Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Lista jego wdzięcznych dłużników jest zresztą bardzo długa i jakże przy tym różnorodna: od francuskich nowofalowców po Tarkowskiego, od braci Dardenne po Jarmuscha, od Chantal Akerman po Bélę Tarra i Benniego Safdiego. Przede wszystkim zafascynował ich krystalicznie czysty, oszczędny styl filmowania, nazwany przez Paula Schradera transcendentalnym, a przez Susan Sontag – duchowym. Jego opowieści o ludzkim (i nie tylko) bytowaniu na tym łez padole pozwalały widzowi współodczuwać z bohaterami bez czułostkowości. Doświadczać ich tajemnicy bez utożsamiania się z nimi. A unikalne dotychczas metody pracy z naturszczykami zrewolucjonizowały podejście do aktorstwa, jakkolwiek dzisiaj aż tak bardzo instrumentalne traktowanie przez reżysera swoich „modeli”, wpisane w żelazny rygor jego pracy, z pewnością podlegałoby dyskusji.
Filmy Roberta Bressona dostępne na HBO Max:
- „Kieszonkowiec”,
- „Na los szczęścia, Baltazarze!”,
- „Proces Joanny D`Arc”,
- „Mouchette” (od 23 stycznia),
- „Pieniądz” (od 30 stycznia).
Bresson urodził się w 1901 roku i przeżył cały wiek XX, mimo to nakręcił raptem 13 pełnometrażowych tytułów. Na dobre zaczął jednak dopiero po czterdziestce, wcześniej oddając się malarstwu, fotografii i filmoznawczym rozważaniom. Wszystkie te pasje znalazły wyraz na ekranie pod postacią autorskiej koncepcji ekranowego minimalizmu i trzeba przyznać, że rzadko się zdarza tak spełniony mariaż teorii z praktyką. Bo francuski reżyser wymyślił i wcielił w życie własną poetykę kina. Dlatego w „Ucieczce skazańca” (1956), „Kieszonkowcu” (1959), „Procesie Joanny D`Arc” (1962) próżno szukać gatunkowych konwencji – filmu sensacyjnego czy historycznej epiki. Nie ma też formalnych atrakcji i tradycyjnego psychologizowania. Najwięcej dzieje się wewnątrz postaci, zazwyczaj samotników i odszczepieńców, ale i tak nie mamy do nich całkowitego dostępu. Możemy jedynie w skupieniu i napięciu obserwować ich zachowania i budować na tej podstawie domyślne sensy, do czego skłania chłodny, intelektualny język filmu. I nawet kino tak nadekspresyjne, jak „Taksówkarz” (1976) powstały z inspiracji „Dziennikiem wiejskiego proboszcza” (1951) czy „IO” (2022) reinterpretujące „Na los szczęścia, Baltazarze!” (1966), pozostały jakoś wierne własnej tajemnicy, a tym samym swojemu patronowi.
CO OBEJRZEĆ W WEEKEND: Nowości na VOD poleca co tydzień Anita Piotrowska, krytyczka filmowa „Tygodnika” >>>
Często odczytuje się Bressona w kategoriach najgłębiej rozumianego kina religijnego. Według filmoznawczyni Marioli Marczak, analizującej adaptację prozy Georges‛a Bernanosa, historia tytułowego proboszcza rozgrywa się w „rzeczywistości banalnej”, która pod swą powierzchnią skrywa „rzeczywistość uświęconą”. Lecz nie chodzi o samą tematykę, czyli w tym przypadku o problem wiary i związanych z nią wątpliwości, a w innych tytułach o niezawinione cierpienie czy męczeństwo (osiołka, Dziewicy Orleańskiej, małej Mouchette), ale i o to, w jaki sposób zostały sfilmowane. Surowa ekonomika zarówno bressonowskiego obrazu, jak i ścieżki dźwiękowej sprawiają, iż nawet podpatrywanie ulicznego złodziejaszka bądź asystowanie uciekinierowi z hitlerowskiego więzienia (echo doświadczeń reżysera z czasów wojennej niewoli) staje się przeżyciem duchowym. I nie tylko dla osób wierzących. Choć odebrał katolickie wychowanie, a w tragicznej wizji natury ludzkiej bliski był mu jansenizm, Bresson pozostawał daleki od wszelkiej ortodoksji.
CZYTAJ WIĘCEJ
10 NAJLEPSZYCH FILMÓW ROKU WEDŁUG „TYGODNIKA POWSZECHNEGO”. Kino japońskie, amerykańskie, a może francuskie? Który film jest numerem jeden? Sprawdź najlepsze filmy roku i zobacz, gdzie na VOD można je oglądać >>>
Z perspektywy czasu koturnowość jego stylu i „nieludzkie” pod wieloma względami spojrzenie na człowieka, tego na planie i tego na ekranie, może razić. Równocześnie ów „dystans jest wspaniałym źródłem siły emocjonalnej”, co dostrzegła Sontag, tropicielka różnych paradoksów tej twórczości, przy okazji zauważając, iż z filmu na film ascetyczny styl tego reżysera staje się coraz bliższy… kinu dokumentalnemu („Przeciw interpretacji”, przeł. Dariusz Żukowski). Ciekawe, jak wyglądałaby sfilmowana Księga Rodzaju, gdyby ongiś udało się Bressonowi spełnić to wielkie reżyserskie marzenie. Jednego możemy być pewni: nie byłoby to typowe biblijne „peplum”.