Znajomi z okopu

Mówi się, że mężczyźni tworzą historię. Jednak żaden z tych dwóch mężczyzn - ani polski brygadier, ani niemiecki graf - nie mógł przypuszczać, że ich pierwsze krótkie spotkanie przed 93 laty może mieć kiedyś znaczenie historyczne.

04.11.2008

Czyta się kilka minut

Spotkali się 29 października 1915 r. w polowym schronie na froncie wschodnim, na Wołyniu. Obaj mieli wspólny cel: pokonać carskich żołnierzy, okopanych kilkaset metrów dalej. Dla obu, Józefa Piłsudskiego i Niemca Harry’ego Kesslera, frontowa wymiana zdań zamieniła się szybko w rozprawę polityczną, w której jeden próbował wysondować plany drugiego - na czas już powojenny.

Oddziały brygadiera Piłsudskiego odznaczyły się właśnie w bojach o Czartorysk. Kessler obserwował walkę legionistów o strategiczną wieś Kukle, w ramach austriacko-niemieckiej ofensywy, mającej wyprzeć Rosjan za rzekę Styr. Odwaga, z jaką szturmowali rosyjskie okopy, zrobiła na nim wrażenie. Nie mniejsze wywarł na nim Piłsudski: w pamiętniku opisał go jako powściągliwego mężczyznę w "szarym, zrobionym na drutach swetrze", którego postać kojarzy się "z Dostojewskim", o twarzy "ze zdumiewająco pięknymi, głębokimi i energicznymi oczami", które "błyszczały mistycznie, gdy mowa była o Polsce".

Dyskusja na Wołyniu

Niemal rówieśnicy, w ciągu kilkugodzinnej rozmowy zyskali do siebie zaufanie - choć nie mogli się chyba bardziej różnić. Piłsudski, rocznik 1867, człowiek Kresów, mający za sobą więzienie i konspirację, dążył do celu politycznego: odbudowania Polski. Graf Kessler, rocznik 1868, początkowo nie zajmował się polityką. Potomek bogatego (i dopiero co uszlachconego) hamburskiego kupca i irlandzkiej śpiewaczki, skłaniał się ku sztukom pięknym. Wyrastał w trzech językach, na literackich salonach Londynu czy Paryża czuł się równie swobodnie co w Berlinie. Homoseksualista (o czym rzecz jasna głośno nie mówiono), w wilhelmińskich Niemczech zasłynął jako wybitny kronikarz epoki. Gdy zaczęła się wojna, trafił do wojska jako oficer.

O czym rozmawiali twórca Legionów w szarym swetrze i niemiecki pięknoduch w cesarskim mundurze w wilgotnym okopie, tego dokładnie nie wiadomo. Kessler zanotował tylko lapidarnie w pamiętniku: "Piłsudski przedstawił mi dość otwarcie swoje cele. Zjednoczenie Galicji z Polską Kongresową określił jako absolutnie konieczne, zaprzeczył natomiast, jakoby miał jakieś zamiary wobec Prus Zachodnich [niemieckie określenie Pomorza Gdańskiego - red.] bądź większych części Poznańskiego". Piłsudski zaznaczył jednak, notował dalej graf, że tak jak trudno jest przewidzieć postępowanie przyszłych pokoleń, tak trudno powiedzieć, co będzie, jeśli Ententa [państwa koalicji anty­niemieckiej i antyaustriackiej - red.] po ewentualnej klęsce Niemiec "zaoferuje Polakom np. Prusy Zachodnie". Na zakończenie rozmowy Piłsudski miał wyrazić nadzieję, że "Niemcy i Polacy zapomną o swej dawnej wrogości", aby "współdziałać razem w przyjaźni".

Misja Kesslera

Od rozmowy tej miało minąć kilka lat, zanim ujrzeli się ponownie. W międzyczasie Piłsudski dokonał zwrotu politycznego: po tym, jak w 1917 r. on i większość legionistów odmówili złożenia przysięgi na wierność cesarzowi, żołnierzy internowano, a Piłsudski trafił do aresztu w twierdzy w Magdeburgu. Kessler zaś zdjął mundur, wstąpił do służby dyplomatycznej i pracował w ambasadzie w Bernie.

Jesienią 1918 r. stało się jasne, że państwa centralne (kajzerowskie Niemcy i Monarchia Austro-Węgierska) nie tylko przegrywają wojnę, ale rozpadają się od środka. W Niemczech wrzało; wydawało się, że bliski jest wybuch rewolty na wzór bolszewickiej. Wtedy słaby rząd w Berlinie przypomniał sobie o więźniu z Magdeburga, zawezwał z Berna Kesslera i posłał go do Piłsudskiego. Graf miał wybadać, czy od prominentnego więźnia można oczekiwać jakiejś korzyści, czegokolwiek, co byłoby w interesie Niemiec.

I tak 31 października 1918 r. w magdeburskiej twierdzy doszło do drugiej rozmowy między dawnymi towarzyszami broni z Wołynia. Jej efekt okazał się rozczarowujący dla strony niemieckiej. Piłsudski poinformował sucho Kesslera, że jego polityczne cele nie zmieniły się od 1915 r. Tymczasem rząd niemiecki oczekiwał najwyraźniej, że w zamian za uwolnienie Piłsudski zobowiąże się na piśmie, iż nie będzie podejmować żadnych działań przeciw Niemcom. Było to oczekiwanie, które nawet Kesslerowi wydało się bezczelnością. Tak czy inaczej, swój raport przekazał do Berlina.

