Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Donald Tusk nie jest pewny, czy Rafał Trzaskowski poradzi sobie w wyborach prezydenckich w 2025 r. Nie martwi się jednak kandydatem PiS, tylko Szymonem Hołownią. Prezydent Warszawy zniknął z polityki krajowej, nie budzi emocji w narodzie, a widać też wyraźnie, że jemu samemu ten stan odpowiada. Polityczna wojna toczy się w trójkącie: parlament, rząd, prezydent – a Trzaskowski zajął wygodną pozycję beneficjenta podjętej dawno temu decyzji PO o uczynieniu go kandydatem na głowę państwa.
To komfortowe życie zepsuł mu Tusk, decydując się na zerwanie rozmów z lewicą w sprawie koalicji na wybory samorządowe. Można premiera zrozumieć – lata skręcania w lewo sprawiły, że PO ma program podobny do Nowej Lewicy, więc walczy dziś w części o ten sam elektorat. I nie jest to przesadnie trudne, bo główny nurt lewicy skupiony wokół Czarzastego i Biedronia zachowuje się jak przystawka. Tylko Partia Razem pozostała autonomicznym głosem tego środowiska.
Decyzja Tuska uderza rykoszetem w Trzaskowskiego, który parł do koalicji z lewicą i myślał, że dzięki temu wyścig o warszawski ratusz wygra bez walki, bo kandydatem PiS został anonimowy w stolicy Tobiasz Bocheński. Teraz jednak okazuje się, że będzie miał konkurentkę w postaci wicemarszałkini Senatu Magdaleny Biejat. Lewicowa kandydatka jest właśnie z Razem, więc nie ma mowy, by „odpuściła” Trzaskowskiemu. Wyborów nie wygra, ale sprawi, że w sejmowej koalicji będzie iskrzyć.
Pojawiły się podejrzenia, że Tusk chce unieruchomić „Trzaska” w stolicy, by samemu za rok zaryzykować walkę o Pałac Prezydencki. Kłopot w tym, że premier ma duży elektorat negatywny i mógłby przegrać wyścig z Hołownią. W ostatnim sondażu United Survey dla WP marszałek Sejmu zdobył 24,8 proc., Trzaskowski 22,2, a przedzielił ich Mateusz Morawiecki jako (domniemany) kandydat PiS z wynikiem 24,3 proc. Gdyby w sondażu umieszczono nazwisko Tuska, wynik kandydata KO byłby pewnie jeszcze gorszy.
Podczas sobotniej konwencji KO Tusk nazwał Trzaskowskiego przyjacielem. Jednak decyzją o zerwaniu sojuszu z lewicą w wyborach lokalnych premier równocześnie sprawdza, czy ten „miły człowiek” nadaje się do najważniejszej, zapewne brutalnej walki – o prezydenturę kraju.