Zrobiłem, co należało

BP RAFAŁ MARKOWSKI: Wydawało mi się, że słowo „przepraszam” nie powinno nikogo boleć w Jedwabnem – miejscu, w którym tak wielu ludzi straciło życie. Widocznie jestem zbytnim optymistą.

15.01.2018

Czyta się kilka minut

 / GRAŻYNA MYŚLIŃSKA / FORUM
/ GRAŻYNA MYŚLIŃSKA / FORUM

IGNACY DUDKIEWICZ: „Ignorant”, „kłamca”, „Żyd”, „pseudobiskup”. Wie Ksiądz Biskup, o kim mowa?

BP RAFAŁ MARKOWSKI: Domyślam się.

To cytaty z komentarzy po Księdza ubiegłorocznej wizycie w Jedwabnem.

Cóż mogę odpowiedzieć? Zostałem wybrany przewodniczącym Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem w polskim Episkopacie i pełniąc tę funkcję byłem tam, gdzie powinienem być w rocznicę mordu w Jedwabnem.

Zresztą, kiedy padła propozycja, bym przejął zadanie kierowania Komitetem po moich poprzednikach – abp. Henryku Muszyńskim, prymasie seniorze, abp. Stanisławie Gądeckim, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, i bp. Mieczysławie Ciśle, a są to osobowości szczególne i znaczące – wcale nie byłem przekonany, czy to powinienem być ja. Wizyta w Jedwabnem była pierwszym i trudnym wyzwaniem, przed którym stanąłem. Jadąc tam, przygotowałem się bardzo starannie. Dlatego nie zgadzam się na nazywanie mnie ignorantem czy kłamcą.

Odpowiedź niby prosta, ale jednak po raz pierwszy w samym Jedwabnem z ust polskiego biskupa padło słowo „przepraszam”. To nie obecność Księdza w tym miejscu wzbudziła takie emocje, ale wypowiedziane słowa.

Kiedy tam przyjechałem i stanąłem, wewnętrznie i duchowo doznałem przekonania, że doświadczam miejsca, w którym dokonała się wielka ludzka krzywda. Nie jestem sędzią i nie zamierzam dokonywać osądu uczestników tego, co się wydarzyło w Jedwabnem. Zrodziło się we mnie jednak głębokie przekonanie, że za tę krzywdę trzeba po prostu przeprosić. Uczyniłem to w duchu nauczania Soboru Watykańskiego II, który w deklaracji „Nostra aetate” wyraził z ubolewaniem, że „Kościół opłakuje akty nienawiści, prześladowania, akty antysemityzmu, które kiedykolwiek i przez kogokolwiek kierowane były przeciw Żydom”. Uczyniłem to w imię nauczania kolejnych i współczesnych nam papieży, którzy wielokrotnie nawiązywali do dramatu Holokaustu. Wreszcie uczyniłem to w nawiązaniu do oświadczeń polskiego Episkopatu, szczególnie listu pasterskiego z okazji 25. rocznicy ogłoszenia „Nostra aetate”.


Czytaj także: polscy biskupi o zagładzie Żydów


Moja wizyta i słowa nie były rewolucją, ale kontynuacją. Wydawało mi się, że słowo „przepraszam” nie powinno nikogo boleć w miejscu, w którym tak wielu ludzi straciło życie. Widocznie jestem zbyt daleko idącym optymistą i zachowuję zbytnią ufność w ludzką wrażliwość. Ale nie żałuję tego i na pewno tej ufności nie utracę.

Oberwało się Księdzu Biskupowi nie tylko od anonimowych hejterów, ale też od części dziennikarzy, również tych bliskich Kościołowi. Nie spodziewał się Ksiądz takich reakcji?

Wiedziałem, że to, co uczynię w Jedwabnem, będzie różnie przyjmowane i interpretowane. Nie byłem zaskoczony różnorodnością ocen. Niekiedy zaskakiwała mnie uszczypliwość i brak delikatności w odniesieniu do tak wielkiego dramatu. Przecież to nie chodzi o mnie, lecz o ludzi, którzy tam stracili życie. Ale nie chcę się na tym skupiać. Zrobiłem to, co należało uczynić. Zrobiłem to jako człowiek, kapłan i biskup.

Niechęci czy nierozumienia można było się spodziewać, skoro z różnych badań wynika, że większość z nas denerwuje, gdy wciąż mówi się o zbrodniach popełnianych przez Polaków na Żydach.

Fakty historyczne pozostają jednak faktami. A o historii trzeba pamiętać, bo kształtuje ona również nasz współczesny świat. II wojna światowa była nie tylko największym dramatem w historii całej ludzkości, ale również niesłychaną tragedią narodu żydowskiego. Po raz pierwszy w dziejach podjęto plan eksterminacji i zagłady całego narodu. Tego nie było wcześniej w światowej historii wojen i konfliktów. I o tym nie można zapominać, nie można tego lekceważyć. A skoro tak, to nie można też zapomnieć o poszczególnych przypadkach ludzkiej krzywdy, której Żydzi doznali w trakcie II wojny światowej – nie tylko ze strony Niemców. Nie obrażajmy się na historię, tylko wyciągajmy z niej wnioski. Bo dziś świat także nie jest wolny od konfliktów i wojen.