Mimo to kilka dni później Piłsudskiego uwolniono - bez żadnych warunków.

"Czuliśmy się jak bracia"

Cóż się wydarzyło? To, czego obawiano się w Berlinie: od początku listopada w różnych miejscach Niemiec zaczynają wybuchać ogniska rewolucji. W niektórych regionach ogłaszane są "republiki rad" na wzór bolszewicki. Zrewoltowani żołnierze i robotnicy przejmują władzę w miastach. Także Magdeburg może za chwilę znaleźć się w ich rękach.

Niemal w ostatniej minucie, nocą z 7 na 8 listopada, Kessler otrzymuje polecenie, aby jak najszybciej wywieźć Piłsudskiego i przetransportować do Berlina. Niełatwe zadanie, bo - jak notuje w pamiętniku - "zaczęła ujawniać się już fizjonomia rewolucji". Dopiero teraz Piłsudski i towarzyszący mu podczas uwięzienia jego szef sztabu Kazimierz Sosnkowski dowiadują się w pełni, co się dzieje w Niemczech i Europie. "Wiadomość, że są wolni, przyjęli z godną uprzejmością ? la polonaise" - notuje Kessler.

Tymczasem pociągi do Berlina nie kursują, pobliskie miasto Stendal zajęli "czerwoni", wrzenie zaczyna się na ulicach Magdeburga. Kesslerowi udaje się zorganizować auto z szoferem. Bocznymi drogami wydostają się z miasta. Byle nie wpaść w ręce "czerwonych", którzy, bywa i tak, oficerów stawiają od razu pod ścianą. Jest 8 listopada, około dziesiątej rano.

Początkowo podróż przebiega niemal idyllicznie. Na obfity obiad zatrzymują się w gościnnej mleczarni w Genthin ("Zupa mleczna, mnóstwo masła, pieczone ziemniaki"). Dwukrotnie łapią gumę, ale poza tym posuwają się wygodnie naprzód przez płaski krajobraz Brandenburgii (Piłsudski opowiada Kesslerowi, że widoki przypominają mu jego ziemię rodzinną: ubogie grunty, laski iglaste; tylko wzgórz jest więcej tam, pod Wilnem). Rozmawiają o różnych rzeczach, tylko nie o polityce. "Pod błękitnym niebem, otoczeni przez rajską przyrodę, z dala od wojny i rewolucji, czuliśmy się jak bracia" - notował potem Niemiec.

Testament

Przed Berlinem idylla się kończy. W Döberitz, wielkim garnizonie u wrót stolicy - piekło. Ulice okupują zbuntowani żołnierze. Zatrzymują samochód, kontrolują. Kessler sięga po swój talent dyplomatyczny, uspokaja. Wcześniej zatroszczył się o obszerne płaszcze, które skrywają mundury obu Polaków. Wieczorem są w Berlinie. W ten piątek, 8 listopada, w mieście jest jeszcze spokojnie, ale pociągów do Warszawy już nie ma. Kessler umieszcza Polaków w hotelu Continental.

Następnego ranka cesarz abdykuje. Teraz również w Berlinie zaczyna się tumult. Najwyższy czas, by Piłsudskiego wywieźć dalej - do Warszawy. Ale jak? Kessler idzie do ministerstwa wojny i żąda specjalnego pociągu. Dostaje pociąg i zgodę na przejazd. Ale wcześniej załatwia dla przyszłego polskiego Naczelnego Wodza i jego towarzysza szable (symbol statusu oficerskiego) i wydaje na ich cześć obiad w restauracji Hiller.

Atmosfera tego obiadu, w wytwornym lokalu na ówczesnym przedmieściu, przy "starannie dobranych winach" i "takich potrawach, jakby od kilku lat nie trwała wojna z jej ograniczeniami w zaopatrzeniu", w towarzystwie kogoś takiego jak Piłsudski, podczas gdy na zewnątrz zaczynała się rewolucja - wszystko to musiało zrobić niezwykłe wrażenie na Kesslerze. W pamiętniku zanotuje, że Piłsudski był zaniepokojony rozwojem wypadków w Niemczech i bał się, że przybędzie za późno, "aby uratować Polskę przed bolszewizmem".

Jak wiemy, nie spóźnił się. A wkrótce potem do Warszawy przybył też Kessler - jako pierwszy niemiecki ambasador pierwszej niemieckiej republiki (potem nazwanej "weimarską") w odrodzonej Polsce. Wtedy spotkali się po raz ostatni: jeden jako ambasador, drugi jako naczelnik państwa. Podczas przekazywania dokumentów uwierzytelniających Piłsudski pozdrowił Kesslera w podobny sposób, jak podczas ich pierwszej rozmowy na Wołyniu. "My obaj - miał powiedzieć - mamy wspólne zadanie: przeprowadzić oba nasze narody od dawnej wrogości do nowej przyjaźni".

Piłsudski zmarł w 1935 r. w wolnej jeszcze Polsce. Kessler uciekł z Niemiec przed nazistami i umarł w 1937 r. na emigracji. Ich polityczny testament miał stać się rzeczywistością dopiero pod koniec XX wieku.

Przełożył Wojciech Pięciak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2008

Artykuł pochodzi z dodatku „Polska listopadowa (45/2008)