Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Od kiedy na przełomie września i października koronawirus uderzył w Polskę ze zdwojoną siłą, prezydent zniknął. W kampanii regularnie przekonywał, że najgorsze mamy już za sobą. Gdy okazało się, że to nieprawda, zachowywał się, jakby był w równoległej rzeczywistości – pojechał na szczyt Trójmorza do Tallina, promując przy okazji współpracę gospodarczą z Estonią. Gdy dziennikarze zaczęli go zaczepiać na Twitterze, przypominając nadmiernie optymistyczne wypowiedzi z lata, podkreślał, że w tej chwili o sytuacji się nie wypowiada – tak jakby to miał być tytuł do chwały. Pod koniec września zapewniał: „Do połowy października mogą być jeszcze wzrosty, a spodziewamy się od połowy października wypłaszczenia”. Pojawił się jeszcze przelotnie z wizytą na Stadionie Narodowym przerabianym na szpital. Tego samego dnia okazało się, że sam jest chory na COVID-19, i zniknął zupełnie.
Z letargu wyrwały go dopiero żona z córką. Obie przez minioną kadencję praktycznie się nie wypowiadały, ale tym razem postanowiły zabrać głos – w sprawie zakazu aborcji w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu. Kinga Duda umieściła swe oświadczenie w internecie. „Nie mogę pogodzić się z konsekwencjami, jakie niesie ze sobą wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Każdy człowiek ma wolną wolę”. Z kolei Agata Kornhauser-Duda zabrała głos podczas telefonicznego wywiadu swego męża dla Polsatu: – Czy kobiety muszą być zmuszone do heroizmu? Mam tutaj wątpliwości – mówiła.
Tuż po orzeczeniu TK prezydent się z niego otwarcie cieszył. Pod wpływem żony i córki – i ulicznych protestów – zmienił zdanie. Zaproponował projekt ustawy, który ma łagodzić skutki decyzji TK – chodzi o dopuszczalność aborcji w przypadku wad śmiertelnych płodu. To wykluczałoby zabieg np. w przypadku diagnozy zespołu Downa.
Z miejsca tę propozycję poparł premier, który marzy o uspokojeniu sytuacji, bo liderzy obozu zrzucili na jego barki walkę z zarazą. Ale gwarancji, że chce tego także Jarosław Kaczyński, nie ma. Bo niewielu w PiS dziś wie, jakie plany ma prezes. A już prezydent nie wie na pewno. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.
Czytaj także: Paweł Bravo: Kaczyński prowokuje do przemocy