Zwroty, spory i sondaże

Z jednej strony, nastawienie opinii publicznej do energetyki jądrowej zmienia się gwałtownie. Z drugiej - technologia wymusza długofalową politykę rządów. Kolizja jest nieunikniona, a jej rezultaty bywają zaskakujące.

21.09.2010

Czyta się kilka minut

Opinia publiczna jest niestała w nastrojach, kapryśna i nade wszystko wymagająca. Potrafi w krótkim czasie obalić rząd. Zdolna jest poprzeć budowę elektrowni jądrowej, by po kilku latach ustawiać barykady na miejscu składowania odpadów promieniotwórczych pochodzących z elektrowni, której budowę poparła. Krótko mówiąc - zmienna jest. Dlatego rządy muszą lawirować pośród wybuchowej mieszanki organizacji antyatomowych i podatnego na wpływy społeczeństwa.

Jak radzą sobie rządy ściśnięte kleszczami opinii publicznej i rosnącego zużycia energii? Wystarczy przyjrzeć się losom energetyki jądrowej w krajach, w których zmienna opinia publiczna wpływała na jej kształt.

AUSTRIA ? nie dla atomu

Ciekawym przykładem zwrotu, jakiego dokonała opinia publiczna w sprawie akceptacji elektrowni atomowych, jest Austria. Budowę pierwszej w tym kraju elektrowni atomowej rozpoczęto w 1972 r. przy poparciu większości obywateli. Pierwszy wiec protestujących przeciwko budowie elektrowni zgromadził zaledwie kilkanaście osób. Dwie główne partie - rządząca i opozycyjna - zgodne były co do konieczności jej budowy. Optymistyczne plany zakładały budowę aż trzech elektrowni atomowych w ciągu 10 lat. Tymczasem ruch oponentów energii jądrowej powoli rósł w siłę. Gdy w czwartym roku budowy elektrowni rząd rozpoczął kampanię informacyjną, zmierzającą do przekonania obywateli do energii jądrowej, napotkał już na dużo bardziej zdecydowany opór.

Przyznać trzeba, że tamtejszy rząd swoim postępowaniem podważył zaufanie Austriaków, prezentując nie zawsze zgodne z prawdą fakty, które bezlitośnie wykorzystywali jego przeciwnicy. Kampania mająca przekonać obywateli Austrii do energii atomowej skończyła się kompletnym fiaskiem. Społeczny ruch antyatomowy ogarniał coraz szersze kręgi społeczeństwa. Rząd przekonany o swojej racji i uspokojony nieco wynikami wstępnych sondaży ogłosił ogólnonarodowe referendum w czerwcu 1978 r. Wyniki okazały się zaskakujące dla obydwu stron: Austriacy większością zaledwie 30 tys. głosów opowiedzieli się przeciwko korzystaniu z energii atomowej. Ale są też głosy, że opinii publicznej chodziło raczej o spowodowanie odejścia kanclerza Bruno Kreyskiego.

Zbudowana w Zwetendorf, 50 kilometrów od Wiednia, nigdy nieuruchomiona elektrownia atomowa stoi do dziś, będąc świadectwem siły procesów demokratycznych. Aby wypełnić deficyt energii, wybudowano dwie tradycyjne elektrownie spalające wydobywany w kraju węgiel. Austria jest dziś jednym z najsilniejszych oponentów rozwoju energii nuklearnej w Europie. W badaniu Eurobarometru przeprowadzonym w 2006 r. aż 66 proc. Austriaków uznało, że ryzyko związane z energią atomową przewyższa korzyści.

Energia elektryczna pochodząca z hydroelektrowni stanowi duży procent wytwarzanej w Austrii energii. Jeszcze w latach 90. dostarczały one prawie 70 proc. prądu. Niestety, rosnące zapotrzebowanie zmniejszyło ten udział do 57 proc. w 2005 r. Samowystarczalność w produkcji energii skończyła się w Austrii w 2001 r. Podczas zimowych miesięcy, w których ilość wody zasilającej elektrownie wodne spada, Austria musi importować energię elektryczną z sąsiadujących krajów. Analizy Politechniki w Wiedniu wskazują na wzrastające zużycie energii elektrycznej i wynikającą stąd konieczność podjęcia decyzji o budowie kolejnej elektrowni.

Czy będzie to tradycyjna elektrownia węglowa? Na razie nie wiadomo.

Włochy - już po strachu

Katastrofa elektrowni atomowej w Czarnobylu była punktem zwrotnym w rozwijającej się prężnie w Europie energetyce jądrowej. W wielu krajach zawieszono lub wstrzymano prace przy budowie elektrowni jądrowych. Minęły 24 lata i pamięć o Czarnobylu słabnie, rośnie też znajomość jej przyczyn, a wraz z tym pojawiają się coraz częstsze głosy o potrzebie wznowienia programów jądrowych.

Pierwsze reaktory jądrowe wybudowane zostały we Włoszech już w latach 60. Zbudowano wtedy trzy elektrownie jądrowe o łącznej mocy ponad 600 MW. Popierane przez rząd firmy energetyczne podłączyły do sieci kolejną, czwartą elektrownię w Caorso w 1978 r. Mówiło się o planach budowy kolejnych dwudziestu. Wydawało się więc, że droga Włoch do energii jądrowej jest jasna i prosta. Poparcie dla tej technologii wytwarzania energii elektrycznej gwałtownie zmalało jednak po 26 kwietnia 1986 r. Radioaktywna chmura nad Europą, pochodząca z płonącego reaktora w Czarnobylu, zadziałała skuteczniej niż wiece przeciwników energetyki jądrowej.