Czy antysemityzm, specyficznie zmieszany z islamofobią, podnosi dziś w Polsce głowę?

Co ma pan na myśli?

Na przykład hasła wznoszone podczas ostatniego Marszu Niepodległości, odnoszące się do rasy, czystości krwi i sugerowania całym grupom, że – delikatnie rzecz ujmując – nie są mile widziane w Polsce.

Nie umiem ocenić, czy są to wydarzenia tylko marginalne, czy jest to stała tendencja. Niezależnie od tego, należy im się jasno i wyraźnie sprzeciwiać. Można do tego posłużyć się choćby cytatami z dokumentu Rady Episkopatu ds. Społecznych na temat chrześcijańskiego rozumienia patriotyzmu. To te treści są reprezentatywne dla stanowiska Kościoła, czyli przekonania, że miłość do ojczyzny nigdy nie powinna być skierowana przeciwko komukolwiek. Część tego, co wydarzyło się 11 listopada na polskich ulicach, z pewnością jest przejawem nacjonalizmu, który nie powinien mieć miejsca.

Wzrost liczby ataków i wypowiedzi rasistowskich czy islamofobicznych jest jednak faktem. I to pomimo tego, że oficjalne nauczanie Kościoła i papieży jest w tej sprawie jasne: rasizm, antysemityzm i islamofobia są grzechem.

To, że rasizm czy antysemityzm są grzechem, jest ewidentne. Nie jest jednak łatwo powiedzieć o tym w obecnych czasach, które są bardzo wymagające dla osób przekonanych o wartości tego bogactwa, jakie przynosi różnorodność świata. Musimy starać się tę wartość pokazywać, uczyć radzić sobie z różnorodnością bez wrogości, a także edukować. Edukować, by unikać źle pojętego patriotyzmu czy niebezpiecznego nacjonalizmu. Postawy o charakterze rasistowskim wynikają często z niewiedzy oraz nieznajomości ludzi i kultur.

Dobrze to widać na przykładzie islamofobii – nie znamy islamu, postrzegamy go w sposób uproszczony i wypaczony. Trudno się temu dziwić również wtedy, gdy muzułmanów w Polsce jest tak niewielu – to uprzedzenie skierowane wobec nieobecnych. A niewiedza zawsze służy kształtowaniu postaw wrogości i strachu.

Może więc jako Kościół ponieśliśmy porażkę, skoro nie dotarliśmy z chrześcijańskim przesłaniem na ten temat do tak wielu Polek i Polaków?

Przegrywamy przede wszystkim z obrazem kreowanym przez media. Wielu ludzi uwierzyło w kształtowany przez nie wizerunek uchodźców jako zagrożenia. W takiej sytuacji liczne propozycje Kościoła, pomysły na to, jak pomóc uchodźcom, wypowiedzi kardynała Kazimierza Nycza czy biskupa Krzysztofa Zadarki, okazały się wołaniem na puszczy.

To chyba zbyt proste. Bo czy na pewno jako Kościół zrobiliśmy wszystko, co można było, by przekonać wiernych do większej otwartości na uchodźców?

Zawsze można zrobić więcej. Ale wydaje mi się, że wykorzystaliśmy wszystkie możliwości organizacyjne i instytucjonalne, by zorganizować jak najlepszą pomoc dla ofiar wojny w Syrii – na przykład poprzez dzieła Caritas. Trudno było zrobić więcej w przypadku braku współpracy ze strony państwa. I skoro rząd ma swoje stanowisko w tej sprawie, to Kościół wykorzystuje te możliwości, które leżą w jego gestii.

Wszystkie? To dlaczego Episkopat wciąż nie napisał do wiernych listu pasterskiego w tej sprawie?

Listy pasterskie Episkopatu są ważne, mają swoją rangę. Kluczowe jest jednak to, żeby podejmować działania w ramach poszczególnych diecezji i parafii. Zgodzę się, że pewnie nie wszystkie możliwości w tej przestrzeni wykorzystano, że można było jeszcze więcej o tym mówić. Ale sytuacja społeczna jest bardzo trudna i argumentacja Kościoła, wywiedziona wprost z Ewangelii, napotyka na opór formułowany przez dziennikarzy oraz polityków. Także księża nie są wolni od jej oddziaływania – kapłani przecież słuchają mediów, polityków, czytają, co się pisze na temat uchodźców. Mają prawo ulegać sugestiom. Nie mam więc jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co powinien był zrobić i co jeszcze może zrobić Kościół. Poza tą podstawową prawdą: być wiernym Ewangelii, głosić, „że byłem głodny, a daliście mi jeść...”, i wspierać nauczanie papieża Franciszka, który także spotyka się z nieufnością i powierzchowną krytyką.

