Tu mówi Moskwa

O tym, że Londyn to pralnia brudnych pieniędzy Kremla, wiadomo od lat. Teraz dochodzą obawy, że stanie się również ośrodkiem rosyjskich wpływów.

02.08.2021

Czyta się kilka minut

Wiktoriańskie kamienice w dzielnicy Kensington w Londynie. / ALAMY / BE&W
Wiktoriańskie kamienice w dzielnicy Kensington w Londynie. / ALAMY / BE&W

Takiego starcia jeszcze nie było: kremlowski koncern i trzech miliarderów kontra brytyjska dziennikarka. 28 lipca przed Wysokim Trybunałem, najważniejszym sądem cywilnym Anglii i Walii, rozpoczęły się przesłuchania w sprawie, którą naftowy gigant Rosnieft, a także Roman Abramowicz (właściciel m.in. klubu Chelsea Londyn) oraz Michaił Fridman i Piotr Awen (obaj kontrolujący największy bank komercyjny Rosji) wytoczyli Catherine Belton, byłej korespondentce dziennika „Financial Times” w Moskwie. A ostatnio – autorce bestsellera „Putin’s People” („Ludzie Putina”), opatrzonego podtytułem: „Jak KGB podbiło Rosję, a potem wzięło się za Zachód”.

Przedstawieni w książce jako przekupni, oligarchowie oskarżają Catherine Belton i jej wydawnictwo o zniesławienie. Proces jest też ostatnią odsłoną długiego sporu o rolę rosyjskich pieniędzy i wpływ Kremla na brytyjską rzeczywistość. Sporu, który nabrał barw po brexicie.

Jak to się pierze

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy urzędnikami, którzy w skorumpowanym państwie decydują o prawach do wydobywania gazu ziemnego. Zarejestrowanej przez nas anonimowo na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych spółce sprzedajemy – za ułamek ich wartości – licencje na takie odwierty. Następnie – już po cenach rynkowych – oferujemy je zachodnim koncernom.

Nasz zysk to „brudne pieniądze”, które trzeba „wyprać”. Możemy nimi ciągle obracać, licząc na to, że w ten sposób ukryjemy ich nielegalne pochodzenie. Ale jest też pewniejszy sposób – nieruchomości. Da się w nich ulokować dużo pieniędzy, rzadko wywołują podejrzliwość skarbówek, a z czasem ich wartość tylko wzrasta. Właśnie w ten sposób od początku lat 90. XX w. uwłaszczała się nowa rosyjska nomenklatura. A Wielka Brytania, ze swoim systemem rajów podatkowych w terytoriach zamorskich oraz silną pozycją sektora finansowego, świetnie nadawała się do takich inwestycji.

Ceny domów w reprezentacyjnej londyńskiej dzielnicy Kensington wzrosły w tym czasie ośmiokrotnie. Tylko na podstawie oficjalnych danych organizacja pozarządowa Transparency International doliczyła się 160 „podejrzanych” nieruchomości kupionych przez Rosjan (większość z nich stoi w odległości do pięciu kilometrów od Pałacu Buckingham). Według brytyjskiego urzędu statystycznego wartość rosyjskich inwestycji w tym kraju sięga już 30 mld funtów (równowartość ok. 160 mld zł) – ale ponad dwukrotnie więcej pieniędzy trafiło na Wyspy przez raje podatkowe.

Nowa norma

Pół biedy, jeśli prane są brudne pieniądze. Gorzej, gdy idą za tym zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju.

Dokładnie na rok przed rozpoczęciem przesłuchań w sprawie Catherine Belton komisja ds. wywiadu i bezpieczeństwa brytyjskiego parlamentu opublikowała raport o wpływie Kremla na tutejszą politykę. Czytamy w nim, że ludzie powiązani z Władimirem Putinem skutecznie integrują się z londyńską elitą finansowo-towarzyską: „Pieniądze zainwestowano w mecenat i budowanie wpływu w szerokich sferach establishmentu. Firmy PR, organizacje charytatywne, środowiska polityczne i akademickie oraz instytucje kulturalne były świadomymi beneficjentami rosyjskich pieniędzy. (...) Rosyjskie wpływy w Wielkiej Brytanii są »nową normą«”. Już nawet niektórzy członkowie Izby Lordów mają prowadzić interesy z koncernami zbliżonymi do Kremla.


CZYTAJ TAKŻE

LICENCJA NA WŁAMYWANIE: Afera Pegasusa może być wierzchołkiem góry lodowej. Na metody inwigilacji niegdyś dostępne tylko najbogatszym wywiadom stać dziś każde państwo. To szpiegostwo w abonamencie.


Parlamentarna komisja zarzuca wywiadowi, że po otruciu Aleksandra Litwinienki w 2006 r., kiedy intencje Kremla stały się widoczne i jasne, nie zareagował właściwie do sytuacji (Litwinienko, oficer KGB i FSB, opuścił Rosję i żyjąc na emigracji na Wyspach krytykował Putina; zginął otruty izotopem polonu 210). Dopiero aneksja Krymu w 2014 r., a zwłaszcza próba zabicia w 2018 r. bronią chemiczną byłego oficera GRU Siergieja Skripala i jego córki Julii (mieszkających w angielskim Salisbury) obudziły czujność służb.

