Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Opole Opolem, nie samym Opolem żyje człowiek, imieniny pana Janka już były, więc aby Polska była Polską, pójdźmy w Polskę, ale gdzie indziej. Neron grał i śpiewał, budząc gorące emocje. Henryk VIII Tudor dzielił swe pasje pomiędzy żony i komponowanie muzyki. Fryderyk II z sukcesami oddawał się trudnej sztuce opanowania poprzecznego fletu. Kanclerz Schmidt był świetnym pianistą. Nawet Władimir Putin potrafił wystukać na fortepianie dwa sowieckie szlagiery, zabijając czas w oczekiwaniu na przywódcę Chin. A co z tą Polską? Czy Polska gorsza? Czy nie wspaniale byłoby, gdyby minister Szyszko wreszcie na moment wyrwał się z flower power konferencji w Toruniu, aby na Przystanku Woodstock wykonać „Vulgar Display of Power” grupy Pantera? Elżbieta Kruk płynnie zinterpretuje longplay „Tango in the Night”, a Beata Szydło... „Czarny album”. Antoni Macierewicz nie spocznie, nim wykona szlagier „Every Breath You Take” kilka tysięcy razy pod rząd, natomiast prezydent Duda ograniczy się do jednego „4’33” Johna Cage’a, a i to już będzie za dużo.
Z życia koncertowego opozycji: nikomu nie trzeba przedstawiać Borysa Budki Suflera ani Ryszarda „50 Cent” Petru, zaś od wielu dekad wiemy, że Leszek „Immortal” Miller rozgrzeje do czerwoności każdą publiczność, wykonując „Warm Leatherette” nawet w ramach dożynek, nie mówiąc już o Dolinie Charlotty. Partia Razem jest odpowiednikiem The Residents (w ramach walki z gwiazdorzeniem), tylko że unplugged (oszczędności, ekologia) i za darmo, więc mogą występować w kilku kurortach naraz, w Ustce i w Rabce. Publicyści też powinni wyjść z cienia, skąd pociągają za sznurki. Wielki powieściopisarz Ziemkiewicz mógłby przekroczyć granice gatunku i zinterpretować utwór „Rape Me” Nirvany, a równie wybitny prozaik Bronisław Wildstein łamiąc pióro niech rzuci się na wszystkie numery z „Kill ‘Em All”. Szamani sieci – bracia Karnowscy – są troszkę jak bracia Gibb („Words Don’t Come Easy”), tylko że bardziej jak bracia Golec, niestety, grający cover płyty „Brothers in Arms” Dire Straits.
Naczelnik państwa – wsławiony nowatorską interpretacją „Pieśni Legionów Polskich we Włoszech” – mógłby wykorzystać kanikułę, aby poszerzyć repertuar, tudzież granice percepcji swojej oraz swego obozu, przymierzając się np. do „The Year of the Cat”…, ale nie, niech lepiej trzyma się sprawdzonego repertuaru. Zaś Janusz „Notorious” Mikke stanie się naszym eksportowym towarem numer dwa (zaraz po miale węglowym), rzucając na kolana po prostu wszystkich, od Coachelli po Glastonbury i Rock Am Ring. On ma wszystko: prezencję, charyzmę, temperament, no i repertuar: „Woman is the Nigger of the World”, „Guns of Brixton” oraz „Luka”. Bilety do nabycia wkrótce. ©