Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Koronawirus nas nie wyniszczy. Sami się wyniszczymy agresją, hejtem i fejkami. Powstrzymajmy tę falę zła. Wspierajmy się nawzajem!” – wezwał szef samorządu lekarskiego Andrzej Matyja po śmierci prof. Wojciecha Rokity, kieleckiego konsultanta wojewódzkiego ds. ginekologii. Adwokat rodziny ogłosił, że lekarz, zakażony SARS-CoV-2 i hospitalizowany, popełnił samobójstwo. Po fałszywych medialnych doniesieniach, że nie przestrzega kwarantanny dotknął go internetowy hejt.
Wielu lekarzy i pracowników medycznych kwituje: traktuje się nas jak bohaterów, ale też jak zadżumionych. Podobnie nasze rodziny. Choć lekarze – jak pielęgniarki i ratownicy – na ogół nie wracają nocować do domu, by nie narażać bliskich. Brakuje kombinezonów, maseczek i środków dezynfekujących, a dostęp do diagnostyki jest bardzo ograniczony – zapasem testów i biurokracją. Na wyniki czeka się po kilka dni (mimo wysiłku diagnostów). Dyrektorzy szpitali skarżą się na brak wsparcia z MZ: sami muszą sfinansować zakup sprzętu i dodatków dla personelu.
Do pomocy w szpitalach zgłaszają się studenci medycyny, a min. Szumowski zapowiedział dopuszczanie do pracy lekarzy, którzy nie zdawali jeszcze egzaminów końcowych. To środki niezbędne, bo w razie wykrycia zakażenia u medyka lub pacjenta kwarantanną obejmuje się wszystkich na oddziale.
Tymczasem ratownicy prowadzą akcję informacyjną „NieKłamMedyka”, mnożą się bowiem przypadki zatajania przed dyspozytorami informacji o pobycie za granicą, a nawet – przebywania w kwarantannie. Apele publikują też lekarze z pierwszej linii frontu: „My zostajemy dla was w pracy, wy zostańcie dla nas w domach”.