Wciąż jednak – inaczej niż w USA, gdzie mimo obstrukcji uprawianej przez administrację Donalda Trumpa doprowadzono do końca śledztwo w sprawie wpływu Kremla na wynik wyborów prezydenckich w 2016 r. – nie zbadano potencjalnej roli rosyjskich tajnych służb podczas kampanii na rzecz brexitu. Do dziś nie powstał też rejestr właścicieli nieruchomości, którzy nabyli je w imieniu zagranicznych firm.

City w kontrze

Szefowa brytyjskiej National Crime Agency (odpowiedniczki polskiego Centralnego Biura Śledczego) przyznała niedawno, że jest zaniepokojona, bo wielu Rosjan żyjących na Wyspach „to ludzie zamożni, którzy mają dostęp do najlepszych prawników”. NCA musi właśnie wypłacić 1,5 mln funtów (ok. 8 mln zł) wnukowi byłego prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa i innym oligarchom z obszaru postsowieckiego. Zmusił ją do tego sąd najwyższy, który uchylił nadzwyczajne uprawnienia agencji do „zamrażania” podejrzanych funduszy bez wyroków sądowych.

Wielu brytyjskich autorów piszących o Rosji – a to właśnie na Wyspach ukazywały się ostatnio najciekawsze książki o Kremlu i jego służbach – obawia się, że proces Catherine Belton to niebezpieczny precedens i zagrożenie dla wolności słowa. Bo choć Wielka Brytania nie lekceważy Putina – w ujawnionych wiosną założeniach nowej strategii obronnej Rosja została de facto uznana za państwo wrogie, a zalecaną postawę wobec niego zamknięto w zimnowojennej frazie „odstraszanie i obrona” – sprawy nie ułatwia niezależność sektora finansowego.

Londyńskie City jest formalnie „miastem w mieście”, ale nieoficjalnie – państwem w państwie. Po przeanalizowaniu 50 notowanych tu na giełdzie rosyjskich spółek Samantha de Bendern – specjalistka ds. Rosji w think tanku Conflict Studies Research Centre – tylko w przypadku pięciu z nich nie znalazła nic podejrzanego. Pozostałe miały powiązania z rosyjskimi resortami siłowymi, sektorem energetycznym lub grupą oligarchów, którzy do władzy i wpływów dochodzili wraz z Putinem jeszcze w Petersburgu w latach 90. XX w.

Pieniądze w City nigdy nie będą „czyste”. Same tylko państwa Zatoki Perskiej – również będące na bakier z prawami człowieka – zainwestowały nad Tamizą kilkakrotnie więcej niż Rosjanie, a „przygarnianie” pieniędzy dyktatorów ma długą tradycję na całym Zachodzie. Jednak ekspertów zajmujących się bezpieczeństwem martwi, że to właśnie w przypadku pieniędzy z Rosji w Londynie najlepiej sprawdza się stare powiedzenie: „Nie lubimy korupcji, ale lubimy pieniądze”.

Tymczasem napięcie narasta

Po tym, gdy w czerwcu Białoruś zmusiła do lądowania w Mińsku samolot linii ­Ryanair z opozycjonistą Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie, prezydent Estonii Kersti Kaljulaid zaapelowała do Londynu o przyjrzenie się rosyjskim majątkom na Wyspach. Na razie bez efektu. Europejskie instytucje kontrolne, dość skutecznie monitorujące przepływ zagranicznego kapitału w państwach Unii, po brexicie nie mają już kompetencji, by zajmować się Wielką Brytanią.

Tymczasem napięcie na linii Londyn–Moskwa nie maleje. Myśliwce RAF-u regularnie napotykają rosyjskie maszyny, które prowokacyjnie zbliżają się do Wysp znad Morza Północnego. Szef brytyjskiej dyplomacji Dominic Raab potwierdził, że Rosjanie „niemal na pewno” próbowali ingerencji w wynik wyborów parlamentarnych w 2019 r., używając do tego celu nielegalnie zdobytych dokumentów z brytyjsko-amerykańskich rozmów handlowych. Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cyfrowego uznało z 95-procentową pewnością, że rosyjscy hakerzy, którzy próbowali ukraść dane z serwerów firm pracujących nad szczepionką przeciw ­COVID-19, byli powiązani z rosyjskimi tajnymi służbami.

Mimo to, jakby nigdy nic, telewizja RT (dawniej Russia Today) – tuba propagandowa Kremla – regularnie reklamuje się na londyńskich autobusach. A za sprawą dwóch emitowanych niedawno w BBC seriali – „The Salisbury ­Poisonings” i „McMafia” – rosyjskie wpływy na Wyspach stały się już częścią opowieści popkultury.

Jak na Sumatrze

Proces wytoczony dziennikarce przez rosyjskich miliarderów zmieni niewiele. Dopiero przed dwoma laty Wielka Brytania zreformowała system tzw. złotych wiz, które pozwalały na zamieszkanie tutaj każdemu, kto zainwestował milion funtów. Wprowadzono go w latach 90. XX w., aby skusić bogatych mieszkańców przechodzącego wówczas pod administrację chińską Hongkongu, ale w ostatnich latach wykorzystywali go głównie bogaci Chińczycy i Rosjanie. Gdy obecny premier Boris Johnson był jeszcze burmistrzem Londynu, nie krył, że bogaczom łatwo się w jego mieście ukryć – dla miliarderów, mówił, to miasto „jest tym, czym dla orangutanów dżungle ­Sumatry”.

Kłopot w tym, że to samo dotyczy szpiegów. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2021