Żywe oczy. Film „Prawdziwe życie aniołów” to więcej niż kino

Znając historię Krzysztofa Globisza i widząc, jak mocno filmowa opowieść przylega do rzeczywistych zdarzeń czy postaci, można widzieć w niej bardziej psychodramę niż fabułę opartą na faktach.

03.04.2023

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Prawdziwe życie aniołów” / ALICJA RZEPA / BARTON FILM / MATERIAŁY PRASOWE KINO ŚWIAT
Kadr z filmu „Prawdziwe życie aniołów” / ALICJA RZEPA / BARTON FILM / MATERIAŁY PRASOWE KINO ŚWIAT

Dotychczas jedynie teatr zobaczył w afazji krakowskiego aktora, będącej następstwem udaru doznanego prawie dziewięć lat temu, inspirujący środek wyrazu. I unikalną szansę dla głównego wykonawcy. W kilku spektaklach, zwłaszcza w „Wielorybie The Globe”, napisanym specjalnie dla Globisza przez Mateusza Pakułę i wyreżyserowanym w Łaźni Nowej przez Evę Rysovą, aktor nie tylko wrócił na scenę, ale i potrafił świetnie zagrać swoim autentycznym „bezmowiem”. Publiczność kinowa musiała poczekać na podobny wyczyn dłużej. I choć życie jako bezwzględny scenarzysta dopisywało po drodze następne akty czy dramatyczne zwroty akcji, Artur W. Baron zobaczył w swoim ukochanym aktorze i w jego zmaganiach z niepełnosprawnością kolejne, jeszcze bardziej ludzkie wcielenie skrzydlatego Giordana z „Anioła w Krakowie” (2002) i „Zakochanego anioła” (2005). A obok niego pojawiły się jeszcze inne anioły.

To, co w tamtych filmach było trochę poczciwą, trochę łobuzerską przypowiastką z magicznym Krakowem w tle, tu nabiera rzeczywistego ciężaru. Ponieważ będący w trakcie rehabilitacji aktor nie jest w stanie przeskoczyć swoich psychofizycznych ograniczeń, bardziej niż kiedykolwiek staje się przed kamerą twórcą i tworzywem równocześnie. Na tym właśnie polega osobliwość tego filmu. Żyjemy w czasach, kiedy gromko nawołuje się do zwiększenia reprezentacji na ekranie osób należących do różnych mniejszości albo mających rozmaite dysfunkcje, a przez to społecznie i filmowo wykluczanych. Sugeruje się, by bohaterów z otyłością, niepełnosprawnością czy transseksualnych grały wyłącznie takie osoby. Często, choćby w przypadku „Wieloryba” Darrena Aronofsky’ego, ów postulat zostaje doprowadzony do absurdu. Tutaj, podobnie jak w swoich scenicznych rolach, wybitny aktor z zaburzeniem mowy w pełni wciela ten ideał. Jest wszakże na poły napisaną przez Barona postacią, na poły sobą. Chcąc opisać ten fenomen metaforycznie, należałoby rzec, iż Globisz w „Prawdziwym życiu aniołów” nie jest do końca Globiszem, lecz performuje siebie, swoją chorobę i swoje życie.

Dlatego główny bohater tej historii nosi imię Adam, nie Krzysztof. Ale już jego filmowa małżonka, brawurowo zagrana przez Kingę Preis, będąca tak naprawdę główną współbohaterką (i chciałoby się jej jeszcze więcej), ma na imię Agnieszka. I to właśnie Agnieszce Globisz, postaci nie mniej heroicznej, zadedykowano ten film. Na takich przemieszaniach i przemieszczeniach między faktami i fikcją bazuje cały scenariusz Barona. Ci, którzy znają genezę i pierwowzory bohaterów, będą zapewne sprawdzać, ile Krzysztofa w Adamie i Agnieszki w Agnieszce. Jednakże owa hybrydowość ma zakorzenienie także w wewnętrznym świecie bohatera – fragmentarycznym, nieustannie mieszającym porządki, rządzącym się własną, zupełnie nową logiką.

