Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdyby wojna w Syrii była wciąż, jak na początku, starciem armii prezydenta Baszara al-Asada z jego przeciwnikami, można by uznać, że właśnie się kończy. Po wyparciu oddziałów opozycji z południowych prowincji Dara i Kunajtira rządowi w Damaszku pozostało tylko odzyskanie kontroli nad graniczącym z Turcją regionem Idlib. Ofensywa, wspierana przez rosyjskie lotnictwo, z użyciem bomb beczkowych i pocisków termobarycznych, już się zaczęła. Potrwa długo (ONZ ostrzega, że może zmusić do ucieczki nawet 2 mln ludzi), lecz mało kto wątpi w zwycięstwo Asada. „Sytuacja powraca do stanu sprzed wojny”, ogłosił w minionym tygodniu minister obrony Izraela.
Podobnego zdania są prawdziwi wygrani wojny, Rosjanie, którzy w Syrii urządzają już nowy porządek. Właśnie zaapelowali o udział UE i Stanów Zjednoczonych w odbudowie kraju. Jej elementem ma być powrót części (ok. 1,7 mln) uchodźców, głównie z Libanu i Jordanii. W poświęconej tej sprawie konferencji w Soczi uczestniczyli przedstawiciele UNHCR, oenzetowskiej agencji ds. uchodźców. Nie zgadzają się oni z Rosjanami w kwestii fundamentalnej: Syria – gdzie walki wygnały z domów ok. 13 mln ludzi, czyli ponad połowę populacji – jest według ONZ wciąż miejscem niebezpiecznym. „Możemy rozmawiać o powrotach uchodźców np. do rejonu Damaszku, ale tylko pod warunkiem, że będą się one odbywać w zgodzie z międzynarodowymi standardami: będą dobrowolne, bezpieczne, z zachowaniem godności uchodźców”, pisze w mailu do „Tygodnika” Lisa Abou Khaled z biura UNHCR w Bejrucie, dodając, że powrót nie może być wymuszony brakiem alternatyw.
Tymczasem to właśnie w Libanie, kraju, który gości największą w świecie liczbę uchodźców w przeliczeniu na jednego mieszkańca (Syryjczycy to jedna piąta mieszkańców kraju), rośnie niecierpliwość. Rząd zakazał tworzenia obozów uchodźców i większość z nich sama opłaca swój pobyt. Wielu nie wolno podróżować po kraju, gminy odmawiają czasem grzebania Syryjczyków na cmentarzach. Niektórych uchodźców skłaniają do powrotu do Syrii nowe przepisy, w myśl których prawo do swoich nieruchomości trzeba osobiście potwierdzić w lokalnym urzędzie. Efekt? W ciągu ostatniego miesiąca z Libanu wyjechało ok. 2 tys. ludzi. Hezbollah, szyicka i wspierająca Asada organizacja, mająca tu olbrzymie wpływy, otworzyła biura rejestracyjne dla repatriantów.
Tym ostatnim zaskoczona jest ONZ (Abou Khaled: „W tej sprawie czekamy na więcej informacji”). Niesłusznie – już od kilku miesięcy powojenne porządki w Syrii ustalają ci, których wojna dotyczy najbardziej. Wątek powrotu uchodźców miał się pojawić podczas szczytu Trump–Putin w Helsinkach, po którym głośno stawia się też inne pytania. Czy Waszyngton, w ślad za Tel Awiwem, uzna władzę Asada? Czy Rosja zagwarantuje wycofanie się z Syrii proirańskiego Hezbollahu i oddziałów irańskich, których obecności u swoich granic obawia się Izrael? Czy Trump ogłosi swój kolejny „sukces” międzynarodowy i wycofa z Syrii ok. 2 tys. żołnierzy sił specjalnych? Wszystko to jest coraz bardziej prawdopodobne. I najbardziej cieszy Kreml – bo Syria staje się de facto protektoratem Rosji. ©℗
Czytaj i oglądaj: Grażyna Makara i Marcin Żyła: Domu już nie będzie nigdy