Msza za Pyjasa

40 lat temu, 7 maja, zginął Stanisław Pyjas, student-opozycjonista. Poniżej publikujemy zapis słów księży, odprawiających wówczas mszę w jego intencji w krakowskim kościele dominikanów, odnaleziony w materiałach IPN.

23.04.2017

Czyta się kilka minut

Przed kamienicą przy ul. Szewskiej 7 po śmierci Stanisława Pyjasa, zdjęcie operacyjne SB / Fot. IPN
Przed kamienicą przy ul. Szewskiej 7 po śmierci Stanisława Pyjasa, zdjęcie operacyjne SB / Fot. IPN

SŁOWO WPROWADZAJĄCE DO MSZY O. TOMASZA PAWŁOWSKIEGO: Ze śmiercią byłem blisko: jako żołnierz armii podziemnej, Armii Krajowej, jako powstaniec warszawski, jeniec obozu wojskowego, więzień celi śmierci. Ale ta śmierć Stanisława wstrząsnęła mną. Zastanawiam się, dlaczego. Przecież nawet nie widziałem zwłok. Może te 24 lata życia, wiosny, nagle przecięte? Może to, że Stanisław był studentem V roku filologii polskiej? A ja jestem duszpasterzem, ojcem. Może ta śmierć wywołuje takie wrażenie, bo on walczył o sprawiedliwość i ja także walczyłem. To wszystko głębiej zrozumiałem wczoraj wieczorem, koło dwudziestej drugiej, na ulicy Szewskiej, pod siódemką.

Brama domu, jakich setki w Krakowie. W sieni kwiaty, płonie światło. I tłum ludzi! Tłum ludzi stojących w ciszy. Na białej ścianie krzyż – i słowa: „Tu został zamordowany Stanisław, student V roku filologii polskiej”.

Gdzieś tam obok ktoś z Juwenaliów. Pajac, jakich wielu. Złote pagony, admirał floty... przebieraniec... I nagle ten z Juwenaliów – przed chwilą może śpiewał, wrzeszczał, taki zadowolony, że żyje! – nagle on mówi: „Ojcze nasz”... Nie ja, ksiądz, tylko ktoś z was, z ludu Bożego. Potem: „Zdrowaś Mario”... i gitara ze śpiewem: „dopóki nam Ziemia kręci się...”. Tak modlą się na ulicy Szewskiej 7. I tutaj, w spokoju, w powadze będziemy się modlić.

Jaka różnica! Tam, na Szewskiej, gdy patrzę na te schody, gdy patrzę na tę ścianę z krzyżem, gdy czytam: „zamordowany” – ogarnia mnie lęk. Jestem porażony, nie przerażony, ale porażony zagrożeniem – własnym i innych. Jestem jakiś samotny, bezbronny. Tutaj jest nas tyle, ale to nie o to chodzi. Tutaj, na ołtarzu, w czasie tej mszy św. będzie Krew Chrystusa. Już nie samotność, już nie lęk, ale zaufanie w moc zbawczą Tej Krwi, która została przelana za wolność, za tych, którzy są duszeni, niszczeni. To Krew nie tylko człowieka. Każdy z nas, ludzi, za chwilę będzie wezwany do rachunku sumienia, każdy z nas jest zaplamiony, łącznie z tymi, którzy staną przy ołtarzu blisko. Człowiek jest splamiony, ale tu, w centrum liturgii będzie oczyszczająca Krew Boga-Człowieka. Jezus odkupił, wyzwolił nas wszystkich. Chciałbym, żeby ten krąg ludzi modlących się rozszerzał się, otwierał, nie tylko na bolesne miejsca w Polsce, ale i na cały świat, gdzie jest źle, gdzie trzeba sprawiedliwości. Chciałbym, żebyśmy tu umieli wytworzyć modlitwę. Przede wszystkim za Stanisława, bo nie wiemy, czy był przygotowany.

