Afganistan: wojna na wiosnę

STRONA ŚWIATA: Latem 2021 roku z Afganistanu wyjechali Amerykanie, a do Kabulu wkroczyli talibowie. Nie minął nawet rok ich rządów, a wojna wróciła do podkabulskiej doliny Pandższiru.
w cyklu STRONA ŚWIATA

13.05.2022

Czyta się kilka minut

Wyścigi z włóczniami w parku Chaman-e-Huzori. Kabul, Afganistan, 6 maja 2022 r. / fot. AP/Associated Press/East News /
Wyścigi z włóczniami w parku Chaman-e-Huzori. Kabul, Afganistan, 6 maja 2022 r. / fot. AP/Associated Press/East News /

Walki w Pandższirze wybuchły w pierwszych dniach maja, gdy w dolinie znów pojawili się partyzanci wrogiego wobec talibów Narodowego Frontu Oporu. We wrześniu Pandższir jako ostatni zakątek Afganistanu poddał się po ciężkich walkach rządom talibów. Pokonani miejscowi partyzanci wycofali się do górskich kryjówek, a ich komendanci i polityczni przywódcy wyjechali z kraju, by na wygnaniu przygotować się do wiosennej wojny.

Wiosną, gdy po surowych i śnieżnych zimach znów przejezdne stają się górskie przełęcze, trwające od połowy lat 70. afgańskie wojny ożywają po zimowej przerwie. Przez ostatnie ćwierćwiecze wiosenne natarcia ogłaszali talibowie, walczący z Amerykanami, którzy wylądowali w Afganistanie jesienią 2001, i wspieranym przez nich afgańskim rządem z Kabulu. Tegoroczna wiosna jest pierwszą od lat, gdy to przeciwnicy talibów podnoszą przeciw nim zbrojną rebelię.

Wojna w dolinie

Partyzanci Narodowego Frontu Oporu twierdzą, że przejęli kontrolę nad kilkoma powiatami w południowo-zachodniej części doliny, przy granicy z sąsiednimi prowincjami Kapisa i Laghman. W rejonie miasteczek Abszar, Abdallah Khel, Dara-e Hazara, a nawet stolicy prowincji, Bazaraku, doszło do ciężkich walk, a przywódcy Narodowego Frontu Oporu utrzymują, że talibowie stracili kilkudziesięciu żołnierzy.

Talibowie zaprzeczają, że do Pandższiru wróciła wojna, ale przyznają, że w dolinie pojawili się partyzanci i że prowadzą przeciwko nim operacje pacyfikacyjne. Według talibów to partyzanci ponoszą straty, a ich zbrojny zajazd zakończył się klapą. Przyznają też jednak, że posłali do Pandższiru dodatkowych kilka tysięcy żołnierzy.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ 


Ali Majsam Nazari, szef dyplomacji Narodowego Frontu Oporu twierdzi, że w odwecie za natarcie partyzantów talibowie mszczą się na ludności cywilnej Pandższiru. Mieszkańcami doliny są Tadżycy, drugi po Pasztunach najliczniejszy lud Afganistanu, żyjący głównie na północy i w centrum kraju. Pasztunowie, stanowiący prawie połowę 40-milionowej ludności kraju, zamieszkują afgańskie południe, wschód i zachód. Talibowie wywodzą się głównie spośród Pasztunów; Tadżycy, zwłaszcza z Pandższiru, sprzyjają afgańskiej opozycji. Według przywódców Narodowego Frontu Oporu, pacyfikując pandższirskie wioski talibowie mordują i aresztują cywilów, oskarżając ich o wspieranie partyzantki. 

Walki między talibami i partyzantami Narodowego Frontu Oporu wybuchły także w sąsiadującej z Pandższirem od północy dolinie Andarab, w prowincji Baghlan, a także w prowincji Tahar. Tam również talibowie mają prowadzić operacje pacyfikacyjne i karać ludność cywilną według zasady odpowiedzialności zbiorowej 

Partyzanci z rządowego wojska

Narodowemu Ruchowi Oporu przewodzi Ahmad Massud, syn Ahmada Szaha Massuda, najsławniejszego z afgańskich komendantów partyzanckich z lat 80. i 90., czasów wojen z Armią Radziecką i talibami. Massud, pandższirski Tadżyk, zebrał pod swoją komendą dawnych partyzantów, którzy służyli jeszcze w wojsku jego ojca, a także żołnierzy i oficerów z byłej armii rządowej, która latem rozpierzchła się przed natarciem talibów. 

Przejąwszy władzę, talibowie ogłosili amnestię i zapowiedzieli, że nie będą karać urzędników, żołnierzy ani policjantów, którzy służyli rządowi ustanowionemu przez Amerykanów w Kabulu. „New York Times” podliczył jednak, że od sierpnia ubiegłego roku, gdy przejęli władzę, talibowie zabili prawie pół tysiąca oficerów i żołnierzy z byłej armii rządowej. Wielu uciekło z kraju, pozostali ukrywają się i coraz liczniej przystają do partyzantki.

