Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przypomniał mi się przykład paraolimpijski. W zawodach koszykarskich mieli występować sportowcy, których iloraz inteligencji nie mógł przekraczać 70 punktów. A w przypadku reprezentacji Hiszpanii przekraczał, bo nikt przy naborze zawodników o nic nie pytał. Zafundowano im wycieczkę na antypody i wypuszczono do nierównej walki. W niektórych meczach grali zdecydowanie zbyt dobrze, po 30 punktów przewagi do połowy, aż ich trener musiał w przerwie mitygować. Hiszpańscy koszykarze wygrali zawody (w finale pokonali Rosjan, którzy też oszukiwali, ale trochę mniej), wzbudzając zrozumiały entuzjazm w kraju. Sprawa się wydała, gdyż w kadrze znalazł się dziennikarz śledczy, który sprawę nagłośnił – zresztą i tak była głośna, bo na złotych medalistów czekały na lotnisku w Madrycie tłumy zachwyconych kibiców. Zawodnikom kazano zapuścić brody, założyć ciemne okulary, czapeczki z daszkiem i wmieszać się w tłum. Nie pomogło. Prawda wyszła na jaw. W ten sposób igrzyska paraolimpijskie sprzed kilkunastu lat, rozgrywające się w Australii (sprzedano aż 1,2 mln biletów – Korwin „Przywróćmy normalność” Mikke do dziś puka się w głowę), przeszły do historii niekoniecznie chwalebnie, niestety.
CZYTAJ TAKŻE:
Komentarz Kaliny Błażejowskiej: W Krakowie ma się zacząć kontrrewolucja kulturalna: grupa prawicowych działaczy pod kierunkiem fotografa Stanisława Markowskiego, przy wsparciu radnego PiS i prezesa Klubu „Gazety Polskiej” Ryszarda Kapuścińskiego, zbiera podpisy pod petycją o odwołanie Jana Klaty z funkcji dyrektora Starego Teatru. Wniosek ma zostać przedłożony nowemu ministrowi kultury, prof. Piotrowi Glińskiemu.
Ale nie trzeba szukać po drugiej stronie globu – pamiętam, jak podczas mojej pierwszej imprezy biegowej (dystans 10 km zaledwie) kilkunastu „zawodników” podjeżdżało tramwajem część dystansu w Alejach Jerozolimskich. Dwa przystanki, a jak cieszą. Wykiwali sporą rzeszę naiwniaków, przedsiębiorczy sportsmeni, a później z dumą nosili medale i chwalili się „życiówkami”.
To było parę lat temu w Warszawie. A w Mieście Królów Polskich szykują się w teatrze wizyty działaczy podających się za widzów... Ciekawe, czy znów będą mieli gwizdki. Na sportowo. ©