Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prezydent Rosji wyruszył ze swojego bunkra w pierwszą od dawna podróż zagraniczną – najpierw do Tadżykistanu, a potem na szczyt państw kaspijskich w Aszchabadzie, stolicy Turkmenistanu. Tamtejsza satrapia powitała gości w marmurowym pałacu, przypominającym rodzinny grobowiec. Pięciu prezydentów posadzono przy gigantycznym stole o wymiarach basenu olimpijskiego. Dystans dzielący uczestników spotkania dobrze obrazuje miejsce, w którym znalazła się Rosja po agresji na Ukrainę: osamotnienie, wykluczenie ze światowej ligi graczy politycznych, serwilizm wasali.
Tłem kaspijskiego szczytu były wydarzenia odbywające się daleko od turkmeńskiej pustyni: 27 czerwca położone w centralnej części Ukrainy miasto Krzemieńczuk zostało zaatakowane rosyjskimi rakietami. Jedna spadła na centrum handlowe, gdzie znajdowali się cywile. Światowe media podały tę wiadomość w specjalnych wydaniach. Czołowe rosyjskie media długo milczały. Dopiero następnego dnia pojawiło się kilka sprzecznych, preparowanych wersji – najpierw że nie doszło do ataku, potem że atak nastąpił, ale jego celem były magazyny, gdzie znajduje się broń dostarczana przez Zachód, centrum handlowe zaś było zamknięte, a nawet jeśli otwarte, cywili w nim nie było itd.
W Aszchabadzie Putin mówił: „W puste pola my nie celujemy. Zwykle ostrzał prowadzony jest na podstawie danych wywiadowczych. Jestem przekonany, że teraz było tak samo. (...) Rosyjska armia nie atakuje obiektów cywilnych, bo nie ma takiej potrzeby”.
W ujęciu Putina Rosja nie jest agresorem, tylko odpowiada na wyzwania bloku NATO, który używa Ukrainy jako pretekstu do istnienia i działania. Łańcuch przyczynowo-skutkowy à rebours. Rosja trwa na starych sprawdzonych pozycjach – to nie my, to oni. Zbrodnie? Jakie zbrodnie? Złapaliście nas za rękę? Po pierwsze, to nie nasza ręka, a po drugie, nic nie zrobiliśmy: nie zestrzeliliśmy pasażerskiego samolotu nad Donbasem w 2014 r., nigdy na nikogo nie napadliśmy, również w lutym 2022 r. nie napadliśmy na Ukrainę, to nie wojna, lecz operacja specjalna mająca na celu obronę ludności Donbasu zagrożonej kijowskim nazizmem. A że cywile giną? To Ukraińcy stosują taką technikę, że zasłaniają się cywilami…
Misja monitoringowa ONZ opublikowała w tych dniach raport o ofiarach wojny w Ukrainie w okresie 24 lutego – 15 maja: rosyjska armia zabiła 3924 cywilów, 4444 osoby odniosły rany. Jak piszą autorzy raportu, lista jest niepełna, uwzględniono tylko te przypadki, które udało się stuprocentowo potwierdzić. ©
Więcej na stronie „Tygodnika” w cyklu „Rosyjska ruletka”