Zwęglony wiersz

Wiersze Janiak nie wspierają mitów, usiłują raczej wyzwolić energię niezagospodarowaną przez żadne instytucjonalnie wspierane wartości.

11.12.2016

Czyta się kilka minut

W swoich artystycznych działaniach Kamila Janiak łączy role wokalistki, performerki i poetki. Do tej pory opublikowała trzy książki poetyckie: debiutancki zbiór „Frajerom śmierć i inne historie” (2007), „Kto zabił bambi?” (2009) oraz najnowszą „zwęgloną jantar” (2016). Artystka bierze udział w slamach poetyckich, angażując w artystyczną pracę zarówno ciało, jak i głos. Jest też wokalistką w dwóch zespołach: punkowym i elektro-industrialnym. W kontekście polskiej tradycji poetycko-kobiecej trzeba docenić ten rozmach, jest on bowiem symptomem dokonującej się w poezji polskiej zmiany, która polega na mieszaniu różnych mediów. Żadna z debiutujących po 1989 r. poetek nie działała w taki właśnie sposób. Janiak – podobnie jak Szczepan Kopyt i inaczej niż Marcin Świetlicki – proponuje działania nowego typu, w ramach których sceniczne wystąpienia i poezja komponowana zgodnie z regułami książki (pomyślana w obrębie kultury pisma) stanowią integralną całość.

Materiałem artystycznym są więc dla Janiak zarówno głosy (dźwięki), ciało, jak i pismo (obraz). Grając tymi „surowcami”, poetka proponuje nam charakterystyczne obiekty-książki-teksty-wokale. Z jednej strony możemy je czytać w znanych kontekstach poezji, z drugiej – posiadają one całkowicie nowe cechy, których nie pomieści system tradycyjnych poetyckich odniesień. Najbardziej oczywiste byłoby wpisanie książek Janiak w postekspresjonistyczne myślenie o sztuce. Świadczy o tym chociażby wyraźna, „mocna”, zwarta fraza o dużym emocjonalnym potencjale, wyzyskująca przede wszystkim skalę i – by tak rzec – rozpiętość oraz amplitudę wyrazu poetyckiego, a nie jego wieloznaczność czy plastyczność. Janiak kojarzy ze sobą pisane i mówione formy języka, rezygnuje z wielopiętrowych metafor. Jej sposób komponowania wiersza przypomina pracę artystów art brut, u których farby zastygały w biomorficznych kształtach, a płótno stawało się sceną walki artysty o własną suwerenność. U Janiak pokrewne zabiegi widać m.in. w destrukcyjnych gestach nakierowanych na język i wiersz – niektóre przybierają „zwęgloną”, resztkową postać. Jednak krzykliwość, histeryczność czy nadekspresyjność tego typu sztuki przełamana bywa u poetki komiksowym skrótem i redukcją formy, które wywołują efekty wychłodzenia. Pozwalają też wyizolować pojedyncze doznania zmysłowe.

Ten balans między emocjonalnym (etycznym) zaangażowaniem podmiotu w świat a odestetyzowaniem wiersza – które zyskuje na znaczeniu zwłaszcza w perspektywie aktualnej estetyzacji przemocy (apokalipsy, wojny) – daje o sobie znać także w najnowszej książce. Ale to nie wszystko. Teksty Janiak nie wspierają żadnych mitów: ani emancypacyjnych, ani konserwatywnych. Kobiecy podmiot „zwęglonej jantar” wędruje wśród złomowisk cywilizacji: towarzyszą mu (jej) zwały metalu, rumowiska, pręty i szkielety budowli, krajobraz apokaliptycznego śmietniska. Poetka wyzyskuje ten krajobraz jako tło pełnych ekspresji zawołań („królowo pracującej polski, oddaj mi proszę pieniądze, oddaj / samochód, bo zarobiłam już na niego sto razy i mieszkanie / bo walczę z terroryzmem, kupując produkty oznaczone płomyczkiem”) lub też do wspaniale minimalistycznych zapisów o katastrofie ekologicznej, takich jak „sun core przyszłości” czy „wiedźma”. Ale jej podmiot(ka) nie jest abstrakcyjny/a: zjawia się z konkretnymi historiami, jest upłciowiony/a i cielesny/a. Inaczej niż podmioty wierszy postekspresjonistycznych, pokazuje transformacje zbiorowych doznań. Dba przy tym nie tylko o ich wizualną atrakcyjność, ale pozwala nam śledzić rozmaite transfery, jakie się w tych doznaniach dokonują i wpływają na ich dynamikę.

Co ciekawe, najczęściej do rozkołysania swojego tekstu Janiak wykorzystuje powtórzenia, potrafi posłużyć się kilkakrotnie tą samą frazą (jak na przykład „przyjdzie tęcza i was zje”) i nie wytworzyć przy tym przytłaczającego efektu monotonii. Nigdy też tak naprawdę nie jest blisko: kobieca postać w tych utworach ma indywidualne obsesje, ale trudno byłoby myśleć o niej w kategoriach realistyczno-psychologicznych.

Wiersz stworzony jest tu po to, by go używać i pozwolić mu działać w określonych warunkach (ulicy, uniwersytetu, sceny). Przeczytajcie „zwęgloną jantar”, a zobaczycie, że wiersz tylko czeka na to, żeby go wykorzystać. ©


Kamila Janiak, ZWĘGLONA JANTAR, Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2016