Dziecko, kroplówka i Franciszek

Papież przyjechał do krakowskiego szpitala dziecięcego. Dlaczego akurat tu?

01.08.2016

Czyta się kilka minut

Zaczęło się niecałe dwa lata temu, od wizyty u neurologa. Diagnoza: guz na kręgosłupie. Według lekarzy niegroźny, miało się skończyć na operacji i radzie jednego z doktorów: żyć normalnie, jakby nic się nie stało. Ale w maju 2015 r. pojawiła się wznowa. 17-letnia Paulina leży teraz na oddziale onkologii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. U jej boku, przez kilkanaście godzin dziennie, jest mama, która do mieszkania jeździ tylko spać.

Na spotkanie z Franciszkiem Paulina czekała tygodniami. Rozmawiała z nim przez sto kilkadziesiąt sekund.

Miejsce 

Środa, dwa dni przed wizytą. Kapelania pw. NMP Nieustającej Pomocy w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym. Siedzimy przy niewielkim stoliku z siostrą Bożeną Leszczyńską OCV i ks. Lucjanem Szczepaniakiem SCJ. Ona jest tu asystentką pastoralną, on – szpitalnym kapelanem, związanym z krakowską placówką od ponad 20 lat.
Ze sterty rysunków leżących na stoliku s. Leszczyńska wybierze kilka. Np. ten autorstwa Janka z V klasy, pacjenta tutejszej kardiologii. U góry napis: „I love Franciszek”, w środku czerwone serce, na nim naklejone zdjęcie papieża. U góry niewielki krzyż.

– Rysował to szybko, spontanicznie – opowiada zakonnica. – Miał tylko tyle siły, żeby przez pięć minut usiedzieć przy biurku. Zanim powstał krzyż, Janek patrzył na rysunek tak, jakby czegoś mu brakowało. Mama mówi, że wszystko jest. A on wziął ten ciemny flamaster i dorysował krzyż. Mama zaskoczona, ja, że krzyż to chyba cierpienie, ale też zwycięstwo. A on spojrzał na mnie i się tylko uśmiechnął.

Inny rysunek, autorstwa Julii z hematologii. Franciszek i dziecko. Widać ich z tyłu, idą trzymając się za ręce. W drugiej dłoni papież trzyma kroplówkę.

Kiedy pytam siostrę i księdza o ich doświadczenie beznadziejności, ona zastrzega, że to nie jest miejsce beznadziei; że czuje się tylko czasami zmęczona fizycznie; że większość dzieci ciężko chorych wychodzi stąd zdrowa i uśmiechnięta.

Ale oni są od spraw trudnych, czasami bez dobrego wyjścia.

Ks. Szczepaniak nawiązuje do Księgi Hioba: do przyjaciół, którzy mogli z nim tylko usiąść i być; do żony Hioba, która załamuje się i krzyczy, dlaczego on nie bluźni.

– Takie reakcje są naturalne – mówi kapelan krakowskiego szpitala, który co chwila odbiera telefony, w tym od dziennikarzy (chcą tu zjechać za dwa dni). – Zwłaszcza że w takim miejscu zdarzają się nie tylko choroby terminalne, w trakcie których niektórzy mogą się przygotowywać na najgorsze. Tu trafiają też dzieci z wypadków, wyrwane z jakiegoś radosnego korowodu tego świata. Z basenu, plaży, szkoły, placu zabaw. Z tymi ludźmi, mam na myśli rodziców, trzeba się konfrontować. Żadne odpowiedzi filozoficzne nic im nie dadzą. Trzeba kogoś, kto ich nie odtrąci, wysłucha każdego krzyku i pytania.

Nadzieja 

Siostra Leszczyńska zdejmuje z półki książkę. Wydany przez WAM zbiór pt. „Dzieci piszą listy. Papież Franciszek odpowiada”. Na pytanie, czy rodzice domagają się wytłumaczeń, jaki sens ma choroba ich dzieci, s. Bożena odpowie cytatem.

– Siedmiolatek pyta: „Drogi Papieżu Franciszku, gdybyś mógł dokonać jednego cudu, co by to było? Pozdrowienia, William”. „Drogi Williamie – odpowiada Franciszek. – Uzdrawiałbym dzieci. Nigdy nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego dzieci cierpią (...) Jezus płakał i jego płacz oznaczał, że rozumie nasze tragedie. Ja również staram się je zrozumieć” – czyta na głos s. Leszczyńska.

