Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nigeryjskie wojsko, które od lat toczyło z nim wojnę i kilkakrotnie ogłaszało, że zginął, tym razem jest powściągliwe. Nie chce się znów wystawiać na szyderstwa, gdyby wieść miała okazać się nieprawdziwa. Powściągliwość bierze się także z tego, że jeśli Shekau faktycznie zginął, to nie zabili go żołnierze, lecz niedawni towarzysze broni, którzy – nie mogąc znieść jego metod walki i rządów – dokonali rozłamu i przystali do Państwa Islamskiego, jako jego ekspozytura (zwana wilajetem) w Afryce Zachodniej.
Powstały na przełomie stuleci ruch religijno-zbrojny Boko Haram od 2009 r. toczy wojnę na północnym wschodzie Nigerii, na północy Kamerunu i na wybrzeżach jeziora Czad, w Nigrze i Czadzie. W samej Nigerii wskutek zamachów i działań zbrojnych dżihadystów zginęło co najmniej 40 tys. ludzi, a 2 mln straciły domy. Teraz, po śmierci Shekaua, Boko Haram zostanie zapewne wchłonięte przez Państwo Islamskie, które przejmie kontrolę nad rebelią nad jeziorem Czad, a walka z nim będzie jeszcze trudniejsza.
Państwo Islamskie, rozbite w Iraku i Syrii, odradza się w Afryce. Jego bojownicy mają obozowiska w Libii i toczą swoje wojny od Somalii na wschodzie, przez pustynie i sawanny Sahelu (Niger, Mali, Burkina Faso), po Wybrzeże Kości Słoniowej i Benin na zachodzie. Teraz obszar ich działań rozciągnie się na południe aż po jezioro Czad.
Bojownicy Państwa Islamskiego zdobywają też przyczółki na wschodnim wybrzeżu Afryki, gdzie od wieków żyją liczne wspólnoty muzułmanów, a nawet w samym jej sercu, w Kongu, gdzie rozłożył się Środkowoafrykański Wilajet, obejmujący też Ugandę, Tanzanię i Mozambik. ©℗