Śmierć była nagła. I dlatego tak jest potrzebna nasza wspólna, braterska modlitwa.

Dlatego proszę was, bracia: połączcie się tutaj przy ołtarzu, nie rozdzielajcie się, podajcie sobie ręce, bądźcie tu blisko, zamknijcie krąg.

Potrzeba nam w tej chwili jedności wokół Chrystusa i Jego Ofiary. Jedności braterstwa, jedności narodów. Dlatego łączcie się, zamknijcie krąg. Podejdźcie trochę bliżej. Nie bójcie się. To jest dom Ojca. Stwórzcie taki żywy mur wokoło ołtarza, mur jedności, bo o pogłębienie jedności będziemy teraz prosić.

HOMILIA O. JOACHIMA BADENIEGO: O jciec Tomasz wspomniał o krwi, oczywiście symbolu krwi, realnym symbolu krwi. To nie jest mit, to jest prawda. Z kolei podejmę drugi symbol – również żaden mit, tylko prawda. Konkretna prawda. Konkret materii, który woła, a teraz konkret materii, który buduje. To jest kamień. I powiem tak, wczytując się w tekst Pisma św., Apokalipsy św. Jana, Księgi Objawienia – księgi objawienia się kamieni, które budują. Bardzo realne, bo budują. I tak chyba mówi do nas Duch Święty: „Źródło Jego światła podobne do kamienia drogocennego, jakby do jaspisu o przejrzystości kryształu” (Ap 21, 11).
Dwa fakty – przeskakuję teraz. (Chyba nie jest trudno śledzić...) Budowa kościoła w Nowej Hucie. W murach tego kościoła ponad dwa miliony kamieni przyniesionych przez ludzi. Bez nakazu, nie w ramach żadnych takich czy innych może najlepszych czynów, po prostu przynieśli. To były i są kamienie żywe. Żywe kamienie wmurowane w kościół Matki Bożej Królowej Polski w Nowej Hucie. Za godzinę będzie poświęcenie tego kościoła. Czego? Żywych kamieni. Dwa miliony! To jest potęga! Pozornie martwe – kamień – wmurowany, nieruchomy, a jednak woła: kto stanie w głębokim milczeniu, zasłucha się w głos krwi i w wołanie żywych kamieni? Czy trzeba to bardzo tłumaczyć? Chyba nie! To jest mit? Chyba nie – to jest prawda! To jest fakt! Realizm prawdy chrześcijańskiej: krew i kamień. To jest Nowa Huta.

A teraz student Stanisław. Nie znałem go, nie byłem przy jego śmierci, nie byłem przy jego życiu. W tej chwili milczy. Ale chyba każdy powie, że głośno woła. Bardzo głośno. Do tego stopnia głośno woła, że tu, w tym kościele, jest pełno ludzi, znacznie więcej niż w takie niedziele, w które [w oryg.: w których] on nie wołał. Znacznie więcej. To jest mur. Mur ludzi, żywy mur wokół ołtarza; o tym murze mówi się: mur drogocenny, mur z żywych kamieni, w którym każdy jest jakimś cennym kamieniem, bezcennym, unikalnym kamieniem; no, nie powiem: jubilerskim, ale czymś, co nie da się wyrazić, jaka jest wartość kamienia, którym jest żywy człowiek. Jako budulca, jako czegoś, co będzie budować.

Ktoś powie: dobrze, cóż buduje Nową Hutę, kościół w Nowej Hucie? Cóż buduje student Stanisław? Można powiedzieć: po co się umiera? Po co to wszystko? Bądźmy trzeźwi, bądźmy raczej rozsądni, czyli obojętni, czyli spokojni, zajmujmy się tylko zabawą, zajmujmy się takimi czy innymi, skądinąd kiedy indziej bardzo pięknymi korowodami tradycyjnymi; tym się zajmujmy! Tym się chrońmy może przed prawdą! Przed kamieniem prawdy!