W rok po awarii w ogólnonarodowym referendum 80 proc. Włochów opowiedziało się przeciwko energetyce jądrowej, co zdecydowało o stopniowym zamykaniu wszystkich działających elektrowni atomowych. Ostatnią z nich zamknięto w 1990 r. Dzisiaj Włochy są największym importerem energii elektrycznej na świecie. Aż 15 proc. pochodzi spoza granicy kraju, głównie z zasobnej w prąd Szwajcarii i Francji. Co ciekawe, większość importowanej przez Włochy energii produkowana jest w... elektrowniach jądrowych. Jak stwierdził w 2008 r. minister rozwoju ekonomicznego Włoch, decyzja o odejściu od energetyki jądrowej kosztowała Włochy około 50 miliardów euro.

W 2008 r. nowy, prawicowy rząd pod przewodnictwem Silvia Berlusconiego - gorącego zwolennika energetyki jądrowej - oznajmił, że planuje zlecenie budowy nowej elektrowni atomowej w 2013 r. Decyzję tę uzasadniono rosnącą zależnością Włoch od importowanej ropy, gazu i energii elektrycznej. W 2009 r. mówiono już o planowanych lokalizacjach aż czterech nowych elektrowni, ustalając jednocześnie, że udział energii atomowej sięgnie w 2030 r. aż 25 proc.

Niemcy - nie mamy wyjścia

W Niemczech działa dziś 17 reaktorów jądrowych, zaspokajając w jednej piątej zapotrzebowanie tego kraju na energię elektryczną. Ich dni są policzone - wszystkie one, zgodnie z uchwałą rządu podjętą w 2000 r., powinny zostać zamknięte do 2022 r. Rosnące zaniepokojenie ociepleniem klimatu sprawia jednak, że pojawiły się głosy o przesunięciu tej daty lub całkowitym odrzuceniu tego przepisu.

W 2001 r. koalicja Partii Zielonych i SPD przegłosowała popieraną przez społeczeństwo uchwałę ustalającą ostateczny termin zamknięcia wszystkich reaktorów atomowych na rok 2022. W zamian postanowiono zainwestować w energię odnawialną. Jak do tej pory, zamknięto dwa reaktory, te, które wybudowano najwcześniej (nie mówiąc o elektrowniach z byłej NRD). Jednakże od tamtego czasu powiały inne wiatry. Pamięć o czarnobylskiej katastrofie przyblakła, a cena baryłki ropy naftowej wzrosła z 20 do 75 dolarów. Energia zaczęła kosztować. Obawy budzi także rosnące uzależnienie energetyczne od Rosji.

Wydaje się jednak, że proekologiczni Niemcy przemyśleli swoje poglądy na temat elektrowni atomowych. W badaniach przeprowadzonych w 2008 r. poparcie dla tego typu energetyki sięgnęło niebywałego jak na Niemcy poziomu 54%. W pierwszych dniach września rząd niemiecki ogłosił plan odłożenia zamknięcia elektrowni ato­mowych o 12 lat ponad ustalony wcześniej 2022 rok. Plan bierze pod uwagę także interesy wytwórców energii odnawialnej, która wciąż musi być subsydiowana przez państwo. Opodatkowanie pochodzącego z atomu prądu zasili specjalny Fundusz Odnawialny wspomagający zielone źródła energii. Długofalowy plan rządu niemieckiego jest niezwykle, jeśli nie niewiarygodnie, ambitny. Do 2050 roku aż 80% energii pochodzić ma w Niemczech ze źródeł odnawialnych.

Aby zjednać sobie oponentów energii atomowej, Angela Merkel nazwała ostatnio technologię atomową - przejściową w drodze ku rodzącej się dopiero energii wiatrowej i słonecznej. Eksperci ekonomiczni przestrzegają jednak, że Niemcy jako największy w Europie konsument energii elektrycznej nie wytrzymają zbyt gwałtownego przejścia na odnawialne źródła energii. Jeśli kraj zdecyduje się na doprowadzenie planu wyłączeń elektrowni jądrowych do skutku, w roku 2022 r. ubytek mocy wytwórczej wyniesie 25 tys. MW. Dla porównania - to aż 75 proc. polskich mocy produkcyjnych.

***

Badania Eurobarometru pokazują, które źródła informacji o bezpieczeństwie energii atomowej darzymy największym zaufaniem. Najbardziej - w aż 71 proc. ufamy naukowcom. Tuż za nimi - pozarządowym organizacjom ochrony środowiska. Najmniej rządowi - tylko 30 proc. Trafnie oddaje to cytat z podsumowania Raportu Komisji Energii Nuklearnej krajów OECD: "Problemem dla państw zamierzających wprowadzić lub kontynuować wykorzystanie energii nuklearnej jest fakt, że informacje pochodzące od rządu należą zwykle do darzonych najmniejszym zaufaniem".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „W stronę atomu 2 (39/2010)