Narodowy Ruch Oporu jest najsilniejszą z działających dziś w Afganistanie partyzanckich armii. Jest też najstarszą z nich – powstał jeszcze we wrześniu, gdy do Pandższiru pod dowództwo Massuda ściągnęły niedobitki afgańskiego wojska. Massud dzieli przywództwo ruchu z byłym wiceprezydentem Amrullahem Salehem, który w sierpniu, po ucieczce z kraju prezydenta Aszrafa Ghaniego, ogłosił się jego prawowitym następcą. W wojsku Massuda służy też wielu dowódców i żołnierzy z dawnego afgańskiego wojska, a szef dyplomacji Frontu twierdzi, że poza Pandższirem, Baghlanem i Taharem frontowi partyzanci działają jeszcze w dziesięciu innych prowincjach kraju, głównie na jego północy, a także nawiązują przymierza z innymi, powstającymi dopiero partyzantkami.

W Baghlanie, położonym przez miedzę z Pandższirem, walczy sprzymierzony z Massudem Front Oporu Andarabu, dowodzony przez byłego ministra policji Massuda Andrabiego. Dalej na północy, w górzystym Badachszanie, Frontem Wolności Afganistanu dowodzi inny Tadżyk, Jasin Zia, były towarzysz broni Ahmada Szaha Massuda, a także były minister obrony i szefa sztabu rządowego wojska.

W prowincji Balch, przy granicy z Uzbekistanem, działają partyzanci Atty Mohammeda Nura, Tadżyka i również byłego towarzysza broni Ahmada Szaha Massuda. Po przejęciu władzy w Kabulu przez talibów Atta, gubernator Balchu, uciekł za miedzę do Uzbekistanu, skąd dowodzi dziś swoimi zwolennikami w kraju. W kwietniu w potyczce zbrojnej z talibami w Mazar-e Szarif, stolicy północy, zginął kuzyn Atty, Suhail Zamari. W Balchu, a także pobliskich Samanganie i Dżauzdżanie, skrzykują się zwolennicy weterana afgańskich wojen, uzbeckiego watażki (Uzbecy stanowią piątą część ludności kraju i mieszkają na jego północy) Abdula Raszida Dostuma. Sam Dostum przebywa w Turcji, jego zwolennikami dowodzi syn, Jar Mohammed.

W Dżauzdżanie pojawili się także partyzanci turkmeńscy, Tygrysy Wolności Turkmenistanu, w Bamjanie – Żołnierze Hazarystanu, a w podkabulskiej Kapisie zawiązał się Narodowy Front Wolnego Afganistanu. W Kandaharze, kolebce talibów, skrzykują się dawni podwładni sławnego watażki i komendanta policji Abdula Razeka Aczakzaja, zabitego w 2018 r. przez talibów, a w Nangarharze, na pasztuńskim wschodzie, już walczy Muzułmański Narodowo-Wyzwoleńczy Ruch Afganistanu, dowodzony przez byłego komandosa z rządowego wojska Abdula Matina Sulejmana Khela. 

Do walki zamierza się wkrótce włączyć także inny komandos, Sami Sadat, absolwent najlepszych zachodnich akademii wojskowych, który generalskiego stopnia dorobił się jeszcze przed czterdziestką. Latem zeszłego roku, jako jeden z nielicznych w afgańskim wojsku, walczył z talibami do ostatka w Helmandzie, na południu kraju. W sierpniu prezydent Aszraf Ghani mianował go nawet naczelnym dowódcą afgańskich komandosów. Ale gdy Sami Sadat przyjechał do Kabulu, żeby odebrać awans, u bram stolicy stanęli talibowie, a prezydent uciekł. W wywiadzie udzielonym wiosną BBC generał Sadat zapowiedział, że dał talibom rok czasu, mając nadzieję, że sprawią się z rządami lepiej niż Aszraf Ghani i Amerykanie. Teraz stracił już w nich wszelką wiarę i uznał, że jedynym ratunkiem jest wydać im wojnę i odebrać władzę siłą.

Wrogowie wrogów

Najaktywniejszym i najkrwawszym z partyzanckich ugrupowań w Afganistanie pozostaje tutejsza filia Państwa Islamskiego, mieniąca się chorasańskim wilajetem kalifatu, ogłoszonego przed laty nad Tygrysem i Eufratem. Partyzanci Chorasanu nie podejmują otwartej walki z talibami, ale z upodobaniem sięgają po terroryzm i podkładają bomby w meczetach, szkoła, autobusach i urzędach. Wybierają zwykle meczety i dzielnice szyickie, bo jako sunniccy fanatycy mają szyitów za heretyków. 

Walcząc o rząd dusz, przekonują, że talibowie są zdrajcami świętej sprawy, że wyrzekli się jej dla władzy, ulegli pokusie przywilejów i wygód, układają z najgorszymi wrogami, Amerykanami, Rosjanami, Irańczykami, Chińczykami i w imię dobrosąsiedztwa wyrzekają się dawnych przyjaciół i towarzyszy broni – talibów pakistańskich, beludżystańskich, ujgurskich, uzbeckich, tadżyckich. Podkładają bomby, by dowieść Afgańczykom, że nowe władze nie są w stanie nawet zapewnić pokoju i spokoju po 20-letniej wojnie. Atakując zaś sąsiednie kraje, chcą im pokazać, że talibowie nie dotrzymają też obietnicy, wedle której z afgańskiej ziemi nikt więcej nie zostanie już zaatakowany.

