Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Waters – były lider Pink Floyd, autor tekstów i pomysłów, które w latach 70. z kilku płyt zespołu uczyniły arcydzieła – daje wiele powodów, by przestać go traktować serio.
Jego koncert w Krakowie odwołano. Zarządców londyńskiej O2 Areny, gdzie gra w tych dniach, poddawano presji, by uczynili tak samo. Prokuratura we Frankfurcie bada, czy występ Watersa w mundurze nie był promowaniem faszyzmu.
W mundurze – dodajmy – który częścią jego scenicznego image’u jest od ponad 40 lat. Raczej nikt wychowany na płycie „The Wall” (1979) nie mógł zostać neonazistą; tak silna była tamta, częściowo przecież autobiograficzna opowieść o przechodzącym w szaleństwo fanatyzmie, osieroceniu wojną i oddzieleniu od najbliższych. W kolejnych latach twórca sam zdiagnozował źródła zła: są nimi, jego zdaniem, imperializm USA, polityka Izraela względem Palestyny i kapitalizm (choć w jego krytyce nie jest spójny, skoro, jak zauważył portal „Politico”, podczas koncertu Watersa buteleczka wody kosztuje 4,50 euro). Równocześnie przekroczył próg głupoty, w idiotyczny sposób „cieniując” winy w wojnach w Syrii i Ukrainie. Ostatecznie, 80-letni dziś Waters zbudował więcej ścian, niż ich skruszył. Choć – taki paradoks – na jego tekstach można ciągle uczyć antyfaszyzmu.
ZOBACZ TAKŻE:
GITARA, ŹRÓDŁO OGNIA. Robert Kasprzycki: Sakralny, duchowy, etniczny jazgot gitar i łomot bębnów był jak plemienne wycie, jak podróż do źródeł czasu >>>>