Wedle jej prawideł i kaprysów zbudowana została pokawałkowana opowieść o wybudzonym ze śpiączki znanym aktorze, o jego zawodowej przeszłości i nieidealnej rodzinie, a przede wszystkim o determinacji jego żony. To ona jako jedna z pierwszych dostrzega, iż człowiek, któremu zdążyły już obumrzeć pewne rejony mózgu, ma ciągle „żywe oczy”. Można by się długo rozpisywać, jak pięknie bohaterka potrafi wierzyć w wyzdrowienie męża, wbrew kiepskim rokowaniom, lecz nie byłoby przecież tej wiary bez łączącej oboje silnej i nie zawsze łatwej więzi. Albowiem, jak wynika z fabuły Barona, w pierwszej kolejności to realna bliskość, nie przedustawna wiara, czyni prawdziwe cuda.

Stąd w filmie wyświetlającym się w Adamowej głowie, prócz podróży do sielsko-górskiego matecznika, wyimków z pracy zawodowej czy innych, mniej chwalebnych epizodów, pojawiają się okruchy małego szczęścia, jak wspólne wakacje z Agnieszką nad morzem. Łącznikiem pomiędzy wczoraj i dziś staje się też humor, nawet ten czysto słowny, ciągle zrozumiały, choć nie da się go już samemu zwerbalizować. Bo przecież nie wszystko mieści się w słowach – i o tym także traktuje ten film. O zmaganiu z opornym językiem i o próbach obejścia go. Podwójny dramat, aktora i bohatera, pozbawionych najważniejszego narzędzia komunikacji z widzem i drugim człowiekiem, zostaje tutaj niby obłaskawiony, choć tak naprawdę wzięty za rogi. I nie przypadkiem jednym z pierwszych wyrazów wypowiedzianych przez Adama będzie niecenzuralne słowo na „k”. Poza wszystkim oglądamy przecież film o buncie chorego. Film, który przywraca mu – rzecz jasna, z pomocą życzliwego i kompetentnego otoczenia – zachwianą podmiotowość.

Skoro fabuła nieustannie meandruje, na dodatek wokół człowieka, który przez całe życie mieszkał pośród fabuł, jego osobisty mikrokosmos, a tym samym i film o nim, aż roi się od różnorakich odniesień i autoodniesień. Powracają zatem sceny z poprzednich „anielskich” filmów z Globiszem, przewija się „Historia filozofii po góralsku” ks. Józefa Tischnera, sfilmowana ongiś przez Barona, tudzież archiwalne fragmenty spektaklu dyplomowego „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” według Olivera Sacksa, dotyczące afazji i w reżyserii Globisza. Wizje bohatera nawiedza również nowe wcielenie kloszarda Szajbuska, znanego ze wspomnianych wyżej filmów, czyli ostatnia rola filmowa Jerzego Treli, w scenie zaś bardziej realistycznej, poniekąd w roli samej siebie, wystąpiła Anna Dymna. Jest więc „Prawdziwe życie aniołów” jednocześnie benefisem postaci większych niż kino i teatr razem wzięte. Także z tego powodu obraz filmowy raz po raz odrywa się od ekranu i odsyła gdzieś dalej.

Jedno z boleśniejszych pytań postawionych w tym filmie dotyczy tego, czy chory, który na skutek zmian neurologicznych utracił dawny kontakt z otoczeniem, będzie nadal tą samą osobą. Ktoś nawet jego stan nazywa „życiem po śmierci” – Adam przekroczył bowiem pewną granicę i nic już nie będzie takie jak kiedyś. Nawet to niebo gwiaździste w mroźną noc mówi już trochę obcą mową. Skromny, nieco ponadgodzinny film o Krzysztofie Globiszu, prócz prostego przesłania o miłości, zdołał pomieścić całkiem sporo. Chciałoby się kiedyś zobaczyć jego ciąg dalszy, oczywiście z tym samym bohaterem i aktorem, będącym w coraz lepszej formie. ©

 

PRAWDZIWE ŻYCIE ANIOŁÓW – reż. Artur W. Baron. Prod. Polska 2022. Dystryb. Kino Świat. W kinach od 14 kwietnia, wcześniej pokazy przedpremierowe.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Żywe oczy