięcy lat śladów utraconego piękna. Film stanowi też barwny portret lokalnej społeczności, jej obyczajów, religijnych rytuałów, „niskich” rozrywek, przyziemnych marzeń, a wszystko to przepuszczone przez naturalistyczny filtr.
W pewnym momencie historia skręca w jeszcze inne, nieprzewidziane rejony, stając się opowieścią o ludziach zapomnianych, żerujących (z braku innych możliwości finansowych, bez poczucia sacrum i dostatecznego wykształcenia) na grobach dawnej cywilizacji. Lecz prócz złodziejskiej solidarności jest tu miejsce także na tę międzyludzką i reżyserka upatruje tego przede wszystkim w kobietach. Można również pójść po rozsnuwanej przez nią czerwonej nitce i kolejno odhaczać tropy, rozgryzać starożytne symbole, szukać wielkich uogólnień. Na przykład zobaczyć w „La chimerze” zwodniczo slapstickowy film o śmierci, o naznaczeniu nią, rozdzieleniu przez nią i o podświadomym zmierzaniu ku niej.
Mimo że Lacjum i Toskania, gdzie kręcono zdjęcia, rzadko bywają na ekranie aż tak zardzewiałe i przywiędłe (w dodatku akcja toczy się na przednówku), to jednak Rohrwacher potrafi je nienachalnie przeczarować. Plebejska, chwilami wręcz sprośna witalność drugiego planu, zwłaszcza na tle pogrążonego w melancholii „Mistera”, jakoś dociąża ten rozpoetyzowany film.
W „Szczęśliwym Lazzaro” tytułowy prostaczek wyswobadzał się z postfeudalnej niewoli, by przekonać się, że świat pod wieloma względami nie poszedł do przodu. Bohaterowie „La chimery” gonią za chimerami z przeszłości, ale tylko jeden z nich jest gotów zstąpić do podziemi, by coś ocalić, a nie posiąść i spieniężyć.
Podobnie rzecz ma się z twórczynią tych filmów – nie poprzestaje na sprzedawaniu nam pięknych obrazków. Próbuje dokopać się tam, gdzie naiwna bajka, utrzymana w różnych rejestrach czasu i formatach kadru, uruchamia różne wymiary rzeczywistości i emocji.
„LA CHIMERA” – reż. Alice Rohrwacher. Prod. Włochy/Francja/Szwajcaria 2023. Nowe Horyzonty VoD, E-Kino Pod Baranami, MOJEeKINO, Premiery CANAL+.