To jest pierwszy aspekt. Jaki jest drugi? Drugi jest taki, że dla nas, wierzących, gdy człowiek umiera, staje się budowniczym życia. Paradoks! Dialektyka! Że człowiek, im bardziej świadomie i im bardziej z przekonania umiera, tym bardziej swoją śmiercią buduje. Kogo? Nas! Tak było z Chrystusem. Śmiercią przyjętą z całym przekonaniem, z całą świadomością; swoją śmiercią na Krzyżu zbudował Kościół, a myśmy zbudowali rękami ludzkimi, żywymi kamieniami kościół w Nowej Hucie, by wokół niego i w nim się tam zbierać. W tej chwili, za godzinę.

A co zbudował student Stanisław? Chyba nie kościół w tym sensie gmachu kościelnego w Nowej Hucie. Zbudował coś innego. A co zbudował, można widzieć w tej chwili w was, w tym żywym Kościele, na „dziewiątce” zebranym i można było widzieć wczoraj na tych czy innych miejscach naszego miasta, gdzie stali ludzie młodzi, którzy prawem młodości – tak by się powiedziało – mogli się bawić, przebierać i bawić, szaleć. Młodość! Maj! Wiosna! Ci ludzie jednak stali nieruchomo. Mocą żywych kamieni zbudowani, no chyba śmiercią studenta Stanisława. Stali nieruchomo i głosili to, co było ich najgłębszym, osobistym, przez nikogo nienarzuconym przekonaniem. Kamienie mówiły wczoraj głośno! Kamienny spokój ludzi wczoraj w nocy mówił głośno! Chwila refleksji, jaki to był spokój kamienia, w sensie: „spokój odwagi, męstwa”. Bo przecież przed mówiącym był tu i tam tłum szalejący zabawą, może alkoholem. Byli też inni słuchacze, w których mówiący odebrał milczącą podejrzliwą wrogość. A więc tu szaleńcza zabawa, a tu jakaś chłodna wrogość. A jednak stał i mówił! To jest mówiący kamień. Mówiące kamienie, bo nie był jeden tylko oczywiście, które zbudował student Stanisław. Bez swojej [w oryg.: mojej] świadomej wiedzy! Swoją śmiercią! I w tej chwili dalej buduje, w tej chwili z nas tu obecnych wszystkich zbudował ten mur wokół ołtarza, potężny, zwarty, spokojny.

A więc budujemy, tak, budujemy, nie tylko to, co jest materialne, ale to, co jest w nas duchowe, a to jest: męstwo, odwaga, wewnętrzna wolność. To budujemy. I to budujemy w Chrystusie, tą mszą św. budujemy swoją własną, wewnętrzną, chrześcijańską i polską wolność opartą na mocy przekonań religijnych i oczywiście polskich. Te rzeczy są ze sobą tak ściśle związane, że nie można wypreparować z mas polskich tych dwóch milionów kamieni zaniesionych na kościół Nowej Huty. Możemy tylko budować mocą i prawdą, żywymi kamieniami, siłą własnych przekonań, naszą postawą! Może wbrew różnym osobom, które by na to patrzyły niechętnie, może wrogo.

To jest właśnie maj i młodość. Budzi się świat wbrew zimie, budzi się człowiek młody wbrew przyzwyczajeniom, wbrew obojętności, wbrew konwenansom, wbrew temu, co się ciągle, ciągle słyszy i mówi, wbrew wszystkiemu.

Protest! Wielki protest! Bardzo spokojny! Milczący mową żywych kamieni i wołający krwią zabitego. ©


CZYTAJ TAKŻE:

Piotr Litka: Osiem dni po śmierci krakowskiego studenta Stanisława Pyjasa w kościele dominikanów odprawiono mszę za spokój jego duszy. Przyszło na nią kilka tysięcy młodych ludzi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2017