Przy okazji organizowania obchodów Dnia Judaizmu w Kościele katolickim – w tym roku przypadły na 17 ­stycznia – powiedział Ksiądz, że Kościół musi być otwarty na inne religie. Ktoś mógłby zapytać: po co to nam w tak monoetnicznym społeczeństwie?

Rozpatrywanie tego w tych kategoriach to pułapka. Potrzeba otwartości na inne religie dotyczy nie tylko Kościoła w Polsce, ale świata – ludzkość potrzebuje dialogu, zrozumienia i poznawania się przedstawicieli różnych wyznań. Intensyfikująca się migracja sprawia, że do tego zetknięcia i tak dojdzie. Należy zrobić wszystko, by to zetknięcie przerodziło się w prawdziwe spotkanie z drugim człowiekiem – innym, ale nie obcym.

Czy dla chrześcijanina w ogóle powinna istnieć taka kategoria jak „obcy”?

Nie powinna. Siła chrześcijaństwa polega na tym, że jest ponad wszelkimi cywilizacjami, kulturami, ideologiami i poglądami politycznymi, że jest skierowane do ludzi wszystkich czasów. Na tym polega niezwykły uniwersalizm chrześcijaństwa i powszechność Kościoła. Żaden człowiek nie jest obcy, każdy jest współbratem, dzieckiem Bożym, który przynależy do jednej rodziny. Bóg zaś pragnie zbawienia całej rodziny ludzkiej.

Rodziny, której brakuje pokoju, o którym Ksiądz Biskup mówił? To dlatego hasło tegorocznego Dnia ­Judaizmu brzmi: „Pokój! Pokój dalekim i bliskim”?

Świat ogromnie potrzebuje tego wezwania i opamiętania. Izajasz napisał te słowa, gdy niewola babilońska dobiegała końca – jego słowa były zapowiedzią pokoju, dobrobytu i szczęścia dla narodu wybranego: dla bliskich, którzy przebywali wtedy w Jerozolimie, i dla dalekich, którzy byli rozproszeni po świecie. To wezwanie brzmiało niezwykle dramatycznie w trakcie II wojny światowej i brzmi też dramatycznie dziś – w czasie, gdy tak wielu ludzi ginie z powodu wojny, nienawiści, przemocy, i opuszcza swoje domy. Owi „dalecy i bliscy” oznaczają po prostu wszystkich – takie przesłanie ma dla świata zarówno judaizm przez swoją szczególną historię przymierza z Bogiem, jak i chrześcijaństwo. Chcemy razem przypominać światu o tym pragnieniu i potrzebie.

Dobrze, że to wołanie rozlegać się będzie w Warszawie, pozostającej miejscem, gdzie wołanie o pokój ma niezwykle wymowną symbolikę. To miasto doświadczyło terroru, okupacji, cierpienia i śmierci. Doświadczał ich naród żydowski, zwłaszcza w getcie, i naród polski – na przykład na Pawiaku.

Co jednak zrobić, żeby z owym przesłaniem pokoju i braterstwa, a także z zachętą do spotkania z judaizmem, do przyjrzenia się mu i odnajdywania w nim siebie – dotrzeć nie tylko do już przekonanych?

Aby tak się stało, musimy dbać o to, by ten apel rozlegał się nie raz do roku, ale realizował się w codziennej praktyce przybliżania bogactwa judaizmu i przypominania o dziedzictwie ludności żydowskiej, która przez całe wieki była obecna w Polsce. Musimy pokazywać, że judaizm pielęgnuje wiele wartości bliskich katolikom. Powinniśmy też otaczać szacunkiem i pamięcią wszelkie miejsca, które są pamiątką obecności Żydów na terenie Polski. Dobrym przykładem są cmentarze żydowskie, które domagają się pielęgnowania. Jeśli będziemy to robić na co dzień, to dotrzemy z przesłaniem Dnia Judaizmu naprawdę szeroko i naprawdę do serc.

Czyli po prostu „róbmy swoje”? Tylko i aż tyle?

I poznawajmy się nawzajem. Wiedza jest nam absolutnie niezbędna do tego, by budować postawę rzeczywistej otwartości. To brzmi jak slogan, ale naprawdę dopiero wiedza i poznanie pozwalają nawiązywać prawdziwe relacje. ©

Biskup RAFAŁ MARKOWSKI jest przewodniczącym Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego oraz Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem. W latach 1987-93 był prefektem w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Były dyrektor Radia Józef oraz były rzecznik prasowy Archidiecezji Warszawskiej. Od 2013 r. biskup pomocniczy Archidiecezji Warszawskiej.

Czytaj także: Abp Henryk Muszyński dla "TP" w 2001 r.: Biedny chrześcijanin patrzy na Jedwabne

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2018