I dodaje, że odpowiedzią na cierpienie dzieci jest według Franciszka cisza i modlitwa.

Sens według ks. Szczepaniaka? – Istnieją odpowiedzi, które dają ukojenie – mówi duchowny. – Na przykład ta Viktora E. Frankla, austriackiego psychiatry i psychoterapeuty, który był więźniem Auschwitz oraz innych obozów zagłady. Cała jego rodzina – z wyjątkiem siostry – zginęła podczas wojny. No i on doszedł do wniosku, że jedyną rzeczą, która jest w stanie ocalić człowieka w chwilach najtrudniejszych, jest miłość. Miłość Boga i do człowieka, ale nie tylko, również do rzeczy, do okoliczności, do wykonywanej pracy, do pasji życia.

Kapelan przywołuje też scenę z 5. rozdziału Ewangelii św. Marka: do Jezusa przychodzi Jair, którego córka umiera. W tym samym momencie szat Jezusa dotyka kobieta. Jezus pyta, kto go dotknął, a potem spogląda na tę kobietę i mówi: „Twoja wiara cię ocaliła”.

– Tę scenę należy w kontekście wizyty Franciszka w naszym szpitalu rozumieć niemalże dosłownie! – mówi ks. Szczepaniak. – Jest u nas kilkunastoletnia dziewczyna, która leży tu prawie rok. W rozmowie z siostrą mówiła, iż nie oczekuje, jak wielu rodziców, że papież przyjdzie do niej i jej dotknie. Nie, ona liczy na to, że błogosławieństwo, które on tutaj, jako namiestnik Chrystusa, przyniesie, da jej moc. Franciszek przyjeżdża tu do nas na godzinę, ale przez te kilkadziesiąt minut jest w stanie dać tym wszystkim przestraszonym i zrozpaczonym ludziom ogromną nadzieję.

Odrzucenie i gościnność

Piątek, 29 lipca, dzień wizyty papieża. Położony na uboczu Krakowa (w dzielnicy Prokocim) szpital wygląda z zewnątrz jak oblężona twierdza. Pielgrzymi i mieszkańcy miasta czekają wzdłuż ulic wokół budynku. Niektórzy są tu od kilku godzin, by za trzydzieści minut – podczas wyjazdu Franciszka ze szpitala – zobaczyć jego samochód choć przez kilka sekund.

W tym samym czasie w środku Franciszek – witany przez dyrekcję szpitala, lekarzy i pacjentów – mówi o społeczeństwie zanieczyszczonym „kulturą odrzucenia”, która jest przeciwieństwem kultury gościnności. „Ofiarami kultury odrzucenia są właśnie osoby najsłabsze, najbardziej kruche; a to jest okrucieństwem. Miło natomiast widzieć, że w tym szpitalu najmniejsi i najbardziej potrzebujący są przyjmowani i otoczeni opieką” – słyszą zgromadzeni w szpitalnym holu.

Dodaje też m.in.: „Chciałbym zatrzymać się trochę przy każdym chorym dziecku, przy jego łóżku, przytulić je jedno po drugim, posłuchać choćby przez chwilę każdego z was i razem milczeć w obliczu pytań, na które nie ma natychmiastowych odpowiedzi”.
Ta chwila w przypadku 17-letniej Pauliny trwa około trzech minut. Pamięta krótką wymianę zdań, tłumaczoną przez dyrektora szpitala; uśmiech papieża i wręczony jej różaniec.

– Największe doświadczenie w życiu – mówi o tych stu kilkudziesięciu sekundach dziewczyna. – Natchnęła mnie, dodała siły do walki, dała uśmiech. Bo jak tylko wszedł, to rozłożył ręce i uśmiechnął się od ucha do ucha. Potem pobłogosławił mnie. Wiem, że to ze mną zostanie na długo. Nie tylko zresztą ze mną, bo podczas tego spotkania myślałam i wspomniałam o innych chorych, którzy ze względu na stan zdrowia nie mogli się z Franciszkiem spotkać. ©℗


Korzystałem z fragmentów mojego opublikowanego wcześniej na stronie internetowej „Tygodnika” wywiadu z s. Bożeną Leszczyńską i ks. Lucjanem Szczepaniakiem.


 

Więcej o Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie czytaj w naszym serwisie specjalnym na www.TygodnikPowszechny.pl/sdm2016 >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2016