W kwietniu i na początku maja partyzanci Państwa Islamskiego ostrzelali nadgraniczny uzbecki Termez, a także główne przejście graniczne z Tadżykistanem w Dolnym Pjandżu/Szerhan Bandarze. Ujgurski partyzant dokonał samobójczego zamachu w szyickim meczecie w Kunduzie, ogłaszając, że pragnie w ten sposób zemścić się na talibach za to, że zdradzili Ujgurów, by zyskać sobie przyjaźń Chin. Uzbecki partyzant zasztyletował zaś w Iranie dwóch mułłów w meczecie w świętym mieście szyitów, Meszhedzie. Partyzanci Chorasanu zdetonowali także bomby w pakistańskim Peszawarze, licząc, że sprowokują w ten sposób pakistański rząd do odwetu na Afganistanie i rządzących talibach.

Poszukiwani przyjaciele

Żadne z afgańskich ugrupowań partyzanckich nie stanowi na razie zagrożenia dla rządów talibów, ale rozpalając wojnę i nawiązując ze sobą współpracę, mogą uprzykrzyć kabulskiemu rządowi życie. Najlepszą dla talibów gwarancją, że nic nie zagrozi ich panowaniu, było i pozostaje wciąż to, że żaden z sąsiadów ani żadne z regionalnych mocarstw nie udziela wsparcia którejkolwiek z afgańskich partyzantek.

Jedynie Tadżykistan, najsłabszy i najuboższy z sąsiadów, dał schronienie Massudowi i jego Narodowemu Frontowi Oporu, i odmawia jakiejkolwiek współpracy z talibami, dopóki nie podzielą się władzą z przywódcami tadżyckiej i uzbeckiej północy. Pozostałe kraje – Chiny, Pakistan, Iran, Turkmenia i Uzbekistan – nie uznając oficjalnie talibów za prawowite władze Afganistanu, gotowe są z nimi dla świętego spokoju współpracować, byle tylko afgański chaos nie przelał się do nich.

Ale dobre sąsiedztwo z talibami okazuje się trudniejsze, niż sądzili. Talibowie, a także wspierający ich afgański weteran partyzanckich wojen Gulbuddin Hekmatjar, grożą Tadżykistanowi, że jeśli nie przestanie pomagać Massudowi, udzielą wsparcia tadżyckim dżihadystom, którzy po wojnach w Iraku, Syrii i Afganistanie w liczbie kilku tysięcy schronili się na afgańskiej północy i marzą tylko, by przenieść świętą wojnę do Tadżykistanu. Pomogą im w tym dziele także partyzanci Państwa Islamskiego, którzy prowokują zbrojne starcia na granicach z Tadżykistanem, Uzbekistanem i Turkmenią.

Iran ma pretensje do talibów, że nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa afgańskim szyitom, Hazarom, których na cel wybrali sobie partyzanci Państwa Islamskiego. Teheran kłóci się też z talibami o wodę z rzeki Helmand, którą Afgańczycy zatrzymują po swojej stronie zaporami. i grożą, że w odwecie odetną Afganistan od prądu.

Cierpliwość do talibów tracą nawet Pakistańczycy, ich dobrodzieje, którzy przyjmując ich na swojej ziemi pomogli przetrwać dwadzieścia lat amerykańskiej inwazji. Wypominają dziś swoim afgańskim dłużnikom, że wciąż nie przegnali z Afganistanu talibów pakistańskich, którzy z afgańskich kryjówek dokonują coraz zuchwalszych i krwawszych zbrojnych rajdów. Generałowie z Islamabadu grożą talibom, że jeśli sami nie są w stanie zaprowadzić porządku na swoim pograniczu, poślą tam lotnictwo, by zbombardowało kryjówki partyzantów. Pakistan spiera się też z Afganistanem o graniczny mur, którego budowę kończą właśnie Pakistańczycy. Afganistan nie uznaje zaś tzw. Linii Duranda, wytyczonej w XIX wieku przez Brytyjczyków, za oficjalną granicę z Pakistanem.

Do niedawna w Islamabadzie rządził zwolennik i obrońca talibów, Imran Chan. W kwietniu został jednak odsunięty od władzy. Przejęła ją opozycja, a także generałowie, którzy osłabiwszy skłóconych polityków cywilnych umocnili swoje wpływy. Wojskowi mają powoli dość nieudolności talibów, biorącej się ich zdaniem ze złej woli lub bezradności rządzących w Kabulu. W lutym, żeby pogrozić talibom, szef pakistańskiego wywiadu wojskowego spotkał się w Turcji i Tadżykistanie z przywódcami afgańskiej zbrojnej opozycji. Talibowie uznali to za zdradę.

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej