Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
GRZEGORZ NUREK: Trzydziesta, jubileuszowa edycja Ars Cameralis skłania do podsumowań. Największe niespodzianki i zachwyty trzech dekad?
MAREK ZIELIŃSKI: Największa niespodzianka? Że ciągle istniejemy... Ars Cameralis był jednym z pierwszych interdyscyplinarnych festiwali w Polsce. Podczas pamiętnego koncertu Kronos Quartet z Henrykiem Mikołajem Góreckim w 1995 r. repertuar był zaskakujący: nie tylko Górecki, ale i utwory Elvisa Presleya. Koncert łączył muzykę i wizualizację, bowiem Kronos Quartet już od początku istnienia miał świadomość przenikania się sztuk. Albo koncert Johna Zorna dedykowany Hansowi Bellmerowi. Zorna zafascynowała historia lalki, trafił do Japonii, a tam zainteresował się urodzonym w Katowicach Bellmerem. I w stulecie urodzin tego artysty dał w Katowicach niezwykły koncert, chociaż sam nie pojawił się na scenie, ukrył się za dźwiękiem. Albo cała seria wydarzeń związanych z poezją konkretną (Václav Havel i Stanisław Dróżdż) czy np. koncert utworów fortepianowych Nietzschego – nie każdy wie, że w ogóle je pisał.
Gdy zaczynaliśmy, interdyscyplinarność przyjmowana była dosyć nieufnie. Dziś jest czymś naturalnym, największe festiwale muzyczne umieszczają w swoich programach wystawy, warsztaty dla dorosłych i dzieci, spotkania literackie. My to robimy od trzydziestu lat.
Każdej edycji towarzyszy hasło. Poprzednio była to Utopia, w tym roku Kosmos. To nie tylko upamiętnienie setnej rocznicy urodzin Stanisława Lema, także pięćdziesięciolecie Spodka, najbardziej kosmicznego obiektu w Katowicach.
MZ: Chodziło nam bardziej o filozoficzny niż fizyczny wymiar kosmosu. Potrzebna jest dyskusja o sprawach przyziemnych i wzniosłych, o mikro- i makrokosmosie. Gdy patrzymy w kosmos, widzimy jedynie te 5 procent, o których cokolwiek wiemy. A jak wygląda pozostałe 95 procent? Pozostają szumy, dźwięki, rozbłyski, domysły. Parafrazując Carla Sagana można powiedzieć, że jesteśmy małą sceną, a kosmos jest audytorium. Oczywiście, Spodek to ważny symbol w Katowicach, ale myślimy o nim raczej w szerszym kontekście.
KOSMOS: MATERIA, ENERGIA, ZABAWA
JAKUB KORNHAUSER: Kosmos staje się dla nowoczesnych artystów i myślicieli poręczną metaforą nieskończoności ludzkiej wyobraźni, ale też bezmierności poszukiwań twórczych.
Po lekturze książki Konstantego Usenki uświadomiłem sobie, jak Związkiem Radzieckim i krajami Europy Środkowo-Wschodniej zawładnęła architektura kosmiczna. Spodek wygląda dosyć skromnie w porównaniu z architekturą kosmiczną na Bałkanach chociażby.
O życiu i twórczości Lema porozmawiają Ewa Lipska i Agnieszka Gajewska.
Tobiasz Melanowski: Trudno nie wspomnieć o Lemie, trudno przy tej rocznicy nie oddać mu pokłonu w ramach Festiwalu. Zaprosiliśmy znakomitą poetkę i przyjaciółkę Lema, Ewę Lipską, i autorkę właśnie ukazującej się biografii pisarza, Agnieszkę Gajewską. Chcemy zapytać, dla kogo i w jaki sposób Lem jest punktem odniesienia.
Niedawno w katowickiej dzielnicy Szopienice powstał mural poświęcony Lemowi.
MZ: Lemowi można by poświęcić osobne festiwale, co się zresztą dzieje. W Dubaju, na EXPO, jeden z pawilonów będzie dedykowany właśnie jemu. Nie mogliśmy Lema pominąć.
Festiwal potrwa trzy tygodnie. Tradycyjnie wspiera się na czterech filarach: muzyka, sztuka, literatura, kino.
MZ: Inaugurujemy Festiwal szczególną wystawą Poli Dwurnik w Pałacu Schoena – Muzeum w Sosnowcu. Pola przygotowuje wielką, kosmiczną papugę, płótno 6 na 3 metry. Wspominała, że to może być jeden z jej najlepszych obrazów, a na pewno największy, jaki do tej pory namalowała.
Reszta wydarzeń w Katowicach?
MZ: Do Ronda Sztuki w Katowicach zapraszamy na wystawę „Wszechświaty równoległe”. Organizujemy ją wspólnie z francuskim kuratorem Alexandre’em Devaux oraz artystami z Polski i Francji. Wystawa pokaże, w jaki sposób zaproszeni artyści rozwijają i kształtują swoje uniwersum. A jednocześnie odniesie się, czasem między wierszami, do różnych zjawisk współczesnej kultury. Wiele prac będzie także związanych z francuskim street artem.
Będzie można zobaczyć filmy Rolanda Topora.
MZ: Topor to inny świat, cały kosmos.
TM: Kolejny raz pojawia się na Festiwalu Ars Cameralis. Kilka lat temu zrobiliśmy wystawę „Planeta Topor”, na której prezentowane były obrazy Rolanda, jego ojca Abrama i syna Nicolasa. Już wtedy w tytule pobrzmiewały kosmiczne odniesienia.
Najbardziej lemowski z ducha będzie chyba koncert Floexa.
Ewa Surowiec: To będzie muzyczne wejście do świata Lema i wspaniałe podsumowanie Festiwalu. Czeski kompozytor wystąpi na Scenie w Malarni w towarzystwie artystki Never Sol i uroczego robota o imieniu Josef, znanej postaci z kultowej gry przygodowej „Machinarium”.
Zawsze staramy się pokazać rozpiętość gatunków: od elektroniki i muzyki eksperymentalnej, przez rock, po wysublimowany pop i jazz. Tak będzie i w tym roku. Do udziału w festiwalu zaprosiliśmy m.in. Aleca Ounswortha z jego projektem Clap Your Hands Say Yeah. W tym roku Ounsworth wydał płytę, która jest nieco w kontrze do tego, co CYHSY nagrywali w 2005 r., kiedy byli jeszcze regularnym zespołem. Będzie nieco spokojniej, mocno nostalgicznie – Ounsworth specjalnie z myślą o jesiennej trasie przygotował nowe aranżacje utworów, w tym na fortepian. W Katowicach wystąpią również muzycy z Lipska – Warm Graves, określani przez krytykę mianem Sci-Fi-delic-Rockband. A z Berlina przyjedzie do nas Anika, uznawana za jeden z ciekawszych głosów muzycznej alternatywy, porównywana z Nico. Anika znana jest w Polsce chociażby ze współpracy z Synami, ale chyba najbardziej z popularnego serialu „Russian Doll”, w którym wykorzystano jej wersję utworu The Kinks „I go to sleep”. Na jej drugi album musieliśmy czekać aż 11 lat.
W programie nie zabraknie propozycji dla fanów eksperymentalnego popu: zapraszamy zwłaszcza na kosmiczny – również wizualnie – koncert amerykańskiej artystki JJ Weihl, ukrywającej się pod pseudonimem Discovery Zone. Nie zapominamy także o muzykach działających na Śląsku: podczas koncertu otwarcia będziemy mogli usłyszeć Æther CTRL, czyli solowy projekt Piotra Jeziorko z towarzyszącymi muzyce wizualizacjami autorstwa Kuby Kalisza. A to przecież nie wszystko.
Jak obostrzenia pandemiczne zmieniły festiwal?
MZ: Poprzednia edycja była całkowicie online. W tym roku też będziemy nadawać ze Sceny w Malarni Teatru Śląskiego. Ale w miarę możliwości chcemy zaprosić do Malarni widzów. Artyści budują swoje koncerty na interakcjach z publicznością, pusta sala jest dla nich trudna. Dla nas zresztą też.
ES: Liczymy na spotkania ze słuchaczami, nie możemy się już ich doczekać. Bilety na poszczególne wydarzenia można już kupować.
Co jeszcze polecacie?
TM: Spotkanie z autorką ilustracji książek dla dzieci Joanną Rusinek. Interesujący będzie performans literacko-muzyczny Teresy Tyszowieckiej i jej zespołu. Na co dzień jest tłumaczką. Jej przekład „Afrykańskich korzeni UFO” Anthony’ego Josepha to mistrzostwo świata. Będą wykłady: Katarzyny Czeczot o astrologii oraz Jędrzeja Burszty o Ursuli K. Le Guin. Po rocznej przerwie wraca poezja – będziemy gościć Jakuba Pszoniaka i Lucynę Skompską. Z kolei Igor Jarek, Zyta Rudzka, Marcin Polak i Małgorzata Boryczka zmierzą się z pytaniami Macieja Libicha o stan polskiej prozy. Cieszę się bardzo na dyskusję o obcym, Golemie, potworze Frankensteina i upiorze, w której wezmą udział Jakub Kornhauser i Łukasz Kozak. Ten ostatni opublikował rewelacyjną książkę „Upiór”, w której śledzi wątki wampiryczne w polskiej kulturze.
MZ: Ubiegłoroczne hasło – Utopia – niespodziewanie zrealizowało się z nawiązką. Tymczasem wszechświat to ciągle wielka zagadka. W ostatnich dwustu, trzystu latach poznaliśmy przecież tak mało tajemnic kosmosu. Patrząc na to, co robi ostatnio Jeff Bezos, zaczyna się moda na kosmos. W trakcie Festiwalu Ars Cameralis zadamy wiele pytań o istotę kosmosu i naszej w nim egzystencji.
ES: Tyle światów mamy jeszcze do odkrycia!©
MAREK ZIELIŃSKI – dyrektor Instytucji Kultury Ars Cameralis, TOBIASZ MELANOWSKI i EWA SUROWIEC – kuratorzy Festiwalu